18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Leonce i Lena" - Radosne smakowanie teatru [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Grzegorz Gałasiński
Napisaną ponad sto lat temu sztukę Georga Büchnera, "Leonce'a i Lenę", uznawaną za jedną z najważniejszych komedii w niemieckim teatrze, wystawił w weekend w łódzkim Teatrze Studyjnym młody reżyser Łukasz Fijał.

Ostatni w tym sezonie spektakl dyplomowy studentów Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi spełnia podstawowe wymagania stawiane "dyplomom" - jest dziełem wybitnie aktorskim. Ma też ten dodatkowy walor, że Fijał nie rezygnuje do końca z własnych ambicji i niejako zza pleców dyplomantów proponuje własną wizję teatru. Oryginalną nie tylko dlatego, że nie czerpie z mód promowanych ostatnio w "dorosłym", państwowym teatrze. Bo też i dziwna to komedia. Z każdą chwilą bardziej gorzka...

Wszystkie postaci niby-baśni Büchnera czują się niewygodnie w pełnionych rolach. Król chce być filozofem (bardzo próbuje, choć pamięć już nie ta), a książę - w obliczu narzuconego mu ożenku - włóczęgą. Ale gdy się nim stanie, także ta pozycja zacznie go uwierać.

Łukasz Fijał nie buduje świata radykalnie konkretnego. Nie tworzy ani ostrej satyry na słabe państwo, ani nie kpi ostentacyjnie z młodości, która musi wyważyć drzwi wyważone pokolenie wcześniej, nie faworyzuje nostalgii za światem, którego kształt określaliby nie pragmatyści, ale umiejący cieszyć się życiem plebejscy filozofowie. Fijał woli układać konstrukcje z niuansów. Jest w tym bliski intencjom Büchnera, dla którego dobrze rozumiane uogólnienie i aluzyjność są ważniejsze niż walenie tak zwaną prawdą między oczy.

Widać to już w "przezroczystej" scenografii autorstwa Eweliny Pietrowiak: białe są kostiumy, podłoga, rekwizyty, tło. Dopiero mające szansę zaistnieć talenty i umiejętności młodych aktorów tworzą rzeczywistość tego świata. W tej chęci oddania aktorom pola nie ustrzegł się Łukasz Fijał jednego - przegadania. Słyszany ze sceny tekst sztuki domaga się skrótów. Muszą minąć długie sceny książęcej nudy i wypracowywania porozumienia ze sprytnym poddanym Valerio, by akcję pchnęła do przodu ucieczka z zamku.

Poprowadzeni z wyczuciem studenci bawią się rolami i to nieco uprzyjemnia oczekiwanie. Korzystanie z obfitości technik komediowych, by co pewien czas wyeksponować psychologizm postaci, podkreśla właściwe sztuce rozchwianie tonacji. Potęguje to inny zabieg. Niektóre postaci (Leonce'a i Valeria) grane są przez kilku studentów. Zdarza się też, dyplomanci grają po kilka ról.

"Leonce i Lena" przynoszą sceny pyszne, w których radość z bawienia się rolami udziela się publiczności. Do takich należą choćby entré Króla Piotra i jego niepoważne dywagacje (Jacek Knapp rytm tekstu przekłada na sposób poruszania się), Leonce z tkliwością rozkoszujący się oderwaniem od książęcych obowiązków (ulotność tej chwili oddaje Paweł Dobek będąc niemal u stóp butelki z winem) czy Leonce (tym razem Michał Barczak) okrutnie igrający z kochanką (Anna Wysocka) i zawiązujący pakt z Valeriem. Psychologię tej ostatniej postaci oddaje Patryk Palusiński, a to co kuglarskie - Mariusz Krakowiak (potem podobać się może jako Ochmistrz "pod dobrą datą").

Gorzej jest z rolami kobiecymi (Lenę gra Anna Pijanowska), dla których Fijał zaproponował niewiele więcej niż ckliwy melodramatyzm. Ale najsłabszym elementem spektaklu są piosenki napisane do niektórych kwestii postaci. Ich brak nie uczyniłby spektaklu niezrozumiałym, a nieobecność muzycznego opiekuna jest tu zanadto widoczna.

Kluczowe dla Georga Büchnera słowa wypowiada w finale Valerio (Palusiński), który jako nowy minister wszystkich tych, którzy dorobili się odcisków na dłoniach sumienną pracą, kazałby wygnać jako wichrzycieli. Oni utrzymują w ryzach system społecznej niesprawiedliwości, w którym nie ma miejsca na smakowanie świata. Leonce też już o tym wie. Gdy pod koniec XIX wieku pisał o tym Büchner, jego po protestancku oszczędni i praktyczni rodacy musieli się irytować. Ale i dziś nie brak tych, co w imię tak zwanego spokojnego bogacenia się społeczeństw stale podnoszą poprzeczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki