Barcelona przyleciała na mecz do Gdańska nie tylko bez nowego trenera Gerardo Martino, ale również bez większości podstawowych zawodników. Ale ci, na których czekano najbardziej - Leo Messi i Neymar - znaleźli się na pokładzie samolotu. Ten pierwszy dlatego, że jego udział zapisany był w kontrakcie, a ten drugi miał być rekompensatą dla kibiców za odwołanie poprzedniego przyjazdu do Gdańska.
Jakkolwiek idiotycznie to zabrzmi - Lechia grała z Barceloną jak równy z równym, a przez w sumie osiemnaście minut nawet prowadziła, raz 1:0, a później, w drugiej połowie 2:1. Najpierw były widzewiak Jarosław Bieniuk wykorzystał głową dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego Daisuke Matsui, ale w 26. minucie było już jednak 1:1, bo błąd obrońców Lechii wykorzystał Sergi Roberto, który z bliska wykończył świetne podanie Martina Montoyi.
Messi, którego finansowej wartości nie da się porównać do wartości wszystkich graczy Lechii, a kto wie, czy nie jest czasem droższy, niż stadion PGE Arena, przez większość pobytu na boisku człapał, ale i tak zdobył gola. Nie wykorzystał wprawdzie dwóch rzutów wolnych, ale w 57. minucie zamienił świetne podanie Alexisa Sancheza na gola. Wcześniej jednak z gola cieszyła się Lechia, bo w 50. minucie błąd Montoyi wykorzystał inny ex-widzewiak Piotr Grzelczak i z bardzo ostrego kąta wbił piłkę do bramki Barcelony. Ten gol z pewnością mu się należał, bo wychowanek Widzewa zagrał naprawdę bardzo dobry mecz.
Polscy kibice Barcy liczyli, że Messiego na boisku zastąpi Neymar, ale trener Jordi Roura zdecydował inaczej - Messi zszedł z boiska w 77. minucie, a Brazylijczyk pojawił się na nim dwie minuty później. Neymar miał zbyt mało czasu, by pokazać swój genialny talent, ale na zawsze w statystykach będzie zapisane, iż debiutował w barwach Barcelony w Gdańsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?