Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto do Europarlamentu? Szachy na wyższym poziomie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Rozpoczęło się odliczanie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Państwowa Komisja Wyborcza zakończyła rejestrację komitetów, które wystawią swoich kandydatów na eurodeputowanych.
Rozpoczęło się odliczanie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Państwowa Komisja Wyborcza zakończyła rejestrację komitetów, które wystawią swoich kandydatów na eurodeputowanych. Archiwum Polska Press
Czy wybory europejskie są świętem jedynie dla euroentuzjastów albo eurosceptyków? Czy głosowanie do Parlamentu Europejskiego przyciągnie większą liczbę polskich obywateli niż miało to miejsce przy okazji wyborów samorządowych? Dla Polski będzie to piąta europejska elekcja.

Rozpoczęło się odliczanie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Państwowa Komisja Wyborcza zakończyła rejestrację komitetów, które wystawią swoich kandydatów na eurodeputowanych. Zarejestrowało się łącznie 35 ugrupowań, w tym oczywiście najważniejsi gracze krajowej sceny politycznej. Wybory europejskie odbędą się za 45 dni – 9 czerwca. W tym czasie PKW zarejestruje m.in. kandydatów zgłoszonych przez poszczególne komitety.

Lokomotywy do ustalenia

Na 52 obecnie eurodeputowanych z Polski (w zbliżających się wyborach będziemy wybierać o jednego więcej), jest sześciu byłych premierów Rzeczpospolitej, kilkunastu byłych ministrów i wiceministrów różnych resortów, naukowcy, politycy młodszego pokolenia, z którymi ich partie wiążą nadzieje w przyszłości (to choćby Patryk Jaki z Suwerennej Polski czy Łukasz Kohut z Lewicy) ale też jeden z byłych, znakomitych polskich piłkarzy (Tomasz Frankowski). Niemal wszystkich łączy spora rozpoznawalność, ale też zasługi dla własnych ugrupowań politycznych.

Formuła wyborów europejskich promuje właśnie tzw. lokomotywy wyborcze, startujące przeważnie z pierwszych miejsc listy. I pod kątem przygotowania odpowiednio silnych list, wzmocnionych przez najbardziej rozpoznawalnych kandydatów, trwają obecnie prace w łonie ugrupowań.

- Układanie list kandydatów do wyborów europejskich to są szachy na wyższym poziomie. Tu zbiega się bardzo wiele interesów. Obok oczywiście głównego celu, jakim jest dla poszczególnych komitetów wprowadzenie do Europarlamentu jak największej liczby własnego ugrupowania, jest co najmniej kilka innych. Jednym z nich, zwłaszcza dla polityków, jest status europarlamentarzysty. Daje on duże profity zarówno w postaci diet, jak i późniejszych uprawnień, dodatków do emerytury. To silna motywacja. Dla niektórych potencjalnych kandydatów istotny będzie także immunitet europejskiego deputowanego. Dziś rozwój wydarzeń pokazuje, że władza jest konsekwentna i zdecydowana, żeby próbować przynajmniej pociągnąć do odpowiedzialności aktorów politycznych poprzedniego rządu. W związku z tym dla niektórych chroniona funkcja europosła może być sposobem na zabezpieczenie przed ewentualnymi sankcjami prawnymi. Chodzi również o usytuowanie poszczególnych kandydatów w strukturach partyjnych. Niektórzy politycy wybierają europarlament jako swoistą poczekalnię, miejsce oczekiwania na lepszą koniunkturę własnej partii w kraju – mówi dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

Odpowiedzialność kontynentalna

W Brukseli w mijającej powoli kadencji Pomorze reprezentowali Magdalena Adamowicz, Janusz Lewandowski – oboje z Koalicji Obywatelskiej oraz Anna Fotyga z Prawa i Sprawiedliwości. Pięć lat temu do Parlamentu Europejskiego dostali się reprezentanci PiS, oraz PO, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy. Trzy ostatnie ugrupowania, w tamtym czasie w opozycji do rządzącego PiS, do eurowyborów szły pod wspólnym szyldem Koalicji Europejskiej (dodatkowo tworzyło ją wiele mniejszych ugrupowań, w tym m.in. Zieloni). Formuła ta została uznana za nieudany eksperyment (nie udało się wówczas wygrać z będącym u szczytu popularności PiS, które wprowadziło do PE więcej swoich reprezentantów, głównie przez Ludowców, którzy jako pierwsi opuścili KE. I w zbliżających się wyborach partie tworzące obecnie rząd wystartują osobno.
Obok głównych partii (KO, PiS, Lewica, Trzecia Droga), wśród 35 zarejestrowanych komitetów jest kilka mających w nazwie Konfederację, a także kilka sygnowanych przez polexit -czyli opowiadających się za wyjściem naszego kraju z Unii Europejskiej.
To zresztą dość charakterystyczny element tej elekcji, mobilizującej w znacznym stopniu przeciwników Wspólnoty i obecności w niej Polski. Do tej pory mobilizacja ta była nieudana.

Komentatorzy wskazują natomiast, że wybory do PE mogą być bardziej „polityczne” od niedawnych wyborów samorządowych, wpisywać się w emocjonalny podział w krajowym dyskursie (na linii PiS – KO) i, co za tym idzie, mobilizować elektorat. W związku z tym europejska elekcja może mieć wyższą frekwencję, zarówno niż elekcja samorządowa oraz eurowybory sprzed pięciu lat.

- Wybory do Parlamentu są nie mniej ważne niż wybory krajowe. Coraz więcej ważnych, strategicznych decyzji zapada w łonie struktur Unii Europejskiej. Dlatego bardzo ważne jest, by zasiadali w nich ludzie, którzy nie reprezentują jedynie perspektywy partyjnej, a szerszej polityki, mających wysokie poczucie odpowiedzialności krajowej, czy wręcz europejskiej. Spory polityczne są w Polsce są ważne dla nas, ale w skali na przykład rozstrzygania decyzji o Zielonym Ładzie one mają o wiele mniejsze znaczenie – zaznacza Jarosław Nocoń.

Politolog podkreśla również wagę warsztatu na wysokim poziomie, często decydujących o skuteczności zakulisowych, kuluarowych ustaleń w PE.

- Niezwykle trudne może być dla polityka kierowanie się etyką odpowiedzialności niż etyką przekonań. Bo o ile np. spory światopoglądowe na scenie lokalnej są dla polityka najbardziej znaczące, bo mogą decydować o związkach z elektoratem, to w skali europejskiej mogą mieć znacznie mniejszą wagę. Znacznie ważniejsze jest kierowanie się przewidywaniami, tym jak decyzje wpływać będą na bezpieczeństwo mieszkańców kontynentu czy nawet świata? Podałem akurat przykład bezpieczeństwa, bo on pokazuje pewien mechanizm. Ono opiera się na jak najbardziej racjonalnych, obiektywnych analizach, przesłankach, aniżeli na sferze poglądów. Niezależnie od tego, czy ktoś jest prawicowcem czy lewicowcem, liberałem czy konserwatystą to z perspektywy bezpieczeństwa w skali geopolitycznej, strategicznej musi znaleźć kompromis – wskazuje Jarosław Nocoń.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki