18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz odmówił przyjazdu do chorych. Dzieci w stanie ciężkim w szpitalu

Joanna Barczykowska
Matka chłopców ma żal do lekarza
Matka chłopców ma żal do lekarza Artur Kostkowski
Przez kilka godzin czekali na pomoc w ciężkim stanie. Trzyletni Patryk i pięcioletni Dawid Pluskota z Łodzi mieli wysoką gorączkę, silne wymioty i biegunkę. Mimo leków, przypisanych przez lekarza ich stan się pogarszał. Ich matka zadzwoniła do po pomoc do przychodni Pro-Medyk, która zgodnie z wyborem NFZ ma obowiązek pomocy w nocy i święta mieszkańcom Widzewa, Zarzewa i osiedla Fabryczna. Mimo usilnych próśb, żaden lekarz z przychodni do dzieci nie przyjechał.

Po kilku godzinach biernego oczekiwania na pomoc doraźną, dzieci znalazły się w szpitalu im. Korczaka odwodnione, w stanie ciężkim. Spędziły tam pięć dni.

- Dzieci we wtorek w zeszłym tygodniu od rana czuły się źle. Poszłam do lekarza do naszej przychodni przy ul. Fabrycznej, gdzie dostałam dla nich lek przeciw wymiotom i lek osłonowy. Niestety nic nie pomogły, a stan maluchów cały czas się pogarszał. Oni byli tak słabi, że po prostu lecieli mi przez ręce - opowiada Inez Hernik, mama chłopców.

Pani Inez szukała pomocy. Zadzwoniła najpierw na pogotowie. Tam przekierowano ją na nocną i świąteczną pomoc doraźną Pro-Medyk. Placówka podpisała kontrakt z NFZ w sierpniu zeszłego roku.

- Pogotowie przyjeżdża do pacjentów w stanach nagłych lub zagrażających życiu. W przypadkach pogorszenia samopoczucia obowiązek pomocy i przyjazdu ma nocna i świąteczna pomoc lekarska - mówi Danuta Szymczykiewicz, rzecznik pogotowia w Łodzi.

Mimo próśb pani Inez lekarz z przychodni Pro-Medyk, do niej nie przyjechał. - Mówiłam, że dzieci mają wysoką gorączkę i cały czas wymiotują. Nie mają siły iść. Lekarz stwierdził, że do mnie nie przyjedzie i udzielił mi tylko konsultacji telefonicznej zalecając podawanie wody łyżeczką co 15 minut zamiast w kubku. Niestety to nie pomogło, a po kilku godzinach czekania dzieci były prawie nieprzytomne - mówi pani Inez.

Łodzianka poprosiła o pomoc rodzinę. Wujek przyjechał do niej i pomógł zawieźć dzieci do szpitala im. Korczaka. Tam przyjęto je we wtorek późnym wieczorem. Lekarz zdiagnozował u nich zapalenie żołądkowo-jelitowe i zapalenie gardła. Byli mocno odwodnieni w stanie ciężkim. Gorączka nie chciała ustąpić przez kilka dni. Ich stan wymagał intensywnego nawadniania pozajelitowo. Dawid i Patryk zostali wypisani dopiero w niedzielę. Ich mama ma wielki żal do lekarzy, że nie pomogli jej w potrzebie i sprawę chce zgłosić do NFZ. Fundusz obiecuje, że ten incydent wyjaśni.

- Zgodnie z prawem dyżurujący w przychodni lekarz udziela porad: w przychodni, telefonicznie, a w przypadkach medycznie uzasadnionych - w domu pacjenta. Poprosimy na pewno Pro-Medyk o wyjaśnienie tej sprawy - mówi Beata Aszkielaniec, rzecznik NFZ.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki