Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS Łódź umiera! Nie ma nadziei na przetrwanie

Paweł Hochstim
To już koniec nadziei na uratowanie ŁKS. Nawet jeśli klub spłaci tych czterech wierzycieli, to już czekają kolejni
To już koniec nadziei na uratowanie ŁKS. Nawet jeśli klub spłaci tych czterech wierzycieli, to już czekają kolejni Krzysztof Szymczak
Pieniędzy na spłatę zadłużenia nie ma, kolejni byli piłkarze skarżą się do PZPN, a obecni zawodnicy chcą rozwiązać kontrakty z winy klubu. ŁKS przetrwał w swojej historii wiele zakrętów, ale z tego żywy wyjść już chyba nie może.

Po tym, jak Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN utrzymała w mocy decyzję Komisji Dyscyplinarnej, która miesiąc temu zawiesiła licencję ŁKS, klub musi albo spłacić swoich czterech wierzycieli, albo zawrzeć z nimi ugody. Próbował zresztą już to zrobić, ale bez rezultatu, bo zaproponował spłatę długu w miesięcznych ratach po trzy tysiące złotych. A ponieważ w niektórych przypadkach dług wynosi 90 tysięcy złotych, to spłata trwałaby trzydzieści miesięcy.

Wiadomo, że decyzja NKO nie wpłynie na działania szefów ŁKS. - Na inną propozycję nas nie stać. Nic więcej zaproponować nie możemy - mówi Filip Kenig, właściciel ŁKS. To jego nazwisko będzie kojarzone z upadkiem klubu, chociaż to on włożył w klub najwięcej pieniędzy. Według różnych źródeł, Kenig na ŁKS stracił 5-8 mln złotych.

W piątek szefowie klubu mają zwołać konferencję prasową. W czwartek wydali tylko lakoniczny komunikat, w którym napisali, że "zarząd i pracownicy dołożą wszelkich starań, by licencja została odwieszona". Trudno powiedzieć, w jaki sposób pracownicy ŁKS "starają" się doprowadzić do odwieszenia licencji. Janusz Matusiak, prezes UKS SMS, którego piłkarze tworzą w większości kadrę ŁKS nie chce komentować problemów klubu.

Tymczasem piłkarze nie ukrywają, że nie chcą najbliższych miesięcy spędzić poza rozgrywkami. Wiadomo, że jeśli klub zostanie relegowany z pierwszej ligi - nastąpi to po trzecim walkowerze, czyli prawdopodobnie 20 kwietnia - PZPN rozwiąże ich kontrakty z winy klubu i pozwoli na zarejestrowanie w innych zespołach poza oknem transferowym. Wprawdzie zawodnicy, którzy jesienią grali w Turze Turek teoretycznie mogliby mieć problem - byłby to trzeci ich klub w ciągu sezonu - ale pewnie z powodu szczególnej sytuacji PZPN zgodziłby się na ich kolejne potwierdzenie.

Nawet gdyby szefowie ŁKS jakimś cudem znaleźli teraz 200 tysięcy złotych lub namówili wierzycieli do podpisania porozumień, to i tak za chwilę mieliby kolejny problem. W czwartek klub został poinformowany, że 18 kwietnia odbędzie się posiedzenie Komisji Dyscyplinarnej w sprawie kolejnych długów, m.in. wobec Marcina Mięciela. Tym razem ŁKS musiałby zapłacić 400 tysięcy zł. - Nie ma już nadziei - przyznają nieoficjalnie osoby, które rządzą dziś ŁKS.

ŁKS płaci dzisiaj za wieloletnie życie ponad stan. Jego właścicieli nie było stać na utrzymywanie klubu, który z różnych powodów, m.in. z powodu przestarzałego stadionu, nie miał szans, by przynosić zyski. Z miesiąca na miesiąc sytuacja się pogarszała, kolejni ludzie, którzy zasiadali na fotelu prezesa - Jakub Urbanowicz, Andrzej Voigt i Maciej Janicki - nie mieli pomysłu na naprawę finansów klubu. Voigt brylował na konferencjach prasowych, ale obiecanych trzech milionów złotych do klubu nie wpłacił. Z kolei Janicki nigdy nie zabrał głosu w sprawie ŁKS, a wszystkich pytających go dziennikarzy podczas jednej z konferencji prasowej odsyłał do rzecznika prasowego.

ŁKS wycofałby się z rozgrywek pewnie już w rundzie zimowej, gdyby nie UKS SMS, który zaproponował bezpłatne wypożyczenie piłkarzy i trenera. Pierwszy problem pojawił się przy zatwierdzeniu nowych graczy do gry, bo ŁZPN domagał się spłaty zaległości. Wtedy prywatne pieniądze wyłożył Kenig. Drużyna wystartowała w rozgrywkach, ale zdołała rozegrać tylko trzy mecze. I jest mało prawdopodobnie, by zagrała w kolejnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki