Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kszczot: zepsuł się klimat wokół kadry [FILM]

Bogusław Kukuć
Adam Kszczot liczy na medal na Igrzyskach w Londynie
Adam Kszczot liczy na medal na Igrzyskach w Londynie DziennikŁódzki/archiwum
Z Adamam Kszczotem (RKS Łodź) halowym mistrzem Europy na 800 m, młodzieżowym mistrzem kontynentu, finalistą MŚ w Daegu rozmawia Bogusław Kukuć.

W mistrzostwach świata w Daegu polscy biegacze na 800 m jako nieliczni zrealizowali plan minimum. Czy medalistów mistrzostw Europy z Barcelony nie stać było na podium?
- Marcin Lewandowski zajął czwarte miejsce, ja byłem szósty. Mam trochę niedosyt, bo byłem dobrze przygotowany, a mój osobisty plan zakładał medal. Ale cieszę się. Który z Polaków może powiedzieć, że jest szósty na świecie w swojej specjalności? Wygrał przecież rekordzista świata, a z Europejczyków wyprzedzili mnie jedynie Rosjanin Borzakowski i Lewandowski. Mam tylko 22 lata i tej imprezie zdobyłem nowe doświadczenia.

Czy mogło być w finale lepiej, bo obaj eliminacje i półfinały rozegraliście perfekcyjnie?
- Na ostatnich metrach eliminacji oglądałem się na prawo i lewo, bo bałem się zaskakującego finiszu któregoś z rywali, ale w półfinale już tego nie robiłem, bo kontrolowałem sytuację, patrząc na telebim, a przede mną był tylko późniejszy złoty medalista David Rudisha. Choć w Daegu rozgrywano biegi na miejsca, a nie na wynik i stąd tylko jeden rekord świata w sztafecie 4x100 m z rewelacyjnym Boltem na ostatniej zmianie, to jednak w finale 800 m tempo pierwszych 200 m było szybkie. Po 150 metrach spadłem o dwie pozycje w stosunku do tego, co zaplanowałem. Później ustawiałem się tuż za plecami Borzakowskiego, ale wbiegł mi w drogę Amerykanin Symmonds. Z wyjątkiem prowadzącego Rudishy, co najmniej pięciu finalistów wykonywało podobne ruchy. Każdy z nas miał jakiś trudny moment zawahania. Liczyła się rutyna, a ja, mimo że czułem moc, to jednak 180 m przed metą znalazłem się w takiej pozycji, że najsilniejszej mojej broni, czyli ataku na ostatnich metrach, nie mogłem wykorzystać. Mimo że na finiszu 800 m czasem dochodzi wręcz do walki na łokcie, to nie zamierzam nabierać masy, bo przy mojej wadze startowej 67 kg czuję się pewnie i nie boję się przepychanek.

Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, mówił Pan, że w Londynie powalczy o medal. Dotąd zapowiedzi się sprawdzały. Był medal ME w Barcelonie, dwukrotnie młodzieżowe mistrzostwo Europy w Kownie i Ostrawie, złoto w hali Bercy w Paryżu w halowych mistrzostwach kontynentu.
- W roku olimpijskim przygotowywać się będę do halowych mistrzostw świata i do startu w igrzyskach olimpijskich w Londynie. Zimowy szczyt formy osiągam zwykle łatwo. Zaś z treningów do MŚ w Korei Południowej wyciągniemy wnioski wraz z moim trenerem w Rudzkim Klubie Sportowym Stanisławem Jaszczakiem, co do progów tlenowych, elementów siłowych i technicznych. Już mamy rozpisane plany, które mają ułatwić bój o pierwszy medal olimpijski w mojej karierze. Będę trenował w portugalskim Monte Gordo, na zgrupowaniu w RPA oraz w St. Moritz na wysokości 1800 metrów. W szwajcarskim kurorcie będę po raz czwarty. Właśnie wtedy ponoć najlepiej organizm się wzmacnia. Wystartuję w jakimś mityngu, ale głównym celem będzie Londyn.

Czy jak biały junior zaczyna uprawiać biegi, to czy jest sens, by katował się ciężkimi treningami do wieku seniora, skoro i tak w mistrzostwach świata przegra z czarnoskórymi biegaczami? W biegach w Daegu tylko na 400 m przez płotki zwyciężył biały biegacz.
- Na tej zasadzie to biali nie powinni uprawiać np. koszykówki.Rzeczywiście, np. na Jamajce jest więcej talentów sprinterskich, a w Afryce niektóre plemiona są z natury wytrzymalsze i bieganie na średnie i długie dystanse przychodzi im łatwiej. Ale ich sukcesy mają podstawy głównie w masowości. W Afryce na test biegowy przychodzi 400 dziewcząt i chłopców. W całej Łodzi nie wiemy, czy jest 20 chętnych do trenowania wyczynowego biegów średnich i długich. W niektórych rejonach Afryki bieganie to jedyna szansa zrobienia kariery. Bieganiem pokonują czasem duże odległości po bezdrożach i to jest dla nich naturalne. Ale jestem wiecznym optymistą i wierzę, że jesteśmy w stanie pokonać ciemnoskórych rywali. Może w Londynie.

Po niezbyt udanym występie w MŚ klimat wokół Klubu Polska Londyn 2012 pogorszył się. Czy pomoc dla najlepszych zostanie utrzymana?
- Nie jestem na najwyższej półce tego klubu, przez co czuję się trochę niedoceniony przez PZLA, a tylko na tzw. ścieżce indywidualnej. Komfort psychiczny, środki na przygotowania, odżywki i życiowe potrzeby zapewnia mi przede wszystkim Orlen Płock. Jeśli uda mi się wywalczyć olimpijski medal, to będzie w tym zasługa też tej spółki giełdowej.

Plany startowe w tym sezonie?
- Wylatuję do Włoch, do Rieti na mityng, który odbędzie się w sobotę. Z silną obsadą. Pobiegnie między innymi rekordzista i aktualny mistrz świata Kenijczyk Dawid Rudisha oraz mój kolega i zarazem rywal z reprezentacji Marcin Lewandowski. Organizatorzy postarali się o zapewnienie szybkiego tempa od początku biegu. Nie zdziwię się, jeśli tam poprawię rekord życiowy, który zarazem jest rekordem województwa łódzkiego. Może uda się wymazać dziesięcioletni rekord Polski Pawła Czapiewskiego 1.43,22. Wystartuję także 16 września w mityngu Diamentowej Ligi w Brukseli i 20 września w Memoriale Kamili Skolimowskiej w Warszawie.

A cele pozasportowe?
Jestem na ostatnim semestrze studiów inżynierskich na Politechnice Łódzkiej. Chciałbym startować w Londynie jako inżynier. Nie zamierzam zmieniać klubu z RKS Łódź, trenera ani dziewczyny. Byłoby fajnie, gdyby Renata poślubiła medalistę olimpijskiego z Londynu.

Wkrótce film z wywiadu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki