Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Miedź Legnica 0:1. Spadek coraz bliżej [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Piłkarze ŁKS przegrali dziewiąty mecz w tym sezonie. Łodzianie, choć byli równorzędnym rywalem dla Miedzi Legnica stracili jednego gola i, mimo niezłych okazji bramkowych, nie potrafili wyrównać.

Bogusław Wyparło w ważnym meczu na ławce rezerwowych - to w ŁKS nie zdarza się często. Ostatni raz łódzki bramkarz miał kłopoty z miejscem w składzie jeszcze w ekstraklasie, gdy przegrywał rywalizację z Czarnogórcem Pavle Velimiroviciem.

Jesienią Wyparło zagrał do tej pory we wszystkich meczach, ale w niedzielne popołudnie usiadł na ławce rezerwowych. Trener Marek Chojnacki uznał, że na szansę gry bardziej zasługuje Adrian Olszewski. Trudno powiedzieć, czy z Wyparłą ŁKS zdobyłby punkt, ale faktem jest, że Olszewski przy straconym golu się nie popisał.

Przez długie minuty mecz ŁKS - Miedź był nudny. Zwłaszcza przez pierwsze trzydzieści minut kibice na trybunach ziewali, bo obie drużyny niespecjalnie kwapili się z akcjami ofensywnymi. Gra toczyła się głównie w środku boiska, a wykonanie kilku celnych podań z rzędu przerastało możliwości zawodników.

Przed przerwą oba zespoły miały właściwie po jednej niezłej okazji do zdobycia gola - najpierw Jakub Grzegorzewski uderzając głową nie trafił w bramkę, a kilka minut później Aleksander Ptak obronił strzał z bliska Konrada Kaczmarka. Trzeba oddać ełkaesiakom, że sytuacja Kaczmarka była zdecydowanie lepsza, więc gdyby łodzianie prowadzili do przerwy, piłkarze z Legnicy nie mogliby mieć pretensji.

Konrad Kaczmarek mógł też zostać bohaterem ŁKS zaraz po przerwie, kiedy zdecydował się na zaskakujący strzał z dystansu. Ptak znów jednak okazał się lepszy. Niestety, bycie kibicem ŁKS w ostatnim czasie nie jest czymś prostym i przyjemnym, a oglądanie każdego kolejnego meczu przypomina siedzenie na bombie. Zawsze bowiem, nawet jeśli drużyna gra dobrze lub chociaż nie gorzej od rywala, ktoś popełni błąd, który najczęściej kończy się stratą gola. W meczu z Miedzią taki błąd popełnił bramkarz Olszewski, który przepuścił do bramki strzał z ostrego kąta Mariusza Zasady, notabene byłego piłkarza łódzkiej drużyny. I tak w równym meczu na prowadzenie wyszli goście.

Trener Marek Chojnacki zareagował zmianami, choć można zastanawiać się dlaczego zdjął wyróżniającego się Konrada Kaczmarka, a do końca zostawił Jakuba Więzika, który bardziej przypomina kiepskiego aktora, niż piłkarza. O takich zawodnikach jak Więzik mówi się, że "dobrze grają tyłem do bramki". Niestety, Więzik przodem do bramki gra fatalnie i, będąc napastnikiem, kompletnie nie stwarza zagrożenia. Trudno zrozumieć, dlaczego tak dużo czasu spędza na boisku, nawet w słabej drużynie, jaką jest ŁKS.

Po każdym meczu ełkaesiaków można napisać, że ambitnie walczyli, starali się, ale popełniali błędy. Dokładnie tak samo było w niedzielę. Po stracie gola rzucili się do ataku i mieli nawet sytuacje. Jacek Kuklis i Artur Gieraga obili słupki bramki Miedzi, a Więzik kopnął prosto w bramkarza. W końcówce emocje powinny się skończyć, bo Zbigniew Zakrzewski minął już Olszewskiego, ale jego uderzenie zablokował Gieraga. Dzięki temu ŁKS nie stracił drugiego gola, ale i tak przegrał.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki