Mój syn z gorączką czekał ostatnio dwa dni na przyjęcie. Pierwszego dnia nie było już miejsc, więc zapisał się na drugi. Drugiego dnia został odprawiony z kwitkiem, gdyż lekarka stwierdziła, że nie zdąży go przyjąć. Starzy wyjadacze przychodniowi nie daliby się tak łatwo spławić, ale młody nie wiedział, że aby się dostać do lekarza, trzeba mieć zdrowie.
Jeszcze kilka lat temu w tej samej przychodni nie było problemu. Rejestracja przez telefon, wizyta umówiona na godzinę, poślizg w oczekiwaniu maksimum 10 - 15 minut.
Czy dostaniemy się do lekarza rodzinnego po obłożeniu go dodatkowymi zadaniami? Mojemu synowi gorączka w końcu przeszła po domowym leczeniu. Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi?
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?