Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Jażdżewski, czyli "satanistyczny przedskoczek Tuska" [SYLWETKA POLITYCZNA]

Marcin Darda
Marcin Darda
To miał być arcyważny wykład Donalda Tuska. Taki, który pomoże opozycji wygrać eurowybory. I może pomóc, ale nie wykład Tuska, a jego przedmówcy, Leszka Jażdżewskiego. I nie opozycji, a PiS. Po porównaniu krzyża do pałki, a katolików do świń, jedni wychwalają jego heroizm, inni mają za pożytecznego idiotę, działającego tak naprawdę na korzyść Prawa i Sprawiedliwości.

To Jażdżewski, redaktor naczelny łódzkiego kwartalnika „Liberte”, zorganizował wykład szefa Rady Europejskiej na Uniwersytecie Warszawskim w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. Obaj panowie mają świetny kontakt. Jesienią 2018 r., tym razem z okazji Święta Niepodległości, Tusk swoim wystąpieniem na Igrzyskach Wolności w Łodzi, organizowanych przez Fundację Liberte, zrobił zamieszanie, porównując PiS do „współczesnych bolszewików”, z czego kilka dni później notabene się wycofał. W każdym razie Łódź tego dnia jawiła się jako prawdziwy bastion liberalnej demokracji - jak komentowano w zamordystycznym państwie PiS, a speech Tuska pokazały chyba wszystkie telewizje RP.

Podobną atmosferę budowano i przed tym wystąpieniem, tylko wygląda na to, że sytuacja za sprawą Jażdżewskiego, który anonsował Tuska na scenie Collegium Maximus, wymknęła się spod kontroli.

Jażdżewski nie mówił długo, passus poświęcony polskiemu Kościołowi trwał niecałe dwie minuty, ale w przestrzeni publicznej zadziałał jak granat wrzucony do małego pokoju:

„(...) Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy stracił moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu. (...) Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa. I gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany to przez tych, którzy krzyża używają jak pałki (...). Dziś agendę tematów dnia układają nam (...) czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami, będą w stanie zdobyć władzę nad duszami Polaków. Ale rywalizacja na inwektywy i na negatywne emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się, że świnia to lubi”.

Efekt był taki, że do dziś nie przykryła tej wypowiedzi nawet wizyta policji o u kobiety, która do sieci wrzuciła grafikę Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą.


Krystyna Pawłowicz
nazwała Jażdżewskiego „faszystą”, a Jarosław Kaczyński obwieścił, że „ten, kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę”.

Na Jażdżewskim psy wiesza do dziś cała prawica, a jeden z posłów PiS doniósł na niego do prokuratury. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Adrianik stwierdził, że słowa Jażdżewskiego to „przejaw nienawiści i piętnowania ludzi wierzących”. Inny z księży nazwał go „satanistycznym przedskoczkiem” Tuska. Żadnych słów poparcia nie usłyszał też Jażdżewski od samego Tuska, może poza ogólną dygresją na temat wolności słowa kilka dni później w Poznaniu.

Orędownicy „skandalisty” wskazują zaś, że w pięć minut zdobył on rozpoznawalność, widzą w nim także przywódcę nowego, liberalno-lewicowego ruchu politycznego, o ile wytrzyma hejt.

Tyle tylko, że on takie poglądy ma od lat, a swoje pięć minut ma nie pierwszy raz. W dużym skrócie: jest piewcą liberalnej demokracji, intelektualistą bez wyższych studiów, a z tytułem licencjata stosunków międzynarodowych. Jest też zdecydowanym oponentem prawicy, co niektórych w Łodzi zadziwia do dziś. Jażdżewski to bowiem wnuk legendy polskiej archeologii prof. Konrada Jażdżewskiego, który słynął z radykalnego antykomunizmu i przywiązania do wartości katolickich aż tak dalece, że nie pozwalał zdejmować krzyża we własnym gabinecie w najciemniejszych latach PRL. Pierwsze pięć minut Jażdżewskiego miało miejsce w grudniu 2012 r. podczas manifestacji narodowców w Łodzi. Pojawił się na niej z napisem „16 grudnia 1922. Zachęta. Pamiętamy”, odnoszącym się do zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza przez Eligiusza Niewiadomskiego, artystę i narodowca. Napis porwano, Jażdżewskiego siłą przeciągnięto przez tłum, zainkasował parę ciosów, ktoś splunął mu w twarz. Głośno było o tym w Polsce, liberalne media zobaczyły w nim bohatera, który przestał być już tylko intelektualistą, a „odważnie stanął twarzą w twarz z faszystami”. To była solowa akcja, Jażdżewski nikogo o niej nie uprzedzał. Stąd dziś wydaje się logiczne, że i Tusk na UW nie został uprzedzony, co też powie Jażdżewski przed jego wykładem, choć de facto byłby to dowód niebywałego wręcz braku profesjonalizmu Tuska.

Jażdżewski dobrze wie, jak wywołać wokół siebie szum. Drugie pięć minut to rok 2014 i zawiadomienie do prokuratury o przekazaniu przez ministra kultury w latach 2008-14 łącznie 44 mln zł na Świątynię Opatrzności Bożej w Licheniu. To lata rządów PO (!), z której list Jażdżewski, bez sukcesu, startował do Sejmu w wyborach z 2007 r. Potem protestował przeciw odrzuceniu przez Sejm projektu ustawy o związkach partnerskich, co mogło się stać tylko dzięki posłom PO. Mówił wówczas, że nie ma w Polsce takiej partii, która odzwierciedlałaby jego poglądy. Dziś jednak jest pieszczochem koalicji rządzącej Łodzią (PO-Nowoczesna-SLD). Jego ostatnie Igrzyska Wolności przeniesiono z listopada na wrzesień i dofinansowano z miejskiego budżetu kwotą 400 tys. zł, choć wcześniej wystarczyło 120 tys. zł. Radni PiS tłumaczyli wówczas, że tym samym łodzianie zapłacą za kampanię wyborczą opozycji, bo termin przedwyborczy oznacza, że lansować się będą na Igrzyskach politycy „antypisu”. Podczas wcześniejszych edycji bywał na nich w roli panelisty nie tylko Tusk, ale i połowa jego byłych ministrów. Reakcja Jażdżewskiego? Zaprosił na Igrzyska... Jarosława Kaczyńskiego.

Trzecie pięć minut to projekt „Świecka szkoła”, którego sens polega na tym, że to Kościół, a nie budżet państwa miałby finansować katechezę w publicznej szkole. Na łamach „Liberte” pomysł podsunęła anonimowa wówczas Katarzyna Lubnauer, dziś przewodnicząca Nowoczesnej, ale życie dał mu Jażdżewski, który stał się jego twarzą i promotorem. Pod projektem obywatelskim zebrano setki tysięcy podpisów i złożono w Sejmie, ale po dziś dzień leży w zamrażarce komisji edukacji. Najciekawsze jest jednak to, że tą komisji rządzi... Rafał Grupiński, poseł PO, a Lubnauer jest jej wiceprzewodniczącą. Dlatego mumifikacja projektu pokazuje, jak bardzo Koalicja Europejska boi się podejmowania tematu Kościoła. A zarazem tłumaczy cięgi, jakie od jej liderów zebrał Jażdżewski.

Lubnauer opowiadała, że Jażdżewski nie jest politykiem, a publicystą, co miało zapewne tłumaczyć, że kalkulacja polityczna jest mu obca, dodając jednak, że wybrał niewłaściwe miejsce w niewłaściwym czasie. Jażdżewskiego bezlitośnie skrytykował także Grzegorz Schetyna, a nawet słynący z powściągliwości ewangelik Jerzy Buzek. Na Jażdżewskim psy powiesiła nawet ikona opozycyjnej publicystyki, czyli Tomasz Lis. Uznał, że sedno jego wystąpienia i reakcje mogą pomóc wyłącznie PiS-owi. Komentarzy przedstawiających Jażdżewskiego jako pożytecznego idiotę PiS-u było zresztą więcej. Jego wypowiedź spolaryzowała opinię publiczną, a na polaryzacji PiS korzysta zawsze. Partii Jarosława Kaczyńskiego te antyklerykalne pięć minut Jażdżewskiego jest na rękę, bo tym samym na wsi spycha do narożnika PSL. Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz zdaje się być największą ofiarą afery, choć poniekąd na własne życzenie. Był na wykładzie, siedział obok Tuska ze zbolałą miną, bijąc jednak brawo Jażdżewskiemu, co było elementarnym brakiem wyczucia, gdyż nie klaskał nawet Tusk. Teraz w szczerość jego umizgów do katolików na wsi wierzy już niewielu. A sam Tusk w grudniu 2013 r. po wyroku Sądu Najwyższego który rozpatrywał skargę Janusza Palikota na krzyż w Sejmie, stwierdził, że "w spór o krzyż angażują się z reguły politycy, którzy na żaden inny temat nie mają nic sensownego do powiedzenia"

A co dalej z Jażdżewskim i wieszczonym mu przywództwem nowego liberalnego ruchu? Do PO nie należał, wcześniej był członkiem Partii Demokratycznej Bronisława Geremka, kilka lat temu brał udział w konstruowaniu Nowoczesnej. Formalnie do partii nie przystąpił, bo jak wieść niesie, Ryszard Petru nie zgodził się na jego wystąpienie podczas kongresu założycielskiego, właśnie ze względu na antyklerykalny ton. Ale Jażdżewski został prezesem nowego stowarzyszenia Wspólny Plan, w które zaangażowany jest również Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSWiA w rządzie Tuska, który mocno wsparł Jażdżewskiego po jego wystąpieniu. Stąd też pojawiły się spekulacje, że Wspólny Plan jest zarodkiem nowej partii Tuska. To zaś mogłoby oznaczać, że wystąpienie Jażdżewskiego było ustawką z Tuskiem i podrzuceniem ognia pod PO, którą Tusk chce odebrać Schetynie.

- Niedawno z plotki o powstaniu Ruchu 4 Czerwca uczyniono temat ogólnopolski, ponieważ to w nim widziano nową partię Tuska - mówi nam Jażdżewski. - Temat się wyczerpał, zatem myślę, że Wspólny Plan odpowiada obecnie na zapotrzebowanie mediów w temacie nowej formacji Tuska, a ja pękam ze śmiechu.

Jażdżewskiemu nazbierało się już zatem ze 20 minut popularności. A z przełomowego wystąpienia Tuska do historii przejdzie tylko wystąpienie Jażdżewskiego.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki