1/14
Czas nieubłaganie płynie i zmieniają się też kultowe łódzkie...
fot. Grzegorz Gałasiński

Czas nieubłaganie płynie i zmieniają się też kultowe łódzkie ulice. Na ul. Limanowskiego nie ma już drewnianego domu tkaczy, w którym przez pewien czas był bar. Pani Leokadia dobrze zna popularną "Limankę". Mieszka tu już blisko trzydzieści lat.

- Wcześniej przejeżdżałam tą ulicę tramwajem, gdy dojeżdżałam do szkoły - wspomina pani Leokadia. - Nie było wieżowców, stało wiele drewnianych domów. Dojeżdżałam z Kochanówki. Pamiętam, że na rogu ulic Limanowskiego i Urzędniczej swój zakład miał zegarmistrz. U nas w Kochanówce, w remizie, były zabawy. Przychodzili na nie chłopaki z okolic Limanowskiego. Wielkie wojny na pięści toczyli ci, którzy mieszkali na ulicy Urzędniczej z tymi z ulicy Narodowej. Ta ulica też odchodziła od Limanowskiego, ale koło Żabieńca.

Dla wielu łodzian ul. Limanowskiego to "Limanka". Tak jak dla 80-letniej pani Krystyny, która mieszka na ul. Piwnej.

2/14
- Czyli w sąsiedztwie "Limanki" - tłumaczy pani Krysia. -...
fot. Grzegorz Gałasiński

- Czyli w sąsiedztwie "Limanki" - tłumaczy pani Krysia. - "Limanka" była, jest i będzie! Nie jest to dobra okolica. Choć pewnie gorzej jest u nas na Piwnej. Tam niemal w każdej kamienicy jest melina! Strach wyjść po zmroku na ulicę. W bramach wystają chłopaki, dziewczyny po 17-18 lat. Piją piwo, pewnie i narkotykami nie gardzą. Choć ja się nie boję... Moim zdaniem to bezpieczniej jest na "Limance" niż na Piwnej! Mimo że blisko jest Manufaktura. A proszę zobaczyć w jakim stanie są ubikacje w naszym podwórku! Strach tam wejść. Ja mieszkam na poddaszu. Mam jeden pokój i nie mam jak zrobić sobie toalety...

93-letni Kazimierz Kowal wychował się w okolicach ul. Limanowskiego. Co prawda urodził się na ul. Piwnej, ale jeszcze przed wojną przeprowadził na "Limankę", bliżej Bałuckiego Rynku.

Jego ojciec prowadził firmę budowlaną. Zatrudniał syna. Pan Kazimierz zaczynał jako pomocnik murarza. Już po wojnie został projektantem w biurze. Dobrze pamięta przedwojenną ulicę Limanowskiego. Mieszkało na niej wielu Żydów. Co trzeci sklep do nich należał.

3/14
- Tyle, że oni sprzedawali to co w fabryce wyprodukowano, a...
fot. Grzegorz Gałasiński

- Tyle, że oni sprzedawali to co w fabryce wyprodukowano, a piekarnie, rzeźnik należały do Polaków - opowiada pan Kazimierz. - Niemal na każdym rogu ulicy Limanowskiego była restauracja. Na całej ulicy stały drewniane domy, część ceglanych kamienic. Tak jak na tym placu, gdzie stoi kościół polsko-katolicki, a po drugiej stronie ulicy wybudowano kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem świętego Marka. Wcześniej naszą parafią był kościół Najświętszej Maryi Panny na Placu Kościelnym.

Jadwiga Jędraszek na ul. Limanowskiego wprowadziła się na początku lat siedemdziesiątych - do jednego z nowych wieżowców. Wokół bloków stały jeszcze drewniane domy.

- Takie chałupki - obrazowo opowiada pani Jadwiga. - Mieszkali w nich robotnicy, którzy budowali osiedle. Potem je wyburzyli.

Pan Kazimierz wspomina, że przed wojną na ul. Limanowskiego nikt nie mówił "Limanka". Ta nazwa musiała się upowszechnić już po 1945 roku. Poczatkowo ta ulica nazywała się Aleksandrowska. Jeszcze w 1933 roku jej patronem został Bolesław Limanowski, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej. W czasie wojny Niemcy nazwali ją Alexanderhofstrasse. Po wojnie znów stała się ul. Limanowskiego. Pan Kazimierz mówi, że na tej ulicy była jedna z najlepszych piekarni w mieście. Należała do Lisa. Sam przed świętami stał tam godzinami w kolejce po chleb. Pamięta, że przy ul. Drukarskiej znajdowała się knajpa.

- Nazywała się chyba "Bagatela" - dodaje 93-letni mężczyzna.

4/14
Dla wielu łodzian ul. Limanowskiego to "Limanka"......
fot. Grzegorz Gałasiński

Dla wielu łodzian ul. Limanowskiego to "Limanka"...


Pan Wiesio skończył już sześćdziesiąt lat. Całe swe życie mieszka na ul. Limanowskiego, z małymi przerwami- na wojsko i krótki pobyt w więzieniu.

- Dwa lata tylko siedziałem, przyłożyłem za mocno takiemu jednemu z ulicy Urzędniczej - tłumaczy. Zaraz dodaje, że nie lubi, gdy mówi się: ulica Limanowskiego.

- Dla mnie to "Limanka" i koniec! - twierdzi pan Wiesio. - Tu przecież mieszkają charakterne chłopaki.

Pan Wiesio pamięta dawne czasy. Kiedyś tam, gdzie stoją dziś wieżowce, było gospodarstwo, staw, a w zasadzie glinianka. Niedaleko ul. Piekarskiej stała kuźnia. Jej właściciel miał wielki, czarny karawan, który woził trumny.

- Nie wiem, dlaczego źle mówi się o mojej "Limance" - zastanawia się. - Ten, kto tu mieszka, nie musi się niczego bać. Co innego, gdy przyjdzie ktoś z zewnątrz i jeszcze rozrabia. Kiedyś było inaczej. Działały różne bandy, ale to się w latach siedemdziesiątych, jeszcze za Gierka, skończyło. Wybudowali wieżowce i wprowadzili do nich milicjantów, wojskowych. Na naszą "Limankę"! Ale pamiętam, że w jednym z tych wieżowców mieszkał też kiedyś piosenkarz Jacek Lech, ten co śpiewał o dziewczynie swoich marzeń i "Dwadzieścia lat, a może mniej". Ta ostatnia piosenka była wielkim przebojem w czasach mojej młodości!

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Rozpoczęły się uroczystości Triduum Paschalnego. Kardynał Ryś poświęcił oleje

NOWE
Rozpoczęły się uroczystości Triduum Paschalnego. Kardynał Ryś poświęcił oleje

Nocny wypadek w Aleksandrowie Łódzkim. Toyota zmiażdżona przez tira ZDJĘCIA

Nocny wypadek w Aleksandrowie Łódzkim. Toyota zmiażdżona przez tira ZDJĘCIA

Partnerka Marcina Hakiela mówi o chęci poznania Kasi Cichopek i różnicy wieku

Partnerka Marcina Hakiela mówi o chęci poznania Kasi Cichopek i różnicy wieku

Zobacz również

Partnerka Marcina Hakiela mówi o chęci poznania Kasi Cichopek i różnicy wieku

Partnerka Marcina Hakiela mówi o chęci poznania Kasi Cichopek i różnicy wieku

Mecz w Łodzi, jak Walia - Polska w Cardiff. Powtórka z karnymi UKS SMS. Zdjęcia

Mecz w Łodzi, jak Walia - Polska w Cardiff. Powtórka z karnymi UKS SMS. Zdjęcia