Wyszkowski zapewniał potem: "Tu nie chodzi o śledzenie ekshumacji, ale o krótką modlitwę za przyjaciółkę, która jest niepokojona po śmierci." Jakoś trudno mi uwierzyć w ten rzekomo wyłącznie religijny charakter ich obecności na cmentarzu, bowiem do końca ekshumacji przed cmentarną bramą stała kilkunastoosobowa grupa, związana m.in. z klubem "Gazety Polskiej" i posłanka Anna Fotyga, trzymająca transparent "Żądamy prawdy o Smoleńsku".
Pewnie, że wszyscy chcemy poznać tę prawdę, nie tylko rodziny i znajomi ofiar. Ale niech to się odbywa w spokoju, bez partyjnych szyldów w tle i fałszywej troski o "niepokojoną przyjaciółkę."
Chcemy wiedzieć, czy rzeczywiście rosyjska dokumentacja sekcji zwłok Anny Walentynowicz była sporządzona niedbale i czy na pewno w grobie złożone jest jej ciało. Śledczy nie wykluczają bowiem, że zwłoki Walentynowicz leżą w grobie innej ofiary katastrofy. Gdyby tak było, byłaby to smutna metafora jej losów. I drogi życiowej, jaką przeszła ta najsłynniejsza suwnicowa Stoczni Gdańskiej, która w latach 50. wyrabiała jako spawacz 270 procent normy. A później jako współzałożycielka Wolnych Związków Zawodowych i działaczka "Solidarności" była znienawidzona przez aparat bezpieczeństwa, który chciał ją otruć. Później z wielkim trudem wywalczyła odszkodowanie za prześladowania. Tragiczna śmierć zakończyła jej trudne życie, w którym, jak w przypadku każdego człowieka, były wybory kontrowersyjne. Nad jej trumną powinno być cicho. Ale taka cisza psułaby szyki politykom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?