Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosze, opłaty, terminy odbioru, czyli co musimy wiedzieć o śmieciach

Jolanta Baranowska
Tomasz Frączek
Kto od poniedziałku będzie odbierał od nas odpady, jak często to zrobi, czy będzie wymagał pojemnika w konkretnym kolorze, a może odbierze w zwykłym worku kupionym w najbliższym sklepie? Co i jak trzeba będzie segregować, co możemy wrzucić do kosza z napisem "bio", a czego już posegregować się nie da? Dziś poradnik, jak sobie dać radę z rewolucją śmieciową, która wejdzie w życie 1 lipca. I czy w ogóle będzie to dla nas rewolucja?

Jesteśmy mieszkańcami wspólnoty lub spółdzielni czy domku jednorodzinnego? To pytanie zasadnicze. Jeśli mieszkamy bowiem w dużej nieruchomości to większość spraw związanych z odbiorem śmieci załatwił za nas administrator. My określiliśmy tylko, czy będziemy segregować, czy nie. Zarządca wysłał za nas deklarację do Urzędu Miasta Łodzi. Jeśli mamy własny domek - musimy tę deklarację wypełnić sami (znajdziemy ją m.in. na stronie internetowej UMŁ) i odnieść do wydziału gospodarki komunalnej magistratu (ul. Piotrkowska 175) lub do któregokolwiek centrum obsługi mieszkańca (byłe delegatury w dzielnicach). Na początku tego tygodnia miasto szacowało, że spłynęło ok. 70 tysięcy z 80 tysięcy deklaracji z nieruchomości.

Potem trzeba sprawdzić, która firma odbiera od nas odpady. W Śródmieściu i na Widzewie będzie to Remondis, na Bałutach kutnowski Eko Serwis, a na Polesiu i Górnej miejskie MPO (po części w konsorcjum z Sitą). Prawdopodobnie mamy jeszcze stare pojemniki od firm, które odbierają od nas odpady do 30 czerwca (jeśli nie zostały zabrane podczas ostatniego odbioru odpadów w czerwcu).

Co teraz? Nowe firmy nie mają obowiązku dostarczyć nam nowych kontenerów darmo. Remondis np. dzierżawi je za dodatkową, miesięczną opłatą. Ale możemy je też kupić. MPO sprzedawało dobre dla jednorodzinnych domków 120- i 240-litrowe, używane pojemniki za - odpowiednio - 40 i 70 zł. Kupno nowej puszki o takiej objętości w sklepie to już koszt ponad 100 zł.

A co, jeśli 1 lipca za pasem, a my nie mamy swojego pojemnika i już wiemy, że nie kupimy go do tego dnia? Na początku wystarczą nam zwykłe worki. Firmy, które będą odbierać od nas odpady po 1 lipca, zobowiązały się w obecności władz miasta do przekazania właścicielom nieruchomości - nieodpłatnie - dwóch worków na odpady komunalne w okresie przejściowym, czyli do czasu aż właściciel zaopatrzy się w odpowiedni pojemnik. Jak długo będzie trwał taki "okres przejściowy"?

Wiceprezydent Radosław Stępień, odpowiedzialny w magistracie za wprowadzenie rewolucji śmieciowej, twierdzi, że okres przejściowy nie powinien być dłuższy niż kilka tygodni. Przez ten czas firmy - szczególnie w domkach jednorodzinnych - będą odbierać worki. Pod warunkiem jednak, że będą na tyle przezroczyste, by rozpoznać, co w nich jest. I szczególnie w tym pierwszym okresie nie będą zwracać uwagi, czy worki są niebieskie, różowe czy białe.

A później? Trzeba mieć pojemnik. To nie tylko kwestia estetyki posesji, ale też higieny i warunków sanitarnych: odoru śmieci, ale i zwierząt, które zawsze mogą się pojawić w pobliżu posesji i rozgrzebać śmieci. Tym, którzy zadeklarowali, że nie będą segregować odpadów, wystarczy jeden pojemnik, do którego wrzucą wszystko jak leci. Ale już ci, którzy będą segregować śmieci, będą potrzebować trzech pojemników: na odpady bio, surowce wtórne i resztę pozostałą po sortowaniu. Ale może być to też jeden pojemnik plus dwa worki na surowce wtórne i mokre bio. Mieszkaniec może używać worków.

Wiceprezydent Stępień zapewnia, że worki są i będą dopuszczalne. Można też osobno składować odpady szklane. W domku jednorodzinnym będzie potrzebny jeszcze osobny, piąty worek na odpady zielone, np. liście, trawy. Ale właściciele domków nie powinni być tym zaskoczeni. Oni zawsze tak robili. Worki - podobnie jak pojemniki - będziemy musieli kupić sobie sami. Ale wystarczą zwykłe worki ze sklepu - byle półprzezroczyste.

Co może się znaleźć w poszczególnych pojemnikach? Niektóre administracje wysłały do swoich mieszkańców rozpiskę, co można wrzucić do bio, a na co znajdzie się miejsce już tylko w koszu na resztę pozostałą z sortowania. I tak do pojemnika na surowce można wrzucić: gazety, książki, zeszyty i opakowania z papieru, ale i plastikowe opakowania np. po jogurtach, folie, puszki po napojach, i np. stare, metalowe zabawki, kartony po sokach i mleku oraz szkło - od butelek po słoiki. W pojęciu "bio" mieszczą się resztki owoców i warzyw, ale i fusy z kawy i herbaty - nawet z torebkami, skorupki jaj i papierowe ręczniki, ale nie pobrudzone detergentami.

To co pozostanie trafia do ostatniego, trzeciego kosza. I tak będą to np. zatłuszczone folie i papiery, papierowe ręczniki zanieczyszczone detergentami, zniszczona odzież i obuwie, filtry z odkurzacza, pampersy, chusteczki higieniczne czy waciki, ale i mięsne odpadki z kuchni.

A co, jeśli firma odbierająca odpady stwierdzi, że zadeklarowaliśmy sortowanie odpadów, ale lekceważymy nasze obowiązki? Przypomnijmy, że zarówno firmy wywozowe, jak i miasto zaopatrzyły się w sprzęt fotograficzny, by w każdej chwili móc udowodnić, że - mimo deklaracji - nie segregujemy odpadów. Zaś nasza opłata za odbiór odpadów jest niższa (12,69 zł miesięcznie od osoby) właśnie dlatego, że segregujemy odpady. Jeśli nie będziemy tego robić - miasto naliczy nam wyższą opłatę (16,50 zł), jak dla osoby, która nie segreguje odpadów.

Czy pojemniki po jogurtach, słoiki po sosach czy butelki po oleju trzeba będzie myć, nim wrzucimy je do pojemnika na surowce wtórne? Powinniśmy - choć regulamin utrzymania czystości wyłącznie zaleca, a nie zobowiązuje nas do mycia. Myć powinniśmy ze względów higienicznych i sanitarnych, ale i dlatego, że gazeta zalana oliwą z nieumytej butelki przestaje się nadawać do recyklingu i powinna się znaleźć w pojemniku na pozostałe odpady. A za zanieczyszczone odpady wtórne zapłacą wszyscy użytkownicy pojemnika. W przypadku domku jednorodzinnego - cała rodzina, a w 120-mieszkaniowym wieżowcu za jedną butelkę po oliwie wyższe opłaty mogą być naliczone... całej wspólnocie. Tu obowiązują bowiem zasady odpowiedzialności zbiorowej. Był to zresztą jeden z powodów, dla którego wystraszeni administratorzy i zarządcy nieruchomości rezygnowali z segregacji.

Jedną z takich administracji jest Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Jagiełły. Ta SM była pionierem w segregacji w Łodzi, ale i jedną z wzorcowych spółdzielni w kwestii recyklingu . Jedna z największych w mieście spółdzielni rozpoczęła segregację już w 2007 r. Ale przed wejściem w życie nowych zasad odbioru odpadów zadeklarowała, że rezygnuje z segregacji. W tym przypadku nie tak obawiano się o świadomość ekologiczną mieszkańców i umiejętność sortowania, jak o możliwości prowadzenia recyklingu. W SM Jagiełły niestety jest problem zsypów. A zsypy są reliktem dawnych czasów, nie dość, że wątpliwym pod względem higienicznym, to jeszcze wyłożone azbestem.

Poza tym segregacja w zsypach jest trudna. Jest tam bardzo mało miejsca. Wiceprezydent Stępień rozmawiał z prezesem tej spółdzielni. Prezes miał powiedzieć tak: jest pewna grupa mieszkańców - mniejszość - która nie chce segregować. Ale i ze względów technicznych 100-procentowe oddzielenie odpadów nie byłoby możliwe. Koszt segregacji, 9 tys. zł rocznie, czyli 800 zł miesięcznie na 5 tysięcy mieszkańców, to niewielka suma. Prezes podjął jednak inną, pragmatyczną decyzję. Zadeklarował wprawdzie, że nie segreguje, ale wszystkim zalecił segregację. Jeśli ta segregacja technicznie i organizacyjnie się sprawdzi, to zadeklarował, że zmieni system. Dziś będzie miał worki w zsypie.

Stare wieżowce nie są bowiem dostosowane do tego nowego modelu segregacji w osobnych pojemnikach i nie jest to wina ani ustawodawcy, ani spółdzielni, ani miasta. Taki wieżowiec to tyle co kilka nieruchomości typu kamienica czy zwykły blok. I w razie likwidacji zsypu, w jego miejsce musiałaby powstać dosyć duża pergola. Dla osób z wyższych pięter - szczególnie starszych - to może być kłopot. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kwestie techniki czy sposobu organizacji, ale i o zmianę mentalności.

Rozważając przypadek SM Jagiełły, można by się zastanowić, czy w ogóle idea segregacji odpadów, którą próbowano zaszczepić łodzianom od sześciu lat, przy wejściu w życie nowych przepisów śmieciowych nie weźmie w łeb. Ile osób, ile nieruchomości do tej pory sortowało odpady - trudno określić. Miasto nigdy nie robiło takich zbiorczych statystyk. Wiadomo tylko tyle, że około 24 procent z 320 tysięcy ton odpadów, które każdego roku produkowali łodzianie, trafiało do sortowni.

Czy po 1 lipca będzie się opłacało sortować? Ze względów ekologicznych lepiej, by szkło z butelki po wypitym przez nas soku dalej było wykorzystywane, a nie trafiło na hałdę na wysypisku. Pytanie, czy wysokość opłaty 12,69 zł przy sortowaniu odpadów jest na tyle atrakcyjna, by ją wybrać i siłą rzeczy nauczyć się sortowania? Albo czy opłata 16,50 zł za rezygnację z sortowania i pozorną wygodę jest ceną wystarczająco zaporową dla mieszkańca? Nad tym zastanawiały się też władze miasta.

Z około 70 tysięcy złożonych deklaracji na odbiór odpadów wynika, że 65 procent mieszkańców czy raczej właścicieli nieruchomości zadeklarowało segregowanie odpadów. Wśród nich są właśnie - w większości - spółdzielnie, wspólnoty i domki jednorodzinne. 35 procent właścicieli nieruchomości nie zamierza zaś segregować. Ale tu przeważają firmy i instytucje. Miasto nazywa je "nieruchomościami niezamieszkanymi", bo tu właściciele będą płacić od metra sześciennego odpadów, a nie od osoby.

Pozostaje jeszcze kwestia płatności za odpady. Jeśli mieszkamy w spółdzielni, bloku wspólnotowym czy na posesji zarządzanej przez miejskiego administratora nieruchomości - zapłacimy za odpady temu zarządcy (tak jak np. za wodę czy ogrzewanie), a ten w naszym imieniu rozliczy się z miastem. Ale jeśli mieszkamy w domku jednorodzinnym, musimy regulować płatności sami. Do 15 każdego miesiąca musimy rozliczyć się z miastem, a więc opłatę za lipiec musimy wnieść do 15 lipca, za sierpień do 15 sierpnia itd. Zapłacić można przelewem, na poczcie czy w banku. Miasto dla wszystkich ma jedno konto, na które przyjmuje opłaty: Getin Noble Bank SA w Łodzi, numer konta: 71 1560 0013 2355 4903 9000 0001. W odpowiednią rubrykę (czyli: tytułem) trzeba wpisać, że jest to opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Trzeba też podać swoje dane.

Kiedy firmy będą odbierać od nas odpady? Jak często? Lada dzień firmy wywozowe powinny dostarczyć mieszkańcom do skrzynek nowe harmonogramy odbioru odpadów. Firmy zadeklarowały, że będą odbierać wszystkie rodzaje odpadów 3 razy w tygodniu, a latem nawet 4 razy. Tak więc nawet w domku jednorodzinnym odpady będą odbierane co dwa dni. Firmy stwierdziły, że jest to dla nich opłacalne.

Ale dziś - o ile nowy harmonogram wywozu nie trafił jeszcze do naszej skrzynki - trzeba wystawiać kosze z odpadami przed dom w te same dni co dotychczas. Aż do momentu otrzymania nowego harmonogramu. W ubiegłym tygodniu firmy dostały od miasta informacje o nieruchomościach, które będą sortowały śmieci /lub nie będą oraz o tym, jakich spodziewać się od nich pojemników.

Zresztą mieszkańcy domków jednorodzinnych znajdą te wszystkie informacje w ulotce, którą przygotowało dla nich miasto. Ulotka już powinna być w części skrzynek pocztowych. Można w niej znaleźć mapkę, na której miasto zaznaczyło, która firma, w której dzielnicy wywiezie od nas odpady. Znajdziemy tam również numery kontaktowe do biur obsługi klienta poszczególnych firm wywozowych oraz ich adresy e-mailowe. Dostaniemy też informację o rewolucji śmieciowej krok po kroku, czyli dowiemy się, że trzeba zapytać firmę o pojemniki (jeśli ich nie mamy) lub zakupić je samodzielnie (jeśli firma ich nie udostępnia). Miasto odeśle nas też do strony www.uml.lodz.pl/odpady, gdzie dowiemy się, jak segregować poszczególne śmieci. Będzie też informacja o harmonogramie wywozów oraz o opłatach za odpady.

Jeśli jednak mieszkaniec nadal będzie miał pytania i wątpliwości, może kontaktować się z Urzędem Miasta Łodzi. Magistrat udostępnił dwa "śmieciowe" numery informacyjne: 42 638 44 44 oraz 638 51 25. Można też pisać na adres mailowy [email protected]. Można też wybrać się do Centrum Kontaktu z Mieszkańcami przy ul. Piotrkowskiej 104 (od poniedziałku do piątku w godz. od 8 do 19, a w soboty od godz. 9 d0 13). Tam można zasięgnąć języka u przeszkolonego z rewolucji śmieciowej urzędnika. I przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość. To może być trudne przez najbliższych kilka tygodni.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki