Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS rozegrał czwartoligowy „sparing”, a Pogoń Szczecin odpoczywała od piłki aż cztery dni

R. Piotrowski
Daniel Ramirez nie zagrał w meczu rezerw. Na boisku pojawili się inni [Fot. Krzysztof Szymczak]
Przerwa reprezentacyjna dobiega końca, a to oznacza, że za kilka dni o ligowe punkty po serii pięciu porażek z rzędu powalczą piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego.

W ŁKS trwa mobilizacja, bo po pięciu z rzędu porażkach z kolejną stratą punktów nikt w al. Unii 2 nie zamierza się godzić, choć wiceprezes klubu, Dariusz Łyżwa, w ostatniej rozmowie z „Expressem Ilustrowanym” zapewnił, że włodarze beniaminka przyjęli nieudany początek rozgrywek ze spokojem, wierząc że wkrótce zła karta musi się odwrócić.
- Popełnialiśmy błędy na boisku, nie można jednak wysuwać tezy, że mamy słaby i niepotrafiący grać w piłkę nożną zespół. Z oceną drużyny i szkoleniowca poczekajmy do końca rundy jesiennej. Jestem przekonany, że wówczas będziemy mieli znacznie więcej powodów do zadowolenia - przekonuje Dariusz Łyżwa, wiceprezes klubu i przewodniczący rady nadzorczej ŁKS.

Jedna rzecz to indywidualne błędy i ich konsekwencja w postaci kiepskich wyników; druga - wpływ jaki te ostatnie wywarły na drużynę. Pięć porażek z rzędu na tym poziomie rozgrywkowym zdarza się przecież niezwykle rzadko.
- Najważniejsze w takich chwilach to zachować wiarę w siebie i z pozytywnym nastawieniem podchodzić do kolejnych spotkań. Wierzę, że wkrótce passa się odmieni - powiedział z kolei w rozmowie z oficjalną stroną klubu Zdzisław Leszczyński, były kapitan ŁKS.

Cały poprzedni tydzień ełkaesiacy trenowali intensywnie, nierzadko dwa razy dziennie, a w piątkowy wieczór aż dwunastu zawodników ze ścisłej kadry pierwszego zespołu pojawiło się na boisku przy ul. Minerskiej, gdzie czwartoligowe rezerwy łódzkiego klubu pokonały 4:1 Borutę Zgierz.

Jak już wspomnieliśmy w poniedziałkowym wydaniu naszej gazety, poczynaniom swoich podopiecznych w starciu ze zgierską drużyną przyglądał się uważnie trener Kazimierz Moskal wraz zresztą z pozostałymi członkami sztabu trenerskiego (na meczu pojawił się także Dariusz Łyżwa). Pierwszy szkoleniowiec ŁKS zapewne zwraca uwagę na nieco inne aspekty takich zawodów niż większość kibiców oraz dziennikarzy, ale zapewne i on zauważył, że wielką ochotę do gry przejawia ostatnio Wojciech Łuczak. Widać to zawsze na treningach, widać było i w piątek.

Doświadczony pomocnik w obecnym sezonie pojawił się w ekstraklasie od pierwszej minuty na boisku tylko raz (w przegranym 0:1 meczu z Piastem Gliwice). Co może dać zespołowi teraz? Cóż, wysnuwanie wniosków na podstawie konfrontacji z zespołem występującym na piątym szczeblu rozgrywkowym w Polsce wydaje się posunięciem co najmniej ryzykowanym, tym niemniej nie da się ukryć, że pomocnik nadal bardzo dużo widzi na boisku, ma smykałkę do gry kombinacyjnej, potrafi na boisku pomóc młodszym zawodnikom i przede wszystkim imponuje zaangażowaniem.

Nieźle wypadli (powtórzmy to raz jeszcze - na tle czwartoligowca) także Piotr Pyrdoł (w piątek z dużym ciągiem na bramkę rywala), Michał Trąbka (doskonale czytał grę, a i nie bał się ryzyka) i defensywny pomocnik Dragoljub Srnić (choć ten ostatni popełnił wespół z obrońcami jeden poważny błąd przy wyprowadzaniu piłki).

Piętą achillesową łódzkiej drużyny jest jednak w tym sezonie defensywa, więc należałoby zastanowić się, czy piątkowy sparing także w tym aspekcie mógł pomóc szkoleniowcowi beniaminka. Wydaje się, że niespecjalnie, bo ŁKS uzyskał tak wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, że łódzcy obrońcy mogli co najwyżej przećwiczyć wprowadzenie futbolówki do ataku z własnej połowy. Prawda, Maksymilian Rozwandowicz w pojedynkach biegowych wyglądał przy napastniku Boruty jak zawodowy sprinter, a Kamil Rozmus umiejętnie zamykał gościom prawy korytarz boiska, jakże jednak wyciągnąć z tej obarczonej niestety dużym marginesem błędu próbki konstruktywne wnioski, skoro rywal był zespołem znacznie mniej wymagającym od Wisły Płock czy Pogoni Szczecin? Dodajmy, że obrońcy ŁKS i bramkarz Dominik Budzyński nie ustrzegli się przy tym błędów chyba w ważnym dla trenera Kazimierza Moskala elemencie, czyli wspomnianym już wyprowadzeniu piłki z własnej połowy.

W czasie, gdy spora grupa piłkarzy ŁKS pojawiła się na boisku, najbliższy rywal beniaminka odpoczywał. Trener Pogoni Szczecin, Kosta Runjaić, zaserwował podopiecznym w środę i czwartek cztery jednostki treningowe, a po tym dał zespołowi czas na regenerację, która trwała w sumie aż cztery dni. Dopiero we wtorek „Portowcy” rozpoczną decydującą fazę przygotowań do meczu z ŁKS, choć dodajmy, że trzech zawodników z pierwszego zespołu (Jakub Bursztyn, Hubert Matynia i przede wszystkim Adam Frączczak) w weekend także wzięło udział w meczu rezerw swojego klubu. Druga drużyna Pogoni pokonała trzecioligowy Chemik Police 2:1, a jedną z bramek zdobył dla szczecinian doświadczony snajper.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki