Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto dorabia się na żłobkach?

Joanna Leszczyńska
Joanna Leszczyńska
Joanna Leszczyńska Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
"Pszczółka" i "Zaczarowana Kraina Puchatka" - nazwy najbardziej znanych dziś żłobków w Polsce brzmią słodko. Ale już wiemy, że słodko dzieci tam nie miały. Matki tych maluchów płaczą z bezsilności. A dziennikarze pytają fachowców od opieki nad dziećmi, czy to margines, czy poważny problem.

Nawet jeśli jest to margines, to jest to margines na całą stronę, trzymając się szkolnego słownictwa. A chamstwo, prymitywizm i kompletny brak etyki zawodowej w tak delikatnej materii jak opieka nad bezbronnym dzieckiem musi oburzać, nawet jeśli większość żłobków działa modelowo.

Te skandaliczne przypadki zostały ujawnione akurat w sytuacji, kiedy Polska przeżywa jeden z największych kryzysów demograficznych w historii. Wśród wielu recept wyjścia z tej zapaści, na czołowym miejscu zawsze wymienia się zwiększenie dostępu do żłobków i przedszkoli. Z jednej strony posłowie zrobili dobrze, uchwalając ustawę o opiece nad dziećmi do lat 3, która sprzyja powstawaniu żłobków. Ale niestety, ustawodawcy zabrakło wyobraźni, gdyż zezwolił, by właściciele wszystkich typów żłobków, mieli aż trzy lata na zarejestrowanie działalności w wydziale zdrowia Urzędu Miasta. Termin obowiązkowych rejestracji minie zatem dopiero w kwietniu 2014. Do tego czasu żłobki mogą działać jako zwykła działalność gospodarcza, nie podlegając żadnym wymogom jak i żadnej kontroli samorządu.

Owszem, teraz minister pracy i polityki społecznej zapowiada kontrolę ministerstwa w "Pszczółce". No bo sytuacja jest nadzwyczajna. Poza tym trzeba wyjść twarzą wobec opinii publicznej. Ministerstwo zastanawia się też nad skróceniem do roku czasu rejestracji żłobków. I już wieszczy trudności, że to może być niezgodne z konstytucją. A ja zastanawiam się, dlaczego nikt wcześniej nie pomyślał (ustawa żłobkowa była szeroko dyskutowana i konsultowana), że taki trzyletni okres dostosowania się właścicieli żłobków do wymogów cywilizowanego państwa, to danie przyzwolenia, by na żłobkach dorabiali się ludzie, którym brakuje klasy do tego, by choćby handlowali pietruszką.

Z kryzysem demograficznym trzeba walczyć z głową. Bo jeśli tej głowy na karku brakuje, to efekt może być odwrotny do zamierzonego. Takie żłobki jak "Pszczółka", czy "Zaczarowana Kraina Puchatka" tylko zniechęcają do posiadania dzieci.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki