Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultowe seriale z łódzkim akcentem

Anna Gronczewska
Hans Kloss w odcinku "Ostatnia szansa" zmierza do łódzkiej "Honoratki"
Hans Kloss w odcinku "Ostatnia szansa" zmierza do łódzkiej "Honoratki" Dziennik Łódzki / archiwum
Bohaterów tych seriali zna każdy Polak. Rodak obudzony w środku nocy powie, kim był Hans Kloss i bezbłędnie wymieni załogę czołgu "Rudy". Zna przygody Janosika oraz jego zbójników: Pyzdry i Kwiczoła. Dla innych niezapomnianą produkcją jest historia Ani i Leszka z Bronką w tle. Albo dzieje mieszkańców kamienicy przy ul. Złotej 25. Sceny do wielu z tych seriali kręcono w okolicach Łodzi.

Ostatnio fanów "Stawki większej niż życie" zelektryzowała wiadomość, że będzie można oglądać dalszą część przygód Klossa i Brunera. Kręci ją Patryk Vega, a akcja rozgrywa się współcześnie. Tym razem Kloss, grany oczywiście przez Stanisława Mikulskiego, ma rozwikłać zagadkę śmierci generała MSW. Wtedy natyka się na starego znajomego, Brunera (Emil Karewicz)... W tle pojawią się tajne dokumenty, która chcą odzyskać zbrodniarze wojenni... Nowe przygody Klossa i Brunera obejrzymy najwcześniej wiosną przyszłego roku. Na razie oglądamy powtórki "Stawki większej niż życie".

Nieżyjący dziś Zbigniew Safjan, jeden ze scenarzystów "Stawki większej niż życie" wspominał, że zanim nakręcono serial, nadawano w odcinkach spektakl telewizyjny. Powstał on na zamówienie redakcji teatru sensacji. Do Safjana i drugiego scenarzysty Andrzeja Szypulskiego (występowali pod pseudonimem Andrzej Zbych), zgłosiła się jej kierowniczka. Poprosiła, by napisali historię z czasów wojny. Na wzór dała im radziecką książeczkę o historii agenta w niemieckiej armii. Uznali, że książka była zła i z niej nie skorzystali. Wymyślili własną historię. Stanisława Kolickiego, Polaka będącego radzieckim agentem w niemieckiej Abwerze, ukrywającym się pod mundurem Hansa Klossa, posługującego się kryptonimem J-23.

Autorzy "Stawki" zapewniali, że nie mieli pierwowzoru Klossa. Ale już po emisji serialu zgłosił się do nich Artur Ritter-Jastrzębski, generał Ludowego Wojska Polskiego. Powiedział, że to on był Klossem! W czasie wojny miał być sowieckim agentem działającym w tajnych służbach niemieckich w Warszawie. Po wojnie został funkcjonariuszem PRL-owskich służb specjalnych. Czy tak jednak było?
Scenarzyści przyznawali, że pisząc przygody Klossa wykorzystali kilka autentycznych faktów. Jak na przykład historię fabryki, którą wysadzał J-23. W rzeczywistości polski agent pomagał przy jej zniszczeniu.

Podobno scenarzyści przymierzali się do tego, by uśmiercić Klossa w szóstym odcinku serialu. Ówczesny szef telewizji Włodzimierz Sokorski podróżował wtedy po Śląsku. Tam powiedziano mu, że jeśli Kloss zginie, to nie będą głosować na niego w wyborach. Choć wybory nie były wtedy wolne, Sokorski przestraszył się. Wezwał na dywanik scenarzystów i stwierdził, że Kloss nie może zginąć.

W atelier łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych nakręcono większość scen serialu. Ale zagrały w nim też łódzkie obiekty i plenery. M.in. Park Poniatowskiego. Bruner strzelał do kuzynki Edyty w SPATiF-ie. Caffe Mocca w odcinku "Ostatnia szansa" zagrała słynna łódzka kawiarnia Honoratka. W "Stawce" wystąpił też rektorat i dziedziniec łódzkiej "filmówki". Plenery łódzkie zamieniły się w Turcję w odcinku "Cafe Rose". W pierwszym odcinku "Stawki" występuje plac przed sądem na Pl. Dąbrowskiego. Zagrał on wejście do siedziby radzieckich służb wywiadowczych.

Hansa Klossa zagrał Stanisław Mikulski. Teraz z sentymentem opowiada o "Stawce", choć rola Klossa zdeterminowała jego karierę. Polscy reżyserzy bali się obsadzać go w swoich filmach, bo kojarzył się z serialem. Dlatego wiele ról zagrał w Czechosłowacji, w NRD, na Węgrzech. Kiedy kręcono "Stawkę" wydawało mu się, że będzie to serial jego pokolenia, może następnego, a okazuje się, że już czwarte ogląda go z przyjemnością. Mikulski opowiada, że wielką popularność serial zdobył w Szwecji. Był nawet konkurencją dla odbywających się w tym samym czasie mistrzostw świata w hokeju.

- Wiele osób przerzucało kanał na "Stawkę", rezygnując z hokeja - wspomina Stanisław Mikulski. Wydano tam komiks i książkę o przygodach Klossa. W czasie wizyty w Szwecji w ciągu jednego dnia aktor podpisał 2,5 tysiąca autografów!
W serialu wystąpiło ponad stu aktorów. Większość widzów, wymieniając nazwisko drugiego bohatera "Stawki większej niż życie", wymienia jego serialowego przeciwnika, gestapowca Hermana Brunera, którego zagrał Emil Karewicz. Mało kto pamięta, że Karewicz pojawił się tylko w pięciu odcinkach serialu.

- A rola ta była zaplanowana tylko na jeden odcinek: "Kryptonim Edyta" - przypomina Emil Karewicz. Tak jednak spodobała się scenarzystom, że postanowili ją rozbudować. Aktor cieszy się, że choć grał czarny charakter, to zdobył sympatię widzów.

Na pewno o palmę pierwszeństwa wśród polskich seriali ze "Stawką większą niż życie" mogą rywalizować "Czterej pancerni i pies".

Przez wiele lat polskie podwórka i szkoły pełne były małych czołgistów. Ulubionym bohaterem młodych Polaków był Janek. Gdy na podwórku bawiono się w "Czterech pancernych i psa", każdy chciał być dowódcą "Rudego". Powodzeniem cieszyły się jeszcze Marusie i Lidki, choć zaszczytem było też mianowanie na Szarika. Dziś przygody dzielnej załogi czołgu "Rudy" przy kolejnych powtórkach telewizyjnych, oglądają ich dzieci i ...wnuki.

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w wielkich miastach i małych wsiach powstawały Kluby Pancernych. Tworzono załogi "Rudego". Mogły one liczyć dowolną liczbę członków, ale koniecznie musiało być w niej zwierzę. Niekoniecznie pies. Szarikiem były koty, rybki, a nawet żółwie. Do Klubów Pancernych należało 400-500 tysięcy dzieci. Gdy w 1970 roku organizowały egzaminy na kartę rowerową, to tylko w ciągu jednej niedzieli przystąpiło do nich 800 tysięcy dziewcząt i chłopców!

Franciszek Pieczka, aktor grający w "Pancernych" Gustlika Jelenia pamięta, że członkowie Klubów Pancernych budowali po wsiach budy dla miejscowych Szarików, wykładali je słomą.

Nakręcono 21 odcinków "Czterech pancernych i psa", choć serial miał się skończyć po siedmiu. Kiedy Janek odnajduje ojca, załoga dochodzi do Bałtyku i ginie Olgierd, dowódca "Rudego". Takie zakończenie miała też powstała równolegle książka.

- Popularność serialu była tak wielka, że Janusz Przymanowski zaczął pisać kolejne odcinki - wyjaśnia Marek Łazarz, autor książki "Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach".

Janusz Przymanowski, autor scenariusza i frontowy przyjaciel Wojciech Jaruzelskiego, przygody załogi "Rudego 102" napisał na podstawie autentycznych wspomnień polskich żołnierzy walczących na wschodnim froncie. Pisali do niego listy i opowiadali o swoim życiu,

- Gdy serial był emitowany to biegały za mną dzieci, 7- i 8-latkowie i wołały: "Tomek, nie piskaj"! - opowiada Wiesław Gołas, czyli Tomek Czereśniak. - Nie gniewałem się za to, bo nie jestem obraźliwy.

Załoga "Rudego" i jej przyjaciele jeździła po całym kraju na spotkania z telewidzami. Janusz Kłosiński, grający sierżanta Czernousowa, opowiadał, że kiedyś z Romanem Wilhelmim (Olgierdem) jechali na takie spotkanie z widzami. Przejeżdżali przez miejscowość, w której odbywała się niedzielna suma. Nagle ktoś krzyknął: "Jadą pancerni"! Wszyscy, łącznie z ministrantami, wybiegli z kościoła.

- Wilhelmi, który nie był człowiekiem sentymentalnym, mrugnął do mnie, puknął się w czoło i powiedział: "Ci ludzie zwariowali"! - wspominał Janusz Kłosiński.
W Łodzi, na ul. Piotrkowskiej i Placu Wolności, "Pancernych" witały tłumy.

- To było coś nie do wyobrażenia! - wspominał przed laty Romuald Kropat, nieżyjący już dziś łodzianin, wieloletni wykładowca łódzkiej "filmówki".- Drugie spotkanie zorganizowano w Łodzi, gdy akurat do miasta przybywał kardynał Stefan Wyszyński. Partia chciała w ten sposób odciągnąć łodzian od głowy kościoła. Jednak fortel nie powiódł się. Na spotkanie z "Pancernymi" prawie nikt nie przyszedł. Cała ekipa pojechała więc na przyjęcie, które zorganizowano koło Strykowa...

Tak jak w "Stawce", również w "Pancernych" zagrały plenery z naszego regionu. W pierwszej serii zdjęcia kręcono głównie we Wrocławiu i Żaganiu. Potem dochodziły inne miejsca. W Bydgoszczy zdjęcia kręcono w centrum miasta i na śluzie. Odcinek, w którym Janek odnajduje ojca, realizowano w Gdyni, nadmorskie zdjęcia kręcono też w Krynicy Morskiej i Piaskach. Jednak wiele zdjęć powstało w okolicach Spały. W Spale ekipa miała swoją bazę. Zdjęcia kręcono zaś w Inowłodzu i Poświętnem. Tam powstały sceny z odcinka "Kwadrans po nieparzystej".

Wiele kilometrów taśmy filmowej nakręcono w łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych. W "Pancernych" zagrały także dwa łódzkie pałace znajdujące się przy ul. Skorupki, należące teraz do Politechniki Łódzkiej. Oba można oglądać w odcinku "Kwadrans po nieparzystej". W obecnym rektoracie PŁ kręcono zdjęcia z zewnątrz. W pałacu gdzie dziś znajduje się liceum politechniki, realizowano zdjęcia wewnętrzne. Natomiast sceny, w których pancerni zdobywali Berlin, zagrało lotnisko w Aleksandrowie Łódzkim. Tam ustawiono wielką makietę Bramy Brandenburskiej.
Zdjęcia do "Pancernych" kręcono również w okolicach Niewiadowa, koło Tomaszowa Mazowieckiego.

Kilka lat temu pojawił się pomysł, by nakręcić dalsze losy "Pancernych". Akcja filmu miała się rozgrywać 40 latach po zakończeniu wojny. Bohaterowie spotykają się i znowu razem walczą, choć tym razem nie z Niemcami. Kapral Wichura miał zostać sprzedawcą mercedesów, Janek Kos - biznesmenem. Gustlik Jeleń siedziałby w Ustroniu pod pantoflem Honoraty, a Grigorij, który stał się alkoholikiem, zostałby ściągnięty z Gruzji do Polski. Jednak skończyło się na planach. Choć teraz podobno grupa młodych ludzi chce zrobić komiks o dalszych przygodach "Czterech pancernych i psa".

Wielu sympatyków ma też "Daleko od szosy", chyba najbardziej łódzki serial. Zresztą przez większość odcinków jego akcja rozgrywa się w Łodzi. To opowieść o Leszku, chłopaku ze wsi, bez wykształcenia, który zakochuje się w Ani, studentce z Łodzi. Przyniósł on wielką popularność Krzysztofowi Stroińskie-mu, serialowemu Leszkowi i Irenie Szewczyk, czyli Ani. Wspaniałą kreację stworzyła też Sławomira Łozińska. Zagrała Bronkę, pierwszą dziewczynę Leszka, z jego rodzinnej wsi. Wszyscy pamiętają zapewne scenę, gdy Bronka je czereśnie...

W "Daleko od szosy" często mogliśmy oglądać Dworzec Kaliski. A także Wydział Biologii Chemii Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie studiowała Ania. Mieszkała zaś nieopodal swojej uczelni, przy ul. Narutowicza. W serialu zagrało też Muzeum Sztuki przy ul. Więckowskiego, gdzie Ania zaprowadziła Leszka. Razem spacerują po Parku Poniatowskiego. W filmie widać też ul. Tuwima, po której jeździły tramwaje. Leszek jako kierowca MPK, często wyjeżdża z krańcówki autobusowej na Placu Dąbrowskiego. Zdjęcia kręcono również w nieistniejącej dziś kawiarni Irena. Występuje w nim też budynek technikum samochodowego przy ul. Prożka, gdzie Leszek rozpoczął naukę.

Różnie ułożyły się losy aktorów grających bohaterów "Daleko od szosy". Krzysztof Stroiński należy do najlepszych w swej profesji. Irena Szewczyk nie ma nic wspólnego z aktorstwem. Zrobiła habilitację i jest pracownikiem katedry Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej UŁ.

I tylko żal, że dziś w polskiej telewizji brakuje takich produkcji. Ciekawe czy za 20 lat ktoś będzie pamiętał o "M jak miłość"?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki