Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kropiwnicki: Rada Miejska na odwołanie zarobiła. A pani prezydent...

Marcin Darda
Jerzy Kropiwnicki, były prezydent Łodzi, odwołany w referendum.
Jerzy Kropiwnicki, były prezydent Łodzi, odwołany w referendum. Dziennik Łódzki/archiwum
Rada Miejska to jest instytucja, która stała się szkodliwa dla naszego miasta, wyrabia mu bardzo złą markę. Chciałbym przypomnieć, że ważne uzgodnienia jakie zostały zawarte z Davidem Lynchem, z Mordechajem Zisserem, ze światowej sławy architektami, zostały przez Radę Miejską podeptane. Dla partnerów to jest całkowicie niezrozumiałe, bo oni kalkulują, że skoro pani prezydent ma większość w Radzie, to uzgodnienia jakie się z nią zawiera, powinny być bez kłopotu realizowane. A nie są i ten problem rykoszetem o Łódź się obija. Z Jerzym Kropiwnickim, byłym prezydentem Łodzi odwołanym przez referendum w 2010 r., rozmawia Marcin Darda

Zgłoszono kolejny, drugi już w tej kadencji wniosek o odwołanie prezydent Łodzi, tym razem z Radą Miejską. Pan jest zaskoczony tą aktywnością referendalną?

Myślę, że w swoim czasie popełniono błąd ustawodawczy obniżając kryteria dotyczące odwołania, a to powoduje, że w każdym przypadku w którym prezydenta wybrano w drugiej turze, jego odwołanie jest całkiem możliwe. Jest tak dlatego, że na ogół przed drugą turą dochodzi do poparcia i koalicji tych, którzy w pierwszym terminie mieli swoich własnych kandydatów. Gdy nadarza się okazja, to podejmowane są inicjatywy dotyczące odwołania prezydenta, a z tego co wiem, bo w swoim czasie się tym interesowałem, wszędzie tam gdzie gdzie prezydent był wybrany w drugiej turze, to referenda były skuteczne.

Ale w największych polskich miastach się to nie zdarzyło, poza Łodzią, no i tylko tu jest tak wysoka aktywność wnioskowania o referendum.

Gdzieś się ta aktywność zacząć musiała.

Jak Pan ocenia zarzuty, które stawiają inicjatorzy ? Chodzi o "nietrafione inwestycje, które obciążają kieszenie łodzian" oraz m.in. "drastyczne podwyżki".

Tych zarzutów obecne władze Łodzi mogły się spodziewać, dlatego, że rzeczywiście podwyżki w różnego rodzaju opłatach miejskich były dosyć poważne. Co do inwestycji, trafionych czy nietrafionych, to zawsze się okazuje po jakimś czasie, a nie w trakcie, gdy te inwestycje są dokonywane. Ten argument zatem w tej chwili nie bardzo poddaje się ocenie. Poza tym osoby, które z tą inicjatywą wystąpiły niekoniecznie cieszą się dużym prestiżem społecznym w Łodzi, jeśli chodzi o ocenę ich troski obywatelskiej. A ponieważ już raz się zdarzyło, że inicjatywa społeczna na rzecz referendum okazała się mieć motywy ściśle osobiste ze strony tych, którzy ją podjęli, to w tym przypadku pojawi się zapewne spory zakres ostrożności.

Rzecznik prezydent Łodzi oświadczył, że w tym przypadku jest motyw osobisty. Ale mimo, że taki był też przed rokiem, to do referendum było bardzo blisko. Dopiero rozpaczliwy manewr prezydent Zdanowskiej z powołaniem Rady Mieszkańców tę groźbę oddalił. Zatem ów motyw osobisty wcale nie stoi w sprzeczności z tym, że ludzie mogą poczuć klimat do składania podpisów.

Potencjalnie taki klimat jest. Natomiast gdy ludzie zaczną analizować jaka jest prawdopodobna sekwencja dalszych zdarzeń, to myślę, że wiele entuzjazmu z tego ujdzie. Proszę zauważyć, że gdyby do referendum rzeczywiście doszło, to ono się ociera już o terminy wyborcze w czasie regularnym. Będzie na rok przed terminem wyborów. W takiej sytuacji premier bez popadania w konflikt z prawem może spokojnie mianować: w przypadku odwołania i pani prezydent, i radnych - komisarza. W przypadku odwołania tylko pani prezydent - pełniącego obowiązki prezydenta. Zważywszy, że pan premier jest z Platformy, Rada Miejska jest zdominowana przez Platformę i pani prezydent jest z Platformy, to byłby krąg, z którego dokonałaby się nominacja premierowska.

Niektórzy mówią, że zależy na niej posłowi Krzysztofowi Kwiatkowskiemu.

Nie jestem pewien, czy pan Krzysztof Kwiatkowski nie naraziłby się na zarzut nielojalności wewnątrzpartyjnej. Jak się z boku obserwuje to, co robi ta grupa radnych związana z ministrem Kwiatkowskim, to wygląda to tak, jakby oni koniecznie chcieli być z Platformy wyrzuceni. W tym świetle dziwne jest sformułowanie jakie znalazło się w tej ankiecie (sondaż MilwardBrown dla WSInf. - red.), czyli "Krzysztof Kwiatkowski jako kandydat niezależny z Platformy Obywatelskiej"... Nie wiem, czy kierownictwo Platformy, a w szczególności jej prezes, spokojnie by to potraktowali. Do tej pory prezes starannie dbał o to, by mu się w terenie nie wytworzył baron. Wobec powyższego jak pan minister Grabarczyk za bardzo urósł w siłę, to pojawiała się ochrona nad zwolennikami pana Kwiatkowskiego i pani Śledzińskiej-Katarasińskiej. Gdyby pan Kwiatkowski okazał się kandydatem na barona, to nie wiem jak zachowałaby się zwierzchność partyjna.

Czy Pana zdaniem Hanna Zdanowska i radni zarobili sobie na odwołanie?

Rada Miejska tak, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To jest instytucja, która stała się szkodliwa dla naszego miasta, wyrabia mu bardzo złą markę. Chciałbym przypomnieć, że ważne uzgodnienia jakie zostały zawarte z Davidem Lynchem, z Mordechajem Zisserem, ze światowej sławy architektami, zostały przez Radę Miejską podeptane. Dla partnerów to jest całkowicie niezrozumiałe, bo oni kalkulują, że skoro pani prezydent ma większość w Radzie, to uzgodnienia jakie się z nią zawiera, powinny być bez kłopotu realizowane. A nie są i ten problem rykoszetem o Łódź się obija. Czy przypuszcza pan, że gdyby były dobre stosunki z osobami o których tu mowa, to mogłyby się ukazywać tak krytyczne artykuły jak w ten w "The Sun" przedstawiające Łódź jako miasto niemalże wymarłe?

Tabloid zawsze znajdzie powód.

Ale nie wtedy, gdy Łódź jest stolicą festiwalu filmowego i festiwalu muzycznego znanego na całym świecie. A jak nie jest, to można po niej skakać jak się chce.

Czyli Rada na odwołanie zarobiła, a prezydent Zdanowska nie?

Nie jestem wielkim zwolennikiem przerywania kadencji. Uważam, że ocena powinna nastąpić na koniec kadencji. Ustawodawca dał zbyt łatwą możliwość pod tym względem. Od momentu, kiedy okazało się, że w takiej akcji referendalnej mogą uchować się osoby pod zarzutami prokuratorskimi, byle tylko miały solidne poparcie polityczne, to ja w tę instytucję zwątpiłem.

Czy fakt, że wniosek dotyczy również odwołania radnych zatrzyma opozycyjne PiS i SLD przed poparciem tego referendum?

Gdyby to oznaczało wpływ na kalendarz wyborczy, to myślę, że tak. PO jest na początku efektu kuli śniegowej - narastania niechęci społecznej, jaką kiedyś przeżyła AWS, a potem SLD. Zatem odwołanie Rady pod warunkiem możliwości przyspieszonych wyborów, pewnie sprawiłoby, że zaangażowanie partii w odwołanie Rady i prezydent byłoby duże. Elbląg będzie miał szanse na wybory, bo referendum zarządzono tam wystarczająco wcześnie. A tu nie jest pewne, czy odwołanie skutkowałoby nowymi wyborami, czy raczej nominacją komisarza.
Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki