Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kwiatkowski: kiedyś zawsze drugi, teraz wyrasta na szeryfa

Marcin Darda
Krzysztof Kwiatkowski wyrasta na szeryfa w rządzie Donalda Tuska.
Krzysztof Kwiatkowski wyrasta na szeryfa w rządzie Donalda Tuska. Krzysztof Szymczak, archiwum
W Łodzi przez lata mówili o nim Drugi, bo zawsze był na drugiej linii frontu. Ale teraz już prawie nikt o tym nie pamięta. Najpierw wiceprezydent Zgierza, potem wiceszef łódzkiego sejmiku, potem wiceminister sprawiedliwości. A choć resort sprawiedliwości objął niecały rok temu, w wyniku afery hazardowej, teraz wyrasta na jedną z czołowych postaci rządu Donalda Tuska. A dzięki skutecznej walce z dopalaczami ma szansę stać się nawet głównym szeryfem rządu PO-PSL.

Karierę polityczną zaczynał jako 17-latek, w 1989 r. wstąpił do Federacji Młodzieży Walczącej. Jakieś 15 lat temu w Łodzi przylgnął do niego wizerunek radykalnego zadymiarza. W kraju rządziła wówczas koalicja SLD z PSL, a Kwiatkowski i jego brat Sebastian organizowali legalne manifestacje, ale zawsze naprzeciw nich stawała policja i kończyło się pałowaniem.

Krzysztof Kwiatkowski wyglądał wtedy jak prawicowy ekstremista. Tyle że krótkie włosy nie miały nic wspólnego z ideologią, tylko były efektem chemioterapii. Z nowotworem wygrał, bo jak przyznaje, nie wiedział, że stoi na straconej pozycji. O tej najważniejszej walce w swoim życiu często opowiada, jak mówi, by dodać otuchy innym chorym. Wtedy potrzebna mu była wola walki, co innego polityka, tu przetrwać pozwala tylko niesamowity instynkt.

Pokonał nowotwór, ale walczył również w polityce. Teraz zapewnia premierowi spokój w resorcieA Kwiatkowski uważany jest za takiego polityka, który wie, kiedy zmienić front, tak jak wiedział, kiedy rozstać się z oskarżanym o esbecką przeszłość wicepremierem Januszem Tomaszewskim i zbliżyć do Mariana Krzaklewskiego w czasie rządowego kryzysu AWS w 1999 r. A to właśnie Tomaszewski, szara eminencja rządu Jerzego Buzka, otworzył przed młodym prawnikiem drzwi do wielkiej polityki. Polecił go Buzkowi jako osobistego sekretarza. Dla Buzka był jak cień, każdy, kto chciał zamienić z premierem choćby słowo, musiał się przebić przez Kwiatkowskiego. 10 lat temu "Polityce" opowiadał, że jego numer telefonu to kontakt z premierem 40-milionowego kraju, a liczba połączeń to średnio 46 na godzinę. Dodał, że są chwile, kiedy ma ochotę wrzucić telefon do sedesu.

Angaż u Buzka to była tylko przerwa w jego aktywności samorządowej. Już w czasie prawniczych studiów na Uniwersytecie Łódzkim, od początku lat 90. należał do Porozumienia Centrum (opuścił tę partię w 1997 r.). Najpierw, od 1998 r., był radnym Zgierza, a od 2002 r. wiceprezydentem. Kwiatkowski chwalił się na koniec kadencji, że gdy zasiadł w fotelu, miasto było zadłużone na ponad 60 proc. budżetu. Gdy odchodził, długi były mniejsze o jedną trzecią, a gmina zajęła drugie miejsce w kraju w pozyskiwaniu dotacji z UE.

Dwa razy startował do Sejmu, ale bez sukcesów. Przegrał też z Jerzym Kropiwnickim walkę o prezydenturę Łodzi w 2006 r. Startował jako kandydat Platformy, do której wstąpił w 2004 r. Poparło go 44 proc. łodzian.
Porażka w walce o prezydenturę Łodzi nie zaszkodziła jednak Kwiatkowskiemu, przeciwnie: zmotywowała go do pracy, tak jak wiele razy wcześniej. W wywiadzie dla "Vivy" udzielonym Krystynie Pytlakowskiej wyznał, że w dzieciństwie koledzy mówili na niego: czołg, bo nigdy się nie poddawał. "Mobilizuje mnie, gdy coś nie idzie prosto. Przeszkód nie przyjmuję do wiadomości po prostu. Zawsze trzeba przynajmniej spróbować. Inaczej człowiek biłby się z myślami, że miał szansę, a jej nie wykorzystał" - powiedział "Vivie".

Dlatego przyszły minister sprawiedliwości po własnej porażce wyborczej szybko rzucił się w wir walki o Parlament Europejski i poprowadził kampanię Jerzego Buzka, który zdobył ponad 173 tys. głosów. Był to najlepszy wynik w kraju. Jednocześnie młody polityk pracował na własne nazwisko, kandydując do sejmiku województwa łódzkiego. Z powodzeniem, bo został jego wiceprzewodniczącym.

Ale potem przyszły przedterminowe wybory 2007 r. i sukces, którego w łódzkim okręgu w takiej skali nie doświadczył jeszcze żaden z polityków. W wyborach do Senatu głosowało na niego aż 164 tys. ludzi. Skąd ta popularność? Jedni mówią, że kocha błyski fleszy, inni powtarzają, że to nie parcie na szkło, a zwykły pragmatyzm, bo przecież kampania wyborcza zaczyna się następnego dnia po wyborach. Inne głosy? Że jest ambitny i niesamowicie pracowity, a na konferencjach nigdy nie sprzedaje blagi, tylko konkrety i efekty swojej ciężkiej pracy. I to chyba najbliższa prawdy opinia, bo gdy składał rezygnację z szefowania komisji, bo został mianowany na stanowisko wiceministra sprawiedliwości, brawo bili mu nawet senatorowie z PiS.

Wówczas wydawało się, że jego polityczni protektorzy to konserwatyści związani z Jarosławem Gowinem, ale powiadało się również, że to m.in. Mirosław Drzewiecki i Cezary Grabarczyk podsunęli Tuskowi Kwiatkowskiego jako bezpiecznikiem na pomysły Andrzeja Czumy. Dziś zmieciony z politycznej sceny Drzewiecki już się nie liczy, zatem w łódzkiej PO Kwiatkowski rywalizuje tylko z Grabarczykiem - i trzeba przyznać, ostatnio przegrywa.

Ale wygrywa za to walkę w rządzie. Fotel ministra sprawiedliwości swego czasu był najgorętszym krzesłem w gabinecie Tuska, zmieniło się to po przyjściu właśnie Kwiatkowskiego, bo on nie daje pola do krytyki nawet jastrzębiom z PiS. A to dla premiera duży komfort. Poza tym Kwiatkowski może być inwestycją Tuska ze względu na znajomości w PiS, bo minister był kiedyś w Porozumieniu Centrum Jarosława Kaczyńskiego.

Dziś Kwiatkowski jest bardziej technokratą niż politykiem. Słucha nie partii i kolegów, tylko Tuska. Jako minister zachowuje się modelowo: mówi tyle, ile potrzeba, a czasem nawet mniej. Pamięta, że jego były pryncypał Andrzej Czuma spakował się z resortu za jedno zdanie za dużo. Nawet politycy PiS nie atakują Kwiatkowskiego. Po śmierci Artura Zirajewskiego, jedynego świadka w sprawie morderstwa Marka Papały, to Zbigniew Ziobro w zarodku zdusił dyskusję, czy Kwiatkowski powinien zapłacić za tę śmierć stanowiskiem. Po prostu stwierdził, że Kwiatkowski zachował się wzorowo.

A teraz w związku z walką z dopalaczami akcje Kwiatkowskiego idą w górę. Ponoć na spotkaniach Rady Ministrów Donald Tusk tylko do ministra sprawiedliwości zwraca się w formie zdrobniałej. Per Krzysiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki