Nie wszystkim w smak jest niezależne i samodzielne podejmowanie decyzji. Nie lubią tego niektórzy szefowie i niechętni temu są niektórzy pracownicy. Są rodzice, którzy cenią sobie samodzielność swoich dzieci i są tacy, którzy rozwój w kierunku niezależności powstrzymują. Z różnych powodów. Czasem z nadmiernej troski, kiedy indziej z potrzeby sprawowania kontroli, a zdarza się, że i dlatego, iż widzą, że ich dziecko nie ma jeszcze wystarczającej dojrzałości, żeby zacząć samodzielne życie.
Odrębność to wzajemna relacja, tak samo jak związek i zależność. Nie można mówić o niezależności bez odniesienia się do „tego drugiego”, czasami osoby, a czasami instytucji. I nigdy nie wiadomo kto w tej układance jest dobry, a kto zły; to w ogóle nie o to chodzi. Nie ma nic niewłaściwego w posiadaniu, głoszeniu i realizowaniu własnych przekonań i dotyczy to tak samo dzieci, jak i rodziców. A w szerszym rozumieniu wszelkich innych relacji i zależności, w których chcąc nie chcąc bez przerwy uczestniczymy. Bo nawet gdybyśmy wybrali się za bardzo daleką granicę, powiedzmy tam, gdzie żadnych rodziców, ani tych własnych ani instytucjonalnych nie ma, to i tak tych wewnętrznych, będących częścią naszego sposobu myślenia ze sobą zabierzemy. Od tego uciec się nie da. I nie należy, bo jest to niezbędna nam część osobowości. To właśnie od jej obecności zależy nasza dojrzałość, w której nie ulegamy pierwszym lepszym zachciankom i impulsom i możemy kierować się zdrowym rozsądkiem i troską o siebie i innych.
Dlaczego zatem czasami relacje rodzice – dzieci (i wszystkie inne z kategorii starsi – młodsi) działają sprawnie i służą rozwojowi, a czasami są toksyczne? Zależy to od bardzo wielu różnorodnych czynników, a przede wszystkim od tego, czy ich fundamentem jest miłość, życzliwość i szacunek, czy też uwielbienie dla samej / samego siebie, chęć posiadania władzy, dominacji i triumfowania. W pierwszej z tych sytuacji rozwój dziecka ku samodzielności będzie wspierany, a duże „dziecko” w dniu wyprowadzki z domu otrzyma szeroko rozumiane dobre życzenie, w drugim zaś zamiast błogosławieństwa dostanie przekleństwo. Albo tego się będzie obawiać, jeżeli w atmosferze atakującej samodzielność myślenia dorastało. I nawet, jeżeli jest to tylko gra wyobraźni (realnie nikt żadnych klątw nie będzie rzucał, a nawet gdyby chciał, to co z tego), lęk paraliżuje możliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu.
Pożegnanie z dzieciństwem i zależnością jest i konieczne, i możliwe. To zarówno zwycięstwo, jak i utrata, wymaga odwagi obu stron, tak rodziców jak i dzieci, wytrzymania towarzyszących temu procesowi niepokojów, rozczarowań, złości i tęsknot za tym, co nieuchronnie stanie się minione. I dużo jest radości w tym smutku, bo możliwość rozstania rodziców z dziećmi i dzieci z rodzicami oznacza, że obie strony wykonały kawał dobrej roboty.
CZYTAJ INNE ARTYKUŁY
- Piękno w stylu topless. Przyjemność bez ograniczeń? ZDJĘCIA
- Najlepsze porodówki w Łódzkiem. Oceniały pacjentki [RANKING]
- Ile kosztuje sanatorium? Jak się przygotować do wyjazdu?
- Ile kosztuje wyjazd do sanatorium w 2020 roku? Ile się czeka?
- Skierowanie do sanatorium. Ceny i dopłaty do sanatorium
- Jak wyjechać na turnus rehabilitacyjny do sanatorium?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?