Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kredyty we frankach były ryzykowne [WYWIAD]

Piotr Brzózka
Bogusław Półtorak
Bogusław Półtorak archiwum prywatne
Z doktorem Bogusławem Półtorakiem, głównym ekonomistą portalu Bankier.pl, rozmawia Piotr Brzózka.

W Hiszpanii i Chorwacji uznano umowy kredytów hipotecznych we frankach za narzędzia spekulacyjne, co skutkuje unieważnieniem umów bądź ich przewalutowaniem po kursie z dnia, gdy były zaciągane. Za kredyty we frankach wzięły się też Węgry. Co to w praktyce oznacza dla klientów?
Trudno porównywać Węgry, gdzie systemowo rozwiązano problem kursów dla wszystkich klientów, z sytuacją w Hiszpanii, gdzie w trybie sądowym rozpatrywane były wątpliwości, dotyczące konkretnych umów. W Chorwacji z kolei pojawiły się wątpliwości, czy tego typu umowy w ogóle powinny być zawierane. W każdym z tych przypadków może to oznaczać, że kredyty te powinny być natychmiastowo spłacone, bo poprzednie ustalenia tracą ważność.

Banki mogą zażądać od ludzi natychmiastowej spłaty?
Jest ryzyko, że tak się stanie. Wiele zależy od rozwiązań prawnych. Węgrzy zdecydowali się na regulację kursu walutowego, to jest bezpieczniejsze. Bo w przypadku, gdy to sąd uznaje umowę za nieważną, jest pytanie, czy zobowiązanie klienta nie zostanie postawione przez bank do natychmiastowej spłaty. To sytuacja trochę podobna do tej, która się zdarza w Polsce, gdy kredyt nie jest spłacany w terminie albo kredytobiorca traci zdolność kredytową. Wówczas umowa przestaje obowiązywać w trybie normalnym, decyzją banków jest, co z tym zrobić. Klient może być wezwany do natychmiastowej spłaty i stracić w tym momencie kontrolę nad swoim zobowiązaniem. Tak więc odgórne ustalenie warunków kredytowych wstecz jest bezpieczniejsze niż sądowe zakwestionowanie umowy. To sankcjonuje umowy, pozostają ważne, zmienia się tylko kurs walutowy na bardziej przyjazny dla klienta.

W Polsce bardzo dużo osób brało kredyty we frankach w 2008 roku, gdy szwajcarska waluta kosztowała dwa złote. Przeliczenie ich po takim kursie byłoby bardzo korzystne.
Trzeba postawić sobie pytanie - czy pojawienie się konieczności przewalutowania po takim kursie nie powodowałoby konieczności rekompensaty dla banków. Bo one ewidentnie by na tym straciły.

Zrekompensowania przez państwo czy przez klientów?
Wydaje się, że przez ustawodawcę, jeśli zostałoby to narzucone ustawowo. Na Węgrzech działania prawne rządu i parlamentu powodują odpowiedzialność państwa wobec podmiotów prywatnych za zmianę prawa wstecz. W przypadku Polski jeszcze trudniejsze byłoby zrealizowanie tej operacji bez odszkodowań dla banków, bo Polska jest mocniej zakorzeniona w regulacjach europejskich.

A więc obywatele - do sądów?
Zwracam uwagę na niedawne wyroki w sprawie "nabitych" w mBank. Myślę, że to wyznacza pewien kierunek w orzecznictwie .

Ale dlaczego sądy miałyby się zgodzić na zmianę warunków umowy? Adwokaci banków powiedzą, że każdy klient godził się na ryzyko kursowe.
Każdy powinien to rozumieć, ale nie sądzę, żeby osoby zawierające umowy w czasie hossy walutowej miały pełną świadomość ryzyka. Niewiele było wśród nich osób z wykształceniem finansowym.

Czy to nie prowadzi do absurdu? Tak można zanegować każdą umowę?
To prowadzi do pewnego absurdu, ale stoję na stanowisku, że mimo wszystko banki ponoszą odpowiedzialność jako instytucje zaufania publicznego. Idąc do banku, mamy prawo czuć się bezpiecznie. Kredyt denominowany wykraczał poza granice dobrych relacji bank - klient. Banki same tego typu umów nie zawierały, żaden bank nie miał niezabezpieczonych zobowiązań walutowych, a mimo to oferowano taki produkt klientom. To było naruszeniem zaufania. Druga kwestia jest taka, że banki powinny rozpoznać ryzyko walutowe w kontekście ryzyka kredytowego i wartości zabezpieczenia. Profesjonalny bank z własnego punktu widzenia powinien mieć na względzie to, że kurs może ulec zmianie, co będzie miało wpływ na poziom zabezpieczenia. Dziś mamy w Polsce 200 tysięcy kredytów we frankach, które przekraczają 100 procent wartości nieruchomości. Jeśli ktoś chciałby albo był zmuszony wyjść z takiego kredytu w trybie natychmiastowym, to może być tak, że do spłacenia ma dwa razy więcej niż wynosi wartość nieruchomości. To narusza zasadę ekwiwalentności. Dlatego sądzę, że w pewnych sytuacjach dałoby się coś ugrać na drodze sądowej. To jest realne, zwłaszcza po wyrokach w sprawie mBanku . Widać, że sądy raczej przychylają się do racji konsumenckich.

Rozmawiał Piotr Brzózka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kredyty we frankach były ryzykowne [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki