Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar w Zawierciu. Kobieta nie daje żyć mieszkańcom wieżowca przy ulicy Wyszyńskiego. Spółdzielnia ma związane ręce

Wiktoria Żesławska
Wiktoria Żesławska
Spółdzielnia niestety ma związane ręce i nie może pomóc sąsiadom.
Spółdzielnia niestety ma związane ręce i nie może pomóc sąsiadom. Czytelnik
Horror mieszkańców wieżowca przy ulicy Wyszyńskiego 15 w Zawierciu trwa już przeszło 5 lat. Ciągłe wrzaski, nieprzespane noce, smród i windy, do których nie da się wejść, ponieważ znajdują się w nim po prostu ludzkie odchody. Głównymi „bohaterami” horroru są tzw. Alicja - jak nazywają ją sąsiedzi - i jej syn. Mieszkańcy nie mogą spokojnie żyć, a spółdzielnia nie może im pomóc. Wszystko ze względu na przepisy, które budzą wątpliwości.

"Alicja" nie daje żyć w wieżowcu przy ulicy Wyszyńskiego w Zawierciu

Wieżowiec przy ulicy Wyszyńskiego 15 w Zawierciu, mógłby być wieżowcem jak każdy inny, gdyby nie to, że jedna z mieszkanek, zwana przez sąsiadów Alicja, od kilku lat nie daje im żyć. Dlaczego? W środku nocy krzyczy budząc mieszkańców wyższych pięter lub wychodzi na korytarz i ile sił w nogach kopie w drzwi od swojego mieszkania. Ciągle znajduje się pod wpływem alkoholu i wszczyna głośne i męczące awantury. Sytuacja trwa już około 5 lat i niestety, końca nie widać.

- My już naprawdę nie mamy siły. W tym bloku po prostu nie da się żyć. Wieczne krzyki i wrzaski. Ostatnio obudziła nas w środku nocy kopaniem w drzwi. Do windy wejść się nie da, bo smród jest niemiłosierny, podobnie zresztą jak w całym bloku. Już tyle razy słyszeliśmy, że jakoś się jej pozbędą z tego bloku i niestety ciągle nic – mówią nam mieszkańcy bloku.

Alicja znana jest nie tylko stąd. Wcześniej zamieszkiwała, również z synem, w bloku przy ulicy Słowackiego. Zachowywała się podobnie, była agresywna wobec sąsiadów. Tam mieszkańcy wywalczyli, by zmieniła miejsce zamieszkania. Tutaj od dłuższego czasu nie da się tego zrobić. Wcześniej organizowano spotkania, mediacje, przygotowywano odpowiednią dokumentację. Plany pokrzyżowała pandemia, kiedy wszelkiego rodzaju eksmisje nie były możliwe do wykonania. W międzyczasie zmieniło się prawo dot. eksmisji. Nowe przepisy niestety „chronią” takie osoby. Spółdzielnie nie mogą samodzielnie, jak kiedyś, zadecydować o eksmisji. Wszystko odbywa się na drodze sądowej, a ta niestety trwa i trwa.

- Zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji mieszkańców i bardzo chcielibyśmy im pomóc najszybciej, jak to możliwe, ale musimy działać zgodnie z prawem. Niestety, zmiany w prawie, jakie wprowadzono w ostatnich latach pozbawiły spółdzielnie prawa do pozbawienia takich lokatorów tytułów prawnych do nieruchomości. Musi to być rozwiązane drogą sądową, mieszkanie wystawiane jest na licytację i dopiero po jej całkowitym zakończeniu, kolejny właściciel ma prawo do nowego mieszkania, a obecny właściciel to prawo traci. Osoba wygrywająca licytację uzyska tytuł prawny do lokalu po spełnieniu warunków przetargu egzekucyjnego i powoduje to również wygaśniecie tytułu prawnego obecnego lokatora Proces jest jednak bardzo długi i skomplikowany, może potrwać nawet kilka miesięcy – tłumaczy Olaf Błasiak, radca prawny spółdzielni „Centrum”.

W bloku można poczuć skalę problemu

Do bloku wystarczy jedynie wejść, by „poczuć” skalę problemu. Dłuższy pobyt i słyszymy głośne krzyki na korytarzu, a czasem także przed blokiem. Nie sposób nie wspomnieć, że krzyki, to często po prostu obelgi kierowane w stronę mieszkańców. To też nie wszystko. Sąsiedzi przez Alicję mają wiele problemów we własnych mieszkaniach. Regularnie są zalewane i po prostu w nich śmierdzi. Tu pojawia się kolejny problem, bo jeśli ktoś z sąsiadów miałby już dość i chciałby sprzedać swoje mieszkanie i się wyprowadzić, może mieć z tym kłopoty. Mieszkania są znacznie mniej atrakcyjne, a przy tym i mniej warte, przez zniszczenia i ciągłe awantury na terenie wieżowca.

- Moje mieszkanie jest regularnie zalewane przez nich. Zniszczenia widać w kuchni, łazience, ale mi już nawet nie opłaca się tego remontować, bo za chwilę znowu jest to samo. W dodatku, ciągle ten wszechobecny smród, którego nie da się pozbyć – mówi mieszkanka.

Początkowo mieszkańcy mieli nadzieję, że wraz z końcem stanu pandemii w kraju, eksmisja będzie możliwa. Od końca pandemii minęło wiele długich tygodni a problem jak był, tak nadal jest. Okazuje się, że sama licytacja mieszkania może odbyć się najwcześniej w okolicy września. To oznacza kolejne miesiące horroru mieszkańców, którzy zastanawiają się, dlaczego prawo chroni takich ludzi jak uciążliwi sąsiedzi, a nie ich.

- Pierwszy termin licytacji został ustalony na 22 lipca br. Pani złożyła jednak wniosek o ponowne oszacowanie wartości mieszkania. W związku z tym, licytacja 22 się nie odbyła. Prawdopodobnie, kolejny termin zostanie ustalony w okolicy września – mówi Olaf Błasiak.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki