Śmierć wywołuje bardzo silne emocje: żal, rozpacz i smutek, poczucie winy i złość o to, że tak się stało. Nie chcemy się godzić z tą okrutną prawdą, nie akceptujemy jej, chociaż zdajemy sobie sprawę z jej nieodwołalności. Może jest nieco łatwiej, kiedy umiera ktoś bardzo sędziwy, pogodzony z nieuchronnością śmierci i koniecznością pożegnania się z wszystkim i ze wszystkimi. Odchodzenie starych pokoleń i pojawianie się nowych traktujemy jako coś naturalnego, wpisanego od zawsze w porządek świata. Chociaż jest nam smutno, to czujemy w tym właściwy rytm.
Kiedy jednak umiera ktoś, kto powinien jeszcze żyć, bo według tego, co czujemy, nie nadszedł jeszcze jego albo jej czas, budzi się w nas protest. Czasami jako niedowierzanie, kiedy indziej jako bunt i złość, bardzo często jako poczucie niesprawiedliwości. Chciałoby się zaprotestować, ale nie ma do kogo złożyć reklamacji. Pytanie, dlaczego została zakłócona harmonia następstwa zdarzeń trafia w pustkę. Pozostaje bez odpowiedzi i jako zarzut zostaje skierowane do tych, którzy nadal żyją, jakby to co się stało było ich winą.
Dla naszych uczuć nie ma znaczenia wiedza, że nikt tu nie decyduje. Dlatego jest czymś naturalnym, że pogrążeni w żałobie czujemy złość również do osoby, która umarła. Zarzut „jak mogłaś” albo „jak mogłeś” mi to zrobić powstaje jakby sam z siebie. Rozżalenie i gniew są tym większe, jeżeli ktoś nam potrzebny i przez nas kochany sam w jakimś stopniu naraził się nad przedwczesną śmierć. Trudno jednak jest pogodzić tak gwałtowne uczucia gniewu i wściekłości z potrzebą zachowania i ochronienia dobrych wspomnień i miłości do tej samej osoby. Muszą gdzieś znaleźć ujście: instytucję albo kogoś, do kogo będą mogły być adresowane. Połączenie wszystkich tych bolesnych uczuć, bólu, żalu, złości i niesprawiedliwości sprawia, że jakaś część rzeczywistości jest nienawidzona i przeżywana jako zła. Tak, jakby pogrążony w rozpaczy umysł próbował znaleźć kogoś, kto miałby być za nasz los odpowiedzialny. Takiej osoby w sprawach ostatecznych jednak nie ma.
Świat nie jest sprawiedliwy i nie jest taki, jakim pragnęlibyśmy go mieć. Nie ma na to rady, ale nie oznacza to wcale, że „wszystko stracone”. Skoro jest, jak jest, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko pogodzić się z tym, czego nie możemy zmienić i postarać się dobrze żyć, zachowując pogodę ducha i oszczędzając siły na sprawy, na które mamy wpływ.

Caritas Archidiecezji Warmińskiej wspiera zimą bezdomnych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?