Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Jażdżewski: Polityków nielojalnych wobec partii, wyborcy powinni wyciąć

rozm. Marcin Darda
Leszek Jażdżewski
Leszek Jażdżewski Krzysztof Szymczak
Rozmowa z Leszkiem Jażdżewskim, redaktorem naczelnym Liberte.

Dwóch radnych sejmiku podkarpackiego z PO i PSL poparło kandydata PiS na marszałka. W zamian zostali wicemarszałkami. Poseł Jan Bury z PSL powiada, że to polityczna prostytucja i polityczna korupcja. Ma rację?
Kiedy Bartosz Arłukowicz czy Joanna Kluzik-Rostkowska przechodzili do PO, to nie pamiętam, żeby Donald Tusk czy Waldemar Pawlak nazywali to polityczną korupcją. W przypadku sejmiku podkarpackiego deal był dosyć jasny: stanowisko za poparcie i zmianę partii. To jest kwestia standardów, a okazuje się, że w samorządach są one dosyć niskie. Bariera przejścia między jedną partią a drugą w zasadzie nie istnieje. Kwestie programowe się nie liczą i to nie jest tylko casus Podkarpacia. Zresztą, co to znaczy korupcja polityczna? Zmiana barw w zamian za poparcie i stanowisko? Jeśli tak, to dotyczy to wszystkich partii, są tylko różne modele - czasem gratyfikacja w postaci stanowiska przychodzi po pewnym czasie. W takich przypadkach mówienie wyborcom, że chodzi o coś innego niż stanowisko, jest tylko mydleniem oczu.

Arłukowicz startował z list PO i dopiero po wyborze na posła z jej list został ministrem zdrowia.
Ale wcześniej, będąc w opozycyjnym klubie, został pełnomocnikiem premiera ds. wykluczonych. Potem poszedł realizować w resorcie zdrowia program kompletnie sprzeczny z tym, który głosił jako poseł lewicy, a nie wspomnę już o drodze, jaką przeszła Kluzik-Rostkowska. To, że oni dostają tego typu oferty, nie dziwi mnie. Natomiast bardzo mnie dziwi, że tolerują to wyborcy. Chciałbym, żeby tacy ludzie, jak swego czasu Leszek Miller, startujący z Samoobrony, zostali po prostu przez wyborców wycięci. Oni nie szanują słów i nie szanują wyborców, bo nie chodzi im o jakieś idee czy programy, tylko o kariery. Warto, by wyborcy pamiętali takie zachowania.

Zazwyczaj w takich sytuacjach byli partyjni towarzysze wzywają "zdrajcę" do oddania mandatu. To byłoby wyjście?
To byłoby właściwe rozwiązanie, jednak mam na myśli pewien rodzaj kultury politycznej, czyli dobrowolne zrzeknięcie się mandatu. Skoro się zmienia barwy, to się oddaje mandat. W Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych w takich przypadkach zarządza się wybory uzupełniające. Ten, z którego przyczyny są te wybory, może w nich startować jako kandydat swojej nowej partii i to jest uczciwe postawienie sprawy. Ale w Polsce praktyka jest taka, że ludzie głosują na partie, nie na konkretne nazwiska. Oczywiście, rezygnowanie z mandatów byłoby właściwie pytanie tylko czy regulować to prawnie? Jedyny znany mi przypadek w Polsce to Janusz Palikot, który złożył mandat posła po wystąpieniu z PO. Bardzo ważna decyzja, choć on wiedział, że mu się to opłaci.

W Łodzi "politycznymi prostytutkami" radny Marek Michalik z PiS nazwał tych, którzy z jego partii przechodzą do PO.
W tej sytuacji rozłam nastąpił na tle likwidacji szkół. Ci radni PiS oraz wiceprezydent, którzy konsekwentnie opowiadali się za sensowną decyzją likwidacji, nie przeszli od razu do PO. To nie był taki oczywisty, prosty transfer. Rozjechały się stanowiska partii i lokalnych samorządowców. Nazywanie tego "prostytucją" to nieporozumienie, nie można też tego łatwo porównać do przypadku z Podkarpacia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Leszek Jażdżewski: Polityków nielojalnych wobec partii, wyborcy powinni wyciąć - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki