Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Wawrzkiewicz: jestem dumna z tego, co się dzieje w Łodzi [WYWIAD]

rozm. Anna Gronczewska
Krystyna Wawrzkiewicz
Krystyna Wawrzkiewicz Dziennik Łódzki / archiwum
Rozmowa z Krystyną Wawrzkiewicz, wieloletnią kierownik Impresariatu Muzeum Miasta Łodzi.

Jest Pani łodzianką?

Nie z urodzenia. Na świat przyszłam w Krakowie. Jeszcze jako dziecko razem z rodzicami przyjechałam do Łodzi. I dalej tu mieszkam. Całe swoje życie przeżyłam w Łodzi i jestem bardzo związana z tym miastem.

Jakie obrazy Łodzi zapamiętała Pani z dzieciństwa?

Brudnej, brzydkiej, smutnej. Moja rodzina, która przyjechała z Krakowa tłoczyła się w małych mieszkaniach, ubogich. To był ten czas, że wiele osób zjeżdżało do Łodzi bo można było tu dostać pracę, mieszkanie. Mieszkania były nie najładniejsze, nie największe, ale były. Moi rodzice sprowadzili się tutaj, bo w pobliżu mieli swoje rodziny. Chcieli być po prostu bliżej nich. I tak zostało.

Była Pani za mała, by żałować, że opuszcza Kraków?

Tak, ale żałowałam tego potem, gdy dorosłam. Miałam taki okres w czasie studiów, gdy bardzo żałowałam, że nie mieszkam w Krakowie. Wtedy rozwijał się tam bardzo ruch studencki. Sama żałowałam, że nie jestem związana z krakowskim środowiskiem artystycznym. Tym bardziej, że miałam takie artystyczne skłonności. Choć i w Łodzi starałam się je rozwijać. Byłam związana z teatrem studenckim "Pstrąg". Jeszcze jako uczennica ostatniej klasy gimnazjum numer 10 przy alei Kościuszki. Po maturze dostałam się do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej.

Łódź z czasem Pani jednak polubiła?

Polubiłam, bo wciągnął mnie ruch studencki. Zrozumiałam, że w tym mieście jest moje miejsce. Tu założyłam rodzinę, w Łodzi urodziła się moja córka. Poza tym udało mi się realizować to, co było najistotniejsze. Moja praca była moją pasją. Co może się rzadko zdarza. Pracowałam i kochałam to co robię.

Tyle lat pracowała Pani w niezwykłym miejscu, Pałacu Poznańskiego...

No tak. Niezwykli byli ludzie z którymi pracowałam, to miejsce i pomysły na nie. Te wnętrza same inspirowały. Przyszedł mi pomysł, by reaktywować dawne, dobre zwyczaje salonów artystycznych- literackich, muzycznych. To tu się spełniało. Mogę się czuć spełnionym zawodowo człowiekiem.

Ilu artystów występowało w Pałacu Poznańskiego?

Nigdy tego nie liczyłam. Impresariat Muzeum Miasta Łodzi prowadziłam 25 lat. Średnio rocznie było dwanaście imprez... Pierwszym artystą, którego zaprosiłam i otwierał działalność Impresariatu był Wojtek Młynarski. Znałam go jeszcze z czasów studenckich, spotykaliśmy się podczas Warszawskiej Giełdzie Piosenki organizowanej w kawiarni Nowy Świat. Od tego czasu czułam się z nim zaprzyjaźniona. Cenię go też jako wybitnego twórcę. Duży sentyment mam też do artystów, którzy często występowali w Pałacu Poznańskiego, a w grudniu zakończyli moją działalność w Impresariacie. To Alicja Majewska, Włodek Korcz i Zbyszek Wodecki. Jeśli swoją działalność miałam zakończyć wieczorem wigilijnym, to wymyśliłam że muszą to być kolędy zaaranżowane przez Włodka, zaśpiewane prze Alę, Zbyszka. Towarzyszyła im Ania Pietrzak. Trudno wymienić wszystkich artystów, którzy przez te lata występowali w pałacu.

Gdy tu przyjeżdżali, to pokazywała im Pani Łódź?

Tak. Tyle, że wielu z nich pochodziło z tego miasta, jak choćby Włodek Korcz. Inni, jak Zbyszek Zamachowski czy Wojtek Malajkat kończyli tu szkołę filmową. Specjalnie nie musiałam im miasta pokazywać. Włodek Korcz skończył w Łodzi Akademię Muzyczną i dla tej szkoły napisał wielką operę.

Jak dziś Pani patrzy na Łódź?

Cieszę się, że się zmienia i jestem bardzo dumna z tego, co się w niej dzieje. Owszem zawsze jest niedosyt, chcielibyśmy więcej. Przede wszystkich mieć więcej funduszy, choćby na działalność Muzeum Miasta Łodzi, w którym dzieje się wiele rzeczy. Nie tylko organizowane są wystawy, ale też działania paraartystyczne. Pomysłów jest mnóstwo, tylko brakuje funduszy.

Kończy Pani pracę w Muzeum Miasta Łodzi. Nie żal Pani odchodzić?

Na pewno żal. To przecież mój drugi dom. Wydaje mi się, że nie zakończę jednak swojej działalności. Może przeniosę ją do innego, mniejszego salonu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki