Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Ciechoński: Niech plują, ale porozmawiajmy

Łukasz Kaczyński
Leszek Ciechoński, reżyser filmu "Tumult nad  Łodzią".
Leszek Ciechoński, reżyser filmu "Tumult nad Łodzią". materiały prasowe
Z Leszkiem Ciechońskim, reżyserem filmu "Tumult nad Łodzią", który w środę o godz. 20 ma być pokazany w Łodzi, rozmawia Łukasz Kaczyński.

W swoim filmie pokazuje Pan kontrowersje dotyczące budowy Nowego Centrum Łodzi. "Tumult nad Łodzią" początkowo miał być pokazany w kinie Bałtyk, ostatecznie, jeśli nic się nie wydarzy, wyświetli go Cinema City. Co takiego jest w tym filmie?

Nie zrobiłem filmu politycznego, ale tak go odbierają ci, którzy go nawet nie widzieli. Idea NCŁ zrodziła się za prezydentury Jerzego Kropiwnickiego. Zachwyceni radni jednogłośnie ją zatwierdzili. Ale zaczął narastać konflikt między PO i PiS. Gdy w 2010 roku PO zyskała większość, nagle przestało im się to podobać. Rozpoczęcie inwestycji i powiązanie jej z takimi markami jak David Lynch, Frank Gehry, i Camerimage oraz budowa Camerimage Łódź Center byłyby sukcesem Kropiwnickiego. Do tego część radnych PO nie chciała dopuścić. Na naszych oczach z kultury zrobiła się polityka ze szkodą dla miasta. A CŁC świetnie się bilansowało. Widziałem dokumenty, rozmawiałem z ludźmi z ministerstwa, które chciało dać pieniądze na budowę. Ale żaden zdrowo myślący minister, a za takiego mam pana Zdrojewskiego, nie da pieniędzy kłócącym się lokalnym politykom. Doszedł do tego konflikt panów Żydowicza i Walczaka, u którego podstaw legły zupełnie różne osobowości i priorytety. Szkoda, że nie wiedzieli o tym, gdy zakładali Fundację Sztuki Świata. A skąd lęk przed filmem? Bo politycy PO daleko zabrnęli i nie mogą się wycofać. Proszę zwrócić uwagę, co mówi do kamery były wiceprezydent Łukasz Magin, dla mnie to zdumiewające: prywatny człowiek, pan Walczak, a jednocześnie doradca prezydenta, wzywa tego prezydenta do swej firmy, a ten przychodzi. I to z urzędnikami. Potem prezydent mówi o rozmowach, które wzbudziły jego wątpliwości. A obecna prezydent Łodzi wdzięczy się do pana Walczaka jak do zbawcy miasta. Nie dziwię się więc, że firma Helios wycofała się z pokazu, nikt nie ma obowiązku być odważnym. Zadzwoniłem więc do rzecznika prezydent Łodzi, pana Masłowskiego, którego znam z czasów dziennikarskich, by, skoro z powodów politycznych utrudnia się pokaz, umożliwił mi go choćby w urzędzie miasta. Powiedział, że oddzwoni. Nie zrobił tego.

W filmie słyszymy, że władze miasta, mimo umówionych terminów, nie spotkały się z Panem.

Z panią Zdanowską byłem umówiony trzy razy. Raz przyjechaliśmy z całą ekipą i dopiero pod urzędem dostałem telefon od jej rzecznika, że musi ona przyjąć jakiegoś ambasadora. Szukałem też kontaktu w sądzie, namawiałem. Bezskutecznie. Podobnie z panem Walczakiem, który wycofał się z obiecanej rozmowy.

Kiedy rozpoczął Pan pracę nad filmem? W czasie okupacji sali Rady Miejskiej w obronie kultury w 2010 roku?

Tak. Na moich oczach radni w ustanowionej naprędce komisji głosowali za CŁC, a tymczasem grupa radnych PO i SLD dogadała się, że robią blok przeciw. I radni, którzy jak John Godson czy pani Bartosik w komisji byli za, na sali byli przeciw. W ramach dyscypliny klubowej. I widziałem, że nie byli z tego zadowoleni. Zresztą o Tomaszu Sadzyńskim i ludziach z zarządu komisarycznego mam dość niezłe zdanie. Byli młodzi, rzutcy, trzeba było im zostawić pole. Ale pojawiły się stare polityczne wygi.

Film ukazuje polityczne mechanizmy, ale zaczyna go portret Łodzi jako miasta upadającego, dla którego Kropiwnicki i Żydowicz to niemal zbawcy. Nie za niski jest ten ukłon?

Ale taka była Łódź w końcu XX wieku. Pamiętam wszystkie aferki z udziałem posłów SLD. Może rzeczywiście jest to zbyt wyraziście nakreślone, ale nie wycofuję się: idea rewitalizacji EC1, a za tym NCŁ, była wielką, genialną szansą dla miasta. Żadne głosy polityków i układy nie zmienią mojego zdania.

Jakich reakcji oczekuje Pan po projekcji?
Zaprosiłem najważniejszych urzędników wszystkich opcji politycznych. Jeśli przyjdą, to może uda się nam pogadać. Mogę być murem, na który będzie się pluć, rzucać pomidorem. Film w skrócie pokazuje trwające lata zdarzenia. Mówi też wiele o polskich samorządach. To Polska w pigułce.
Rozmawiał Łukasz Kaczyński

Masz ochotę obejrzeć dobry film wieczorem w telewizji? Nie wiesz, co jest emitowane? Sprawdź program telewizyjny!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Leszek Ciechoński: Niech plują, ale porozmawiajmy - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki