Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar w domu opieki w Zgierzu. Zeznawał dziennikarz. Mówił o horrorze pod Wołominem i złotym sygnecie

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Duże wrażenie wywarły zeznania dziennikarza Leszka Ciechońskiego. Więcej na kolajnych zdjęciach
Duże wrażenie wywarły zeznania dziennikarza Leszka Ciechońskiego. Więcej na kolajnych zdjęciach Wiesław Pierzchała
Trwa proces 49-letniego Marka N., fałszywego księdza Kościoła Starokatolickiego Rzeczypospolitej, który swoim podopiecznym w Domu Schronienia w Zgierzu zgotował piekło. Mieszkali w koszmarnych warunkach. Byli bici i okradani, poniżani i znieważani. Ponad 10 z nich nie przeżyło tej gehenny. Tak twierdzi prokuratura.

Na rozprawie w Sądzie Okręgowym w Łodzi w czwartek 23 marca jako świadek zeznawał dziennikarz Leszek Ciechoński (zgodził się na publikację nazwiska i wizerunku), który o oskarżonym i jego wcześniejszych „dokonaniach” nakręcił film dokumentalny dla Telewizji Polskiej. Chodzi o okres sprzed afery w Zgierzu, kiedy Marek N. prowadził podobną placówkę w Działach Czarnowskich pod Wołominem.

Proces w Łodzi: seniorzy płakali

Zaczęło się od tego, że świadek nakręcił film dla „Ekspresu Reporterów” o sędziwym rodzeństwie, które mieszkało w strasznych warunkach na Kujawach. Wkrótce staruszkowie zniknęli. Okazało się, że ludzie Marka N. przewieźli ich autem do ośrodka pod Wołominem. Dziennikarz odwiedził ich tam z ekipą filmową. Co zobaczył i usłyszał?

- Pracownicy placówki zabrali staruszkom telefon komórkowy, tak że z nikim nie mogli się skontaktować. Tylko raz dziennie mogli wychodzić z domu na spacer po dziedzińcu. Poza tym musieli siedzieć w pokoju. Wyglądało to tak, jakby byli tam więzieni. Gdy staruszkowie zaczęli płakać i prosić, aby ich stąd zabrać, nagle do pokoju weszła jakaś kobieta i kazała nam wyjść. I na tym zakończyła się nasza wizyta – zeznał Leszek Ciechoński.

Proces w Łodzi: błąkali się po lasach

Oczywiście na niej nie poprzestał i zaczął drążyć temat poznając sekrety domu pomocy w Działach Czarnowskich. Co ustalił?

- Poznałem relacje ludzi starszych i schorowanych, którzy w piżamach uciekli z tej placówki i błąkali się po okolicznych lasach. Zupełnie jak w horrorze. Przebywał tam też pewien emerytowany pułkownik Wojska Polskiego, który tam zmarł. Gdy rodzina sprowadziła jego ciało okazało się, że na palcu nie było złotego sygnetu rodowego, z którym nigdy się nie rozstawał – oznajmił dziennikarz.

Proces w Łodzi: proceder z kredytami

Świadek opowiedział też o procederze polegającym na tym, że oskarżony w imieniu sędziwych podopiecznych brał kredyty bankowe, które często nie były spłacane, ponieważ kredytobiorcy po kilku miesiącach umierali. Według dziennikarza, biorący kredyty podopieczni zwykle nawet nie wiedzieli, co za namową oskarżonego podpisują.

W swojej 30-letniej pracy zawodowej nigdy nie spotkałem człowieka tak wyrachowanego, jak Marek N. - podkreślił Leszek Ciechoński.

Proces w Łodzi: oskarżony znęcał się

Afera ta, znana jako horror w Zgierzu, była głośna w całej Polsce. W ramach tego procesu Marek N. usłyszał 30 zarzutów. Najpoważniejsze dotyczą tego, że swoich podopiecznych naraził na utratę zdrowia i życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu, czego następstwem była śmierć 12 osób. Ponadto znęcał się nad nimi fizycznie i psychicznie: obrzucał obelgami, ciągnął za uszy, bił po głowie. Do tego dochodzą przekręty finansowe: od kradzieży majątku do przywłaszczania świadczeń emerytalnych podopiecznych. Marek N. przebywa w areszcie śledczym i ostatnio przestał przybywać na rozprawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki