Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Balcerowicz: Płakaliśmy nad Łodzią, ale musieliśmy uciekać z socjalizmu

rozm. Piotr Brzózka
Leszek Balcerowicz: - Nie mieliśmy wtedy programów dla miasta, ale program dla Polski
Leszek Balcerowicz: - Nie mieliśmy wtedy programów dla miasta, ale program dla Polski Krzysztof Szymczak
Rozmowa z prof. Leszkiem Balcerowiczem, twórcą polskiej reformy gospodarczej.

Na zawsze pozostanie Pan twarzą polskiej transformacji. A w Łodzi pierwszym skojarzeniem z transformacją jest upadek przemysłu lekkiego. W biograficznej książce "Trzeba się bić", którą Pan właśnie promuje, czytamy: "wielu załamuje ręce nad PGR-ami, a nikt nie płacze nad Łodzią, gdzie restrukturyzacja przerośniętych zakładów włókienniczych musiała doprowadzić do bezrobocia". A więc to prawda - nie płakał nikt w rządzie nad padającą Łodzią?
Płakaliśmy. Ale nie tylko nad Łodzią, nad innymi miejscami w Polsce też. I nie tylko płakaliśmy, ale staraliśmy się uniknąć losu, jaki spotkał Białoruś czy Ukrainę. Staraliśmy się jak najszybciej wychodzić z tej katastrofy, którą zostawił socjalizm - z galopującej inflacji. Zresztą sam socjalizm był katastrofą. Nie ma żadnego przykładu kraju, który by nie przegrał, mając socjalizm, czyli totalne upolitycznienie gospodarki. Po 1989 roku chodziło o to, by usunąć balast, który ciążył nad gospodarką Polski i w ten sposób blokował rozwój. Oczywiście nie wszystkich ciągnęło od razu i nie wszystkich z równą siłą. Nie dało się tego zrobić, nikomu na świecie to się nie udało. Ale ostatecznie my mamy dziś dwa razy większą gospodarkę, a gospodarka np. Węgier jest większa tylko o 20 procent. Nie mówię już o Ukrainie, która jest poniżej poziomu sprzed 25 lat.

A co Pan powie, jak przyjdzie do Pana starsza łódzka włókniarka i zapyta: naprawdę nie można było inaczej? Może trochę wolniej?
Alternatywą było zachowanie całej struktury, jaka wyrosła w socjalizmie, z wielkimi zakładami, produkującymi na rynek RWPG. A socjalizm gnił. Więc gdy słyszę ludzi, którzy mówią, że chcą żyć jak w kapitalizmie, a pracować jak w socjalizmie - to wiem, że mówią o utopii. Rozumiem uczucia ludzi, którzy stracili miejsca pracy w zakładach, będących w stanie funkcjonować tylko w socjalizmie, którzy nie znaleźli potem pracy albo zabrało im to bardzo dużo czasu. Tylko trzeba powiedzieć, jakie były alternatywne rozwiązania. Wiemy, co się stało w tych krajach, które odłożyły zmiany - na Białorusi, Ukrainie. Czasem nie wystarczy wskazać na jednostronnie negatywne efekty, trzeba pokazywać alternatywy, jakie wtedy były.

Ale górnikom się udało. Włókniarkom nie. Wiedzieliście, że nie przyjadą palić opon do Warszawy?
To nie było tak, że planowaliśmy, komu się dołoży, jaki przemysł się ograniczy. Wychodziliśmy z gigantycznej socjalistycznej katastrofy. Inflacja, kolejki, zadłużenie zagraniczne i sam ustrój. Można wręcz powiedzieć, że negatywne efekty, które się pojawiły, byłyby potęgowane przez odkładanie bądź nierobienie reform. Brak reformy rynku pracy pod koniec lat 90. przyczynił się do wzrostu bez-robocia, bo wtedy mieliśmy wyż demograficzny. Ironia losu polega na tym, że ci, którzy blokują takie reformy, często występują w roli oskarżycieli.

Był Pan wicepremierem po 1989 roku, gdy łódzki przemysł załamał się po raz pierwszy, i po roku 1997, gdy załamanie handlu z Rosją zadało decydujący cios wielu zakładom, które jeszcze jakoś przędły. Czy mówiono w ogóle w Warszawie o specjalnej pomocy dla Łodzi?
Wtedy myśleliśmy o tym, jak wyrwać Polskę z katastrofy, a nie mieliśmy programów: Łódź, Wrocław, Warszawa, Zielona Góra, Kielce, Żyrardów itp. A gdybyśmy mieli, toby się wszystko zakończyło porażką, bo ramy działania dla całej Polski były katastrofalne. To byłoby myślenie w kategoriach I sekretarza PZPR - mnóstwo programów specjalnych, a żadnego dla Polski. Oczywiście było tak, że szczególnie silne grupy nacisku, jak górnicy, wywalczyły sobie większe przywileje. Nie ja to proponowałem, ale mogę powiedzieć, że specjalne traktowanie górników w czasie, gdy byłem w rządzie, w latach 1998 - 2000, służyło temu, by zamykać niewydajne kopalnie. Wtedy właśnie dokonała się największa restrukturyzacja. Ale żeby wydobyć górników z kopalń, rzeczywiście zaoferowano im specjalne traktowanie. Natomiast żeby każdy był tak potraktowany - nas jako Polski nie było stać.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W Łodzi nie doczekaliśmy się wybitnych polityków, natomiast z naszego miasta od początku lat 90. do stolicy zaczęła płynąć fala ekonomistów - ponoć wpływowych. Czy oni nie stanowili lobby, dbającego o interesy naszego miasta?
Szkoda, że niektórzy z tych ekonomistów nie zostali w Łodzi, jak na przykład Jerzy Kropiwnicki. A co do lobby - wybitni ekonomiści nie myślą kategoriami poszczególnych miast czy branż, tylko myślą całościowo o lepszych ramach do tworzenia przedsiębiorstw w różnych częściach kraju.

A przyjaciele Marka Belki chętnie opowiadają, jak dużo Łódź zawdzięcza Belce (choć on sam nigdy się nie chwalił).
Nie będę się tłumaczył z tego, co mówią koledzy Belki.

Inwestycją, której dokończenie ponoć zawdzięczamy właśnie decyzjom Belki, jest szpital Centrum Kliniczno-Dydaktyczne Uniwersytetu Medycznego. Goszcząc niedawno w Łodzi, powiedział Pan, że w CKD zmarnotrawiono miliard złotych... A lepiej by było, żeby na pamiątkę socjalizmu został sam szkielet?
Nie ma nic gorszego niż dokładanie jednego marnotrawstwa do drugiego marnotrawstwa. Niech pan sobie wyobrazi, że wybudował pan dwa piętra domu i okazuje sie wtedy, że grunt jest grząski. Będzie pan w takiej sytuacji budował trzecie? To absurd. Tak samo z faktu, że coś wystaje z ziemi i wyrzucono na to pieniądze, nie wynika, że trzeba do tego dorzucać. W Polsce brakuje pieniędzy w budżecie m.in. dlatego, że się dużo marnuje na różne spektakularne projekty. One wielu ludziom się podobają, więc ludzie głupio głosują na różnych świętych Mikołajów czy święte Nikole... A wszyscy ponosimy skutki takiego marnotrawstwa.

A kończąc wątek prezesa NBP. Belka powinien odejść? Postulował to Pan po ujawnieniu jego rozmowy z ministrem Sienkiewiczem. Ale prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Już to powiedziałem, po co mam się powtarzać. W porządnej demokracji politycy odchodzą nie tylko dlatego, że popełnili przestępstwo kryminalne. Odchodzą, jeśli naruszyli obowiązujący obyczaj albo sami stworzyli zły obyczaj. Więc samo sformułowanie, że Belka nie naruszył prawa karnego, nic nie wyjaśnia. W Polsce tworzy się złe obyczaje polityczne, bo ludzie na to pozwalają. I zapominają po dwóch tygodniach, a potem narzekają, że jest źle. To jest moja ogólniejsza opinia, chodzi mi nie tylko o to, co się działo w czasie rozmowy prezesa Belki z eksministrem Sienkiewiczem.

Łódź jest jednym z prekursorów budżetu obywatelskiego. Zobaczyliśmy już, że to może być fajna rzecz, ale poznaliśmy też mechanikę, która czasem jest bezlitosna. Mnie osobiście ubiegłoroczna edycja nauczyła tego, że przy mojej ulicy mieszka zbyt mało osób, żebyśmy byli w stanie kiedykolwiek przeforsować projekt wyasfaltowania drogi...
Po pierwsze, budżet obywatelski daje szansę aktywizacji wielu osób, uruchamia myślenie zamiast narzekania. To samo w sobie jest istotne. Po drugie, jeśli pojawia się ileś projektów, to wiadomo, że nie wszystkie będą trafione. W sektorze prywatnym też się takie rzeczy zdarzają. Więc z samego faktu, że nie wszystkie projekty były trafione, nie może wynikać potępienie budżetu obywatelskiego. Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że to jest pożyteczna inicjatywa i akurat w tej dziedzinie, pod rządami prezydent Zdanowskiej, Łódź przoduje w skali kraju. Łódź poświęca na budżet obywatelski 40 milionów złotych, a Warszawa tylko 26 milionów. Wrocław też jest daleko za Łodzią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Leszek Balcerowicz: Płakaliśmy nad Łodzią, ale musieliśmy uciekać z socjalizmu - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki