Pani Agnieszka Czaplińska zauważyła w niedzielę rano, że jej dwuletniej córce kleszcz wbił się w ucho. Sama bała się wyjąć pajęczaka i uznała, że lekarz zrobi to sprawniej. Z Janowa (gmina Parzęczew) pojechała z dzieckiem do Ozorkowa, aby skorzystać z pomocy doraźnej, którą świadczy tutaj Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi.
- Kazano nam jechać do szpitala w Łęczycy. Usłyszałam, że na miejscu nie mają czym wyjąć kleszcza z ucha mojej córki - mówi zdenerwowana pani Agnieszka Czaplińska.
Chirurg Zofia Gaca, która pełniła w niedzielę dyżur w pomocy doraźnej, nie pamięta dokładnie sytuacji.
- Mogłam być wtedy na wizycie u pacjenta, ale pielęgniarka słusznie odesłała mamę dziewczynki do szpitala w Łęczycy, bo nie dysponujemy sprzętem do usuwania kleszczy - mówi chirurg.
Do szpitala w Łęczycy mama z Lidią jednak nie dojechały. W związku z tym, że pani Agnieszka jest w siódmym miesiącu ciąży, postanowiła najpierw zadzwonić i spytać, czy w szpitalu ktoś pomoże córce.
- Usłyszałam, że nie mają chirurga na dyżurze i nie są w stanie pomóc mojemu dziecku - mówi Agnieszka Czaplińska. - W takiej sytuacji zawróciliśmy i pojechaliśmy do Zgierza
Dorota Lewandowska, lekarz dyżurny szpitala w Łęczycy, nie wierzy, że odmówiono pomocy dziewczynce.
- Sprawdziłam dokładnie, że taki pacjent nie rejestrował się w szpitalnym ambulatorium - mówi lekarz dyżurny szpitala, którego hasło to "Pacjent naszym pracodawcą".
Pani Agnieszka jest oburzona: - Nie dojechaliśmy do ambulatorium, bo przez telefon powiedziano nam, żebyśmy nie przyjeżdżali.
Z Ozorkowa pani Agnieszka pojechała z córką do do szpitala wojewódzkiego w Zgierzu. Niestety, również tu nie przyjęto ich i odesłano do Łodzi.
- W naszym szpitalu nie ma pediatrycznego oddziału ratunkowego. Oczywiście w wyjątkowych sytuacjach, ratujących życie, pomagamy małym pacjentom - tłumaczy Mariusz Jędrzejczak, dyrektor szpitala w Zgierzu. - W opisanej sytuacji najlepiej było od razu jechać do szpitala specjalistycznego w Łodzi.
Dziewczynką zajęli się lekarze w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki.
- Chirurg za pomocą skalpela wyjął kleszcza, który głęboko wbił się w płatek lewego ucha - mówi mama. - Dlaczego musieliśmy przejechać kilkadziesiąt kilometrów, aby ktoś nam pomógł. A gdybyśmy nie mieli samochodu?
współpraca AGA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?