18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda ŁKS nie żyje. Andrzej Nowakowski był dżentelmenem polskiej koszykówki [ZDJĘCIA]

Marek Kondraciuk
Trenerska sztafeta pokoleń w ŁKS, od lewej: Józef Żyliński, Andrzej Nowakowski i Mirosław Trześniewski Józef "Ziuna" Żyliński
Trenerska sztafeta pokoleń w ŁKS, od lewej: Józef Żyliński, Andrzej Nowakowski i Mirosław Trześniewski Józef "Ziuna" Żyliński
Łódzką koszykówkę osierocił Andrzej Nowakowski, jeden z najwspanialszych jej symboli. Najbliżsi nie zdążyli mu już złożyć życzeń, bo odszedł w niedzielę 5 lipca, w przeddzień 72. urodzin. Od ponad roku chorował, ale mocno wierzył, że uda się odwrócić losy nierównego meczu z chorobą.

Miał silne wsparcie w ukochanej żonie Loni, w rodzinie, otaczała go powszechna życzliwość licznego grona przyjaciół, kolegów, ludzi sportu. Nie było spotkania koszykarskiej braci na którym nie pytano by: - Jak tam Andrzej, co u niego, podobno już lepiej. W czerwcu miał przyjechać na tradycyjne spotkanie pokoleń do Grotnik, ale akurat musiał przejść badania w szpitalu.

- Chodzę na spacery i codziennie wydłużam sobie trasę - mówił mi jeszcze w lipcu. - Niedługo wpadnę do redakcji, wreszcie się nagadamy o koszykówce, bo przez telefon to nie to.

Już się nie nagadamy przyjacielu, choć trudno się z tym pogodzić. Niekończące się rozmowy o koszykówce pozostaną we wspomnieniach. Prof. Władysław Bartoszewski mówi: - Jeśli nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się przyzwoicie. Andrzej Nowakowski był właśnie człowiekiem, który zawsze postępował fair, szanował zasady, bezwzględnie dotrzymywał słowa. Nie wyobrażam sobie, żeby sprawił zawód.

- Andrzej Nowakowski to była zawsze solidna firma - wspomina 92-letni Józef "Ziuna" Żyliński, nestor łódzkiej koszykówki, wybitny zawodnik, trener i działacz, twórca potęgi koszykówki w ŁKS. - Współpracowaliśmy od 1962 roku. Zawsze można było na niego liczyć. Ceniłem jego solidność, pracowitość i dokładność. Potrafił uczyć się, ale i przekazywać swoją wiedzę innym. Te umiejętności nie zawsze idą w parze - dodał legendarny "Ziuna".

- Wielki dżentelmen polskiej koszykówki - mówi o Andrzeju Nowakowskim jego serdeczny kolega Mirosław Trześniewski, asystent, a później następca i kontynuator sukcesów. - Kiedy przyszedłem z Pabianic do ŁKS właśnie Andrzej wraz z Józefem Żylińskim wprowadzali mnie w tajniki zawodu trenera. Ceniłem jego uwagi i chętnie czerpałem z jego warsztatu i doświadczeń - dodaje Trześniewski.

- Świetny kolega, o którym można mówić tylko komplementy - dodaje Włodzimierz Narczyński, prezes ŁZKosz.

Andrzej Nowakowski wytworzył szczególne relacje z dziennikarzami. Kiedyś zaproponował, żebyśmy spotykali się w poniedziałki rano, przy herbacie i kawie, w restauracji należącej wówczas do sponsora ŁKS firmy "Żywiec", na rogu Piotrkowskiej i Rewolucji. Wytworzyła się tradycja, którą ceniliśmy. Dziennikarze przychodzili licznie. Wspólnie analizowaliśmy mecze z weekendu, w luźnej, sympatycznej atmosferze. Andrzej szanował nasze zdanie, nie pouczał, nie uważał, że ma monopol na wiedzę, a my chłonęliśmy jego sposób patrzenia na koszykówkę. To było coś nowego i bardzo cennego, bo często w naszej pracy stykamy się z zadufaniem tych, którzy wszystko wiedzą najlepiej.

Andrzej żył koszykówką, ale świat postrzegał szeroko. Uwielbiał podróże. Miał taką zdrową i zaraźliwą ciekawość świata. Czasem miała prozaiczny wymiar. Kolekcjonował widokówki. Najnowszych z ostatnich podróży nie zdążyliśmy wymienić.

- Wielka osobowość, wielki trener i wielki człowiek - mówi Elżbieta Trześniewska, podopieczna Andrzeja Nowakowskiego w ŁKS i w CCC Polkowice, a także w złotej drużynie narodowej z mistrzostw Europy w Katowicach 1999. - Był bezkonfliktowy, zaangażowany w pracę, otwarty, uczył nas nie tylko koszykówki, ale i życia. Zachęcał do studiowania, do podróżowania, do poznawania świata, do czerpania wiedzy. Mówił, że jeśli ktoś ma otwartą głowę do koszykówki, to będzie mieć otwartą również do życia poza sportem. W Polkowicach, małym ośrodku gdzie było niewiele atrakcji, nigdy nie pozwalał nam na nudę. Wyszukiwał ciekawostki geograficzne i historyczne w okolicy, organizował wypady i zachęcał do szukania ciekawych miejsc z dala od uczęszczanych szlaków. To był prawdziwy przyjaciel nas wszystkich. Miał wielki udział w zdobyciu złota na mistrzostwach Europy 1999, bo nasycił zespół atmosferą życzliwości, jedności i wzajemnej sympatii. Rok temu przed finałami w Łodzi widziałyśmy, że jest ciężko chory, ale że bardzo chce być z nami. Nie mogę się pogodzić, że już nie będzie - dodała wybitna koszykarka.
Andrzej mawiał: - Zawodniczki trzeba edukować, a nie tylko trenować. Kanony koszykarskiej edukacji wpajał swoim podopiecznym, nigdy nie szczędząc czasu na treningi indywidualne. Miał ideę, aby koszykówka - jak przed laty - rozwijała się nie tylko w Łodzi, ale i w mniejszych ośrodkach regionu. W ostatnich latach zaangażował się w UKS Basket w Aleksandrowie.

Koordynował pracę swoich dawnych zawodniczek m.in. Daivy Jodeikaite i Izabeli Maj. Cieszył się pierwszymi sukcesami, z charakterystyczną dla siebie skromnością pomniejszając swoją rolę. - Kiedy przyszłam do ŁKS to Andrzej Nowakowski pracował z młodzieżą - wspomina Daiva Jodeikaite, znakomita przed laty zawodniczka ŁKS. - Później był naszym trenerem, razem odnosiliśmy sukcesy, zdobywaliśmy medale. To był najwybitniejszy, najwspanialszy i najcieplejszy trener na mojej sportowej drodze. Człowiek niepowtarzalny. Zawsze wyciągał rękę do pomocy. Na każdy temat miał coś ciekawego do powiedzenia. Utrzymywaliśmy serdeczne kontakty do ostatnich dni. To dla mnie bardzo ciężka chwila - dodała łódzka Litwinka.

- Był jak ojciec - mówi Sylwia Wlaźlak, jedna z ikon ŁKS, mistrzyni Europy z Katowic 1999. - Wprowadził mnie w arkana koszykówki, ale przede wszystkim ceniłam to, że traktował nas właśnie po ojcowsku. Był ujmująco ciepły, charyzmatyczny. Niespotykanie dobry człowiek...

Andrzej Nowakowski utrzymywał serdeczne kontakty z wieloma byłymi koszykarkami, także z mieszkającymi na ojczyźnie. - Właśnie wybieram się do Polski i myślałam, że może uda mi się zobaczyć z Andrzejem - powiedziała Małgorzata Kwiatkowska, czterokrotna mistrzyni Polski z ŁKS z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, mieszkająca w Australii. - Kiedy dowiedział się, że lecimy z mężem do Hiszpanii zaproponował, że przygotuje nam mapy i przewodniki. Miał w sobie zawsze wiele ciepła, serdeczności i optymizmu. Tryskał energią i świetnymi pomysłami. Wiem, że chorował, ale trudno pogodzić się, że nie ma Go wśród nas - dodała łodzianka z Sydney.

Andrzej Nowakowski był łódzkim patriotą. W ukochanym mieście czuł się najlepiej. Dwukrotnie przyszło mu pracować z dala od domu, ale czuł się źle. Męczył się zarówno w pięknym Krakowie - choć paradoksalne lubił to miasto - i w małych Polkowicach. Później miał propozycje z innych miast, ale odmawiał nawet za cenę kariery, sukcesów i apanaży, bo w jego sercu była Łódź.

Andrzej Nowakowski należał do trenerów, dla których wynik nie jest jedyną motywacją do pracy. Pielęgnował humanistyczne wartości sportu. Nie tracił z pola widzenia osobowości zawodniczek, a satysfakcję czerpał z ich wszechstronnego rozwoju. Nie godził się ze spłycaniem walorów wychowawczych koszykówki. Tym wartościom umiał podporządkować swoje aspiracje zawodowe. Znakomicie spełniał się, jako szef, pierwszy trener w ŁKS, Wiśle Kraków i CCC Polkowice, a także jako człowiek z drugiego planu, współpracujący z selekcjonerami reprezentacji: Tadeuszem Hucińskim, Tomaszem Herktem w złotych latach drużyny mistrzyń Europy 1999 i olimpijek z Sydney 2000 oraz Krzysztofem Koziorowiczem. Skutecznie funkcjonował też jako "nadtrener", koordynujący pracę młodszych kolegów w zespołach juniorek. We wszystkich konfiguracjach działał twórczo na drużynę i kojąco na atmosferę wokół niej.

"Dżentelmen koszykówki", "solidna firma", "niespotykanie dobry człowiek", "niepowtarzalny", "przyjaciel nas wszystkich" - mówią o trenerze Nowakowskim Ci, z którymi przez lata wsłuchiwał się w odgłos kozłowanej piłki. Będzie nam Cię brakować, Andrzeju...

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki