Hanna Gill - Piątek w interpelacji do ministra Dariusza Piontkowskiego (PiS), że "o wszystkich polskich noblistach w szkołach podstawowych i średnich uczą się uczniowie polskich szkół", bo "w kanonie lektur są utwory Henryka Sienkiewicza, Władysława Reymonta, Czesława Miłosza i Wisławy Szymborskiej".
"- Dlatego naturalne byłoby, gdyby do spisu lektur dołączyła także obecna laureatka Literackiej Nagrody Nobla Olga Tokarczuk - argumentuje dalej posłanka. - Dziś na liście lektur obowiązkowych w podstawie programowej do języka polskiego dla czteroletniego liceum ogólnokształcącego i pięcioletniego technikum jest opowiadanie Olgi Tokarczuk "Profesor Andrews w Warszawie" z tomu "Gra na wielu bębenkach". Ale to stanowczo za mało. Jestem przekonana - i zapewnie nie jestem w tym poglądzie odosobniona - że powieści noblistki zasługują na to, by uczyć młodzież na ich podstawie."
Tymczasem politycy PiS dotąd Tokarczuk, jej literatury i jej światowej nagrody, swymi opiniami raczej nie rozpieszczali. Wicepremier Piotr Gliński przyznał, że próbował przeczytać jej książkę, ale mu się nie udało, a wicepremier Jacek Sasin stwierdził, że "nie czytał, i nie przeczyta". Według większośći polityków PiS decyzja Komitetu Noblowskiego była "polityczna", a przemówienie Tokarczuk "antypolskie". Sam minister Piontkowski łódzkiej posłance jeszcze nie odpowiedział, jednak na podobne pytania w mediach już wcześniej odpowiadał. Stwierdził m.in., że "nauczyciele mają dużą swobodę w kształtowaniu treści, które przekazują na lekcjach".
– Mogą zająć się kolejnym laureatem Nagrody Nobla. Mogą to zrobić też na godzinach wychowawczych. Nie widzimy tutaj żadnych przeszkód – stwierdził minister Piontkowski.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?