Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Po stu latach królewski Rembrandt znowu w Polsce. Nowa wystawa na Wawelu

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
Obraz Rembrandta na co dzień można oglądać w nowojorskim muzeum The Frick Collection
Obraz Rembrandta na co dzień można oglądać w nowojorskim muzeum The Frick Collection Adam Wojnar
Po ponad stu latach „Jeździec polski” Rembrandta znowu zagościł w Europie. Od 18 sierpnia do 16 października jeden z najbardziej tajemniczych obrazów, jakie wyszły spod pędzla holenderskiego artysty, będzie można oglądać na Wawelu. - To zabytkowe, stanowiące przedmiot wielu interpretacji dzieło, autentycznie mistrzowskie, które po prostu trzeba zobaczyć – mówił Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.

Największe pożary we Francji od stu lat

od 16 lat

- Wystawa wyjątkowego dzieła Rembrandta „Jeźdźca polskiego”, czy jak ktoś woli „Lisowczyka” czy „Kozaka na koniu”, jak pierwotnie nazywał się obraz to wyjątkowe wydarzenie. Spełniło się marzenie wielu muzealników polskich, aby ten tak bardzo polski obraz, który w roku 1913 opuścił ziemię polskie, w końcu pojawił się w Polsce – mówi prof. Andrzej Betlej.

Obraz pędzla Rembrandta, który na co dzień można oglądać w nowojorskim muzeum The Frick Collection, od 18 sierpnia do 16 października będzie można zobaczyć w specjalnie zaaranżowanej sali parteru skrzydła wschodniego zamku na Wawelu. Wcześniej obraz prezentowany był w Łazienkach Królewskich w Warszawie.

„Jeździec polski” namalowany około 1655 roku uznawany jest za jedno z najbardziej tajemniczych i niejednoznacznych dzieł Rembrandta. Obraz powstał w tym samym okresie co „Pejzaż z zamkiem” ze zbiorów Luwru czy „Pożegnanie Dawida z Jonatanem” pozostający w kolekcji Ermitażu, a między dziełami zauważalny jest szereg podobieństw kompozycyjnych.

Jeden z badaczy twórczości Rembrandta, Zdzisław Żygulski junior wykazał, że szczegóły ubioru, typ broni, sposób dosiadania konia, a nawet rasa rumaka świadczą o tym, że portret stanowi wizerunek oficera lekkiej kawalerii. Badacz wysunął przypuszczenie, że Rembrandt sportretował konkretna osobę. Być może jest to wizerunek polskiego magnata, którego malarz spotkał w Amsterdamie, ale to przypuszczenie najprawdopodobniej pozostanie jedynie przypuszczeniem. Nie wiemy też, co „Jeździec polski” znaczył dla samego artysty.

Znawcy przedmiotu uważają „Lisowczyka” za dzieło, które najprawdopodobniej pozostało nieukończone, na co miałaby wskazywać niejednorodność obrazu. Skłaniają się ku przekonaniu, że obraz dokończony został pędzlem innego artysty.

Płótno trafiło do kolekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego pod tytułem „Kozak na koniu” i pozostało jego własnością także po abdykacji. Następnie dzieło znajdowało się w kolekcjach magnackich, w 1934 roku trafił do rodziny Tarnowskich z Dzikowa. Szeroka publiczność po raz pierwszy zobaczyła obraz Rembrandta w 1898 roku na wystawie monograficznej poświęconej twórczości holenderskiego malarza. Dzieło wypożyczone z kolekcji hrabiego Zdzisława Tarnowskiego robi furorę. Dwanaście lat później Tarnowscy sprzedają „Jeźdźca polskiego” do nowojorskiej kolekcji Henry`ego Claya Fricka, gdzie znajduje się do dziś.

- Rodzina Tarnowskich z Dzikowa, która zdecydowała się sprzedać obraz, potrzebowała funduszy na wykup ziemi z rąk zaborców – ta sprzedaż była szeroko dyskutowana i była wówczas wydarzeniem kontrowersyjnym. Tarnowscy zdecydowali się na ten krok, chcąc utrzymać własność polską. Pieniądze, które otrzymali za „Jeźdźca polskiego” w pewien sposób przyczyniły się do odbudowy Zamku Królewskiego na Wawelu. Wśród cegiełek, które finansowały rekonstrukcję zamku znajdziemy przynajmniej dwie cegiełki, które zostały ufundowane przez rodzinę Tarnowskich z Dzikowa - wyjaśnia Andrzej Betlej, wskazując powiązania dzieła Rembrandta z Wawelem.

„Jeździec polski” nie był nigdy częścią wawelskiej kolekcji, jego ekspozycja została więc zaaranżowana w sposób umożliwiający kontemplację arcydzieła z bliskiej odległości, a jednocześnie wciągający widza w zagadkową historię przedstawioną na płótnie. Za projekt aranżacji odpowiada Bartosz Haduch.

- To jedyna możliwość zetknięcia się w Polsce tak blisko z tak wielkim arcydziełem – wyjaśnia kuratorka Joanna Winiewicz-Wolska. - Inspiracją było światło. To, co jest najbardziej istotnym, dostrzegalnym i najbardziej indywidualnym komponentem stylu Rembrandta. Drugą inspirację stanowił jeden z ostatnich autoportretów artysty z dwoma tajemniczymi okręgami na ścianie, których znaczenia do dziś historykom sztuki nie udało się wyjaśnić.

Ekspozycji „Jeźdźca polskiego” na Wawelu towarzyszyć będzie szereg wykładów i wydarzeń edukacyjnych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki