Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król dopalaczy znów na ławie oskarżonych. Próbował uprowadzić swojego wspólnika

Wiesław Pierzchała
Maciej Stanik / archiwum
Druga rozprawa na procesie 28-letniego Dawida B., zwanego królem dopalaczy, odbyła się w Sądzie Rejonowym Łódź Śródmieście. Prokuratura zarzuca mu porwanie wspólnika Bartosza Ś., którego zmusił do oddania 14,8 tys. zł i paczki z dopalaczami wartej 2 tys. euro. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadają wynajęci uczestnicy porwania: 27-letni Łukasz K. i 24-letni Jacek C.

Do porwania doszło wieczorem 30 czerwca 2014 roku na parkingu obok Pasażu Łódzkiego przy al. Jana Pawła II. Powodem porwania było to, że Bartosz Ś. dostał od króla dopalaczy 80 tys. zł na zakup od węgierskiego kontrahenta chemikaliów do produkcji dopalaczy i nie oddał mu ani towaru, ani pieniędzy. Bartosz Ś. wyjaśnił w poniedziałek w sądzie, że to była wina Węgra, który wziął pieniądze i nie przysłał paczki z towarem.

Dawid B. umówił się ze wspólnikiem na wspomnianym parkingu. Bartosz Ś. przyjechał z będącą w ciąży narzeczoną Małgorzatą F. (dziś jest jego żoną), która została w swoim aucie. Kiedy Bartosz Ś. wszedł do samochodu Dawida B. i usiadł na przednim siedzeniu, nagle jakiś osobnik, którego nie widział przy wsiadaniu, złapał go od tyłu za szyję. Następnie pojechali na pobliską ul. Wołową, gdzie przy bmw czekało na nich trzech mężczyzn. To tam Bartosz Ś. dowiedział się, co jest przyczyną porwania. Zażądano od niego, aby oddał paczkę z towarem lub pieniądze: 80 tys. zł plus 20 tys. zł jako prowizję dla porywaczy wynajętych przez Dawida B. Następnie wszyscy wrócili na parking, na którym została narzeczona pokrzywdzonego.

- Gdy Małgorzata podeszła do naszego auta i zobaczyła mnie osaczonego przez dwóch mężczyzn na tylnym siedzeniu, rozpłakała się - zeznał w sądzie Bartosz Ś.

Dodał, że porywacze powiedzieli mu wprost, że dlatego nic groźnego mu się nie stało, ponieważ sprawcy wiedzieli, iż jego narzeczona jest w ciąży. Następnie Małgorzata F. pojechała wypłacić pieniądze, dzięki którym jej parter miał zostać wypuszczony. Bartosz Ś., z porywaczami pojechał do domu swojej babci w rejonie Lasu Łagiewnickiego. Miał tam ukrytą paczkę z suszem roślinnym wartą 2 tys. euro, którą w ramach rozliczeń przekazał Dawidowi B. Natomiast Małgorzacie F. udało się zebrać prawie 15 tys. zł. Było to ciągle mało, więc porywacze dali porwanemu kilka dni na oddanie paczki z Węgier lub 100 tys. zł. Oskarżeni tego nie dostali, bo rano Bartosz Ś. zgłosił się na policję i opowiedział o uprowadzeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki