Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest winny temu, że GKS Bełchatów ma kłopoty?

Paweł Hochstim
Prezes GKS Marcin Szymczyk musi pokonać bunt piłkarzy
Prezes GKS Marcin Szymczyk musi pokonać bunt piłkarzy Dariusz Śmigielski
Ostatnie miejsce w tabeli, piłkarze skarżący klub do PZPN, wreszcie bezowocne poszukiwanie przez tydzień trenera - tak wygląda dzisiaj rzeczywistość w PGE GKS Bełchatów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że czas wielkiej piłki w tym mieście się kończy. A gdy już się skończy, to wiele osób będzie miało moralnego kaca. Bo GKS przez lata był studnią bez dna, a dzisiaj musi za to płacić.

- Jeśli chcę zatrudnić piłkarza, który ma także ofertę z klubu z większego miasta, to muszę mu zaproponować dwadzieścia procent większe zarobki - powiedział kiedyś jeden z prezesów GKS w czasach, gdy klub ten uchodził za bogaty. Pomijając kilka pojedynczych przypadków piłkarzy związanych emocjonalnie z GKS, większość tych, która tam się pojawiła robiła po prostu skok na kasę. A wśród szefów klubu nigdy nie było takiego, który umiałby to zmienić.

Powodów obecnej sytuacji oczywiście jest wiele, ale gdyby w poprzednich latach, gdy klub otrzymywał od kopalni, później BOT, a na końcu PGE dziesiątki milionów złotych, zaoszczędzić trzydzieści procent, nikt dzisiaj nie musiałby obawiać się o najbliższą przyszłość GKS.

Gdy w 2007 roku bełchatowski klub na własne życzenie przegrał pewne wydawałoby się mistrzostwo Polski (dziś, po latach, można już to tak nazwać i nie cieszyć się z wicemistrzostwa i jedynego w historii awansu do europejskich pucharów), wiele osób oszalało. Ówczesny prezes Jerzy Ożóg został zobligowany przez radę nadzorczą do zatrzymania w klubie wszystkich piłkarzy i trenera "za wszelką cenę". Gdy dowiedzieli się o tym zawodnicy, zaczęli stawiać kosmiczne żądania. A Ożóg, choć był najlepszym prezesem w historii klubu, nie mógł nic zrobić.

Ostatnie kontrakty z tamtego czasu wygasły z końcem poprzedniego sezonu, ale klubowa kasa została wyczyszczona ze wszystkich pieniędzy. Dzisiejszy szef GKS Marcin Szymczyk, już bez wsparcia PGE SA na poziomie kilkunastu milionów złotych rocznie, musi sobie jeszcze radzić z długami, czy choćby bieżącą pensją Dawida Nowaka, zupełnie nieprzystającą ani do realiów klubu, ani do korzyści wynikających z jego zatrudniania.

Doszło do tego, że dwunastu byłych i obecnych (tych obecnych jest dziewięciu) piłkarzy GKS złożyło do PZPN wnioski o odebranie licencji bełchatowskiemu klubowi. Powodem są oczywiście zaległości finansowe. Zgoda - każdy, kto ma podpisaną umowę na określoną kwotę powinien tę kwotę otrzymywać w terminie. Ale piłkarze powinni też brać pod uwagę, że zarabiają nieprzyzwoicie dużo, klub ma kłopoty finansowe, a, jakby nie było, to z winy ich słabej na stadion przychodzi garstka widzów. I to z ich winy telewizja nie chce pokazywać meczów PGE GKS w tzw. "prime time'ie", za co wypłacane są dodatkowe pieniądze. Zrozumiałbym wszystko, gdyby piłkarze w ogóle nie dostawali pieniędzy. Ale niespełna miesiąc temu dostali po dwie pensje. Niektórzy po ok. 100 tys. zł, czyli więcej, niż ciężko pracujący górnik przez rok...

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki