Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS solidny, ciut wyrachowany, zwycięski. Grudzień jak lipiec i październik?

R. Piotrowski
Adrian Klimczak w pojedynku z zawodnikiem Cracovii Cornelem Râpă [Fot. Grzegorz Gałasiński]
Jeśli ŁKS rozpoczyna miesiąc od zdobyczy punktowej, to potem meczów już nie przegrywa. Tak było w lipcu i październiku, ciekawe więc czy podobny trend zdołają „Rycerze Wiosny” utrzymać w grudniu. Zaczęli obiecująco, bo od zwycięstwa nad Cracovią.

„Pasy” ŁKS-owi w tym sezonie leżą. Krakowianie po raz ostatni komplet punktów przy al. Unii 2 zgarnęli w ekstraklasie w 1962 roku i na kolejną szansę prawdopodobnie przyjdzie im poczekać co najmniej do przyszłego sezonu, o ile oczywiście ŁKS utrzyma się w ekstraklasie. No właśnie, utrzyma się, czy się nie utrzyma? Po niedzielnym meczu odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znamy, potwierdziło się natomiast to, że w przypadku większości spotkań w ekstraklasie o powodzeniu (bądź klęsce) jednej z drużyn zwykle decydują detale.

Znów przecież można by tu gdybać w nieskończoność. Gdyby Pelle van Amersfoort trafił w 22. minucie nie w Arkadiusza Malarza a do siatki, gdyby Rafaelowi Lopesowi nie zabrakło chwilę później precyzji (i kilkudziesięciu centymetrów), gdyby sędzia inaczej zinterpretował sytuację na początku drugiej połowy, kiedy Michał Helik nadepnął na odcisk Maciejowi Wolskiemu w polu karnym Cracovii…

Prawda o niedzielnym spotkaniu ełkaesiaków jest bowiem taka, że łodzian nie dzieliło od szczęścia tego dnia mniej niż w kilku poprzednich spotkaniach, choć tym razem należałoby docenić zarówno twardą grę ełkaesiackiej defensywy w drugiej połowie, jak i mądry (lub wyrachowany – jeśli kto woli) sposób rozgrywania piłki przez nieźle tego dnia zorganizowaną drugą linię. Łodzianie pomogli więc szczęściu, a suma drobnych fartów i pechów złożyła się na 1:0 dla beniaminka.

- Zaczęliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy kilka sytuacji do zdobycia bramki. Jeżeli chce się wygrywać i przy okazji nie „budować” przeciwnika, to takie okazje należy wykorzystywać – podsumował pierwszą połowę trener Cracovii. – Źle rozpoczęliśmy drugą połowę, sędzia podyktował rzut karny, my graliśmy od tego momentu nerwowo i za szybko chcieliśmy zagrać ostatnie podanie. Dlatego przegraliśmy – stwierdził Michał Probierz, przyznając przy okazji, że pewna sytuacja na boisku odrobinę wyprowadziła go z równowagi (czy nie ta, po której sędzia postanowił nie oglądać powtórki na wideo, choć w polu karnym ŁKS doszło do kontrowersji?), choć jak stwierdził: – Nie sędziowie przegrali nam ten mecz.

Arbiter postąpił słusznie. Karnego dla Cracovii nie podyktował (to przecież Mateusz Wdowiak wpadł na Jana Sobocińskiego, a nie odwrotnie), z kolei kilka minut wcześniej wskazał na wapno po drugiej stronie boiska. Tutaj co prawda też niektórzy mają wątpliwości, jednak sędzia z Bytomia posiłkując się VAR-em uznał, że Michał Helik przekroczył przepisy.

- Zagraliśmy solidne spotkanie. Byliśmy przygotowani na ciężką walkę i co najważniejsze, wytrzymaliśmy trudy tego meczu, zdobywając przy okazji bardzo ważne punkty. Potwierdziło się, że jeśli od pierwszego do ostatniego gwizdka gramy na swoim poziomie, a zawodnicy wypełniają zadania, jesteśmy w stanie zbierać punkty – powiedział tuż po spotkaniu Kazimierz Moskal.

Dodajmy, ze ŁKS za sprawą Macieja Wolskiego powinien objąć prowadzenie tuż przed przerwą. Młody zawodnik poślizgnął się w chwili, gdy bramkarz Cracovii leżał na ziemi, a on miał piłkę pod stopą. Wystarczyło kropnąć do siatki.
- Miałem o to do siebie wielki żal, ale w szatni otrzymałem wsparcie od sztabu trenerskiego i kolegów, więc gdy wyszedłem na drugą połowę nie zaprzątałem sobie głowy tą sytuacją – wyjawił po spotkaniu Maciej Wolski. Cóż, chyba pomogło, bo kilka minut po wznowieniu gry w drugiej połowie pomocnik został sfaulowany w polu karnym przez Michała Helika, w następstwie czego niepokonany od siedmiu godzin w lidze Michal Peškovič musiał wyciągać futbolówkę z siatki.

- Powiedziałem mu w szatni, że wykorzysta kolejną sytuację i Maciej wywalczył rzut karny. Nie należy spuszczać głów. Najważniejsze, aby grać swoje do końca. My graliśmy i to się nam opłaciło – podsumował krótko boiskowe wypadki z udziałem swojego podopiecznego opiekun beniaminka, przyznając przy okazji, że po zmarnowanej przez Łukasza Sekulskiego jedenastce w meczu z Rakowem do wykonania rzutu karnego wyznaczony został Daniel Ramirez. Hiszpan nie pomylił się, uderzył efektownie pod poprzeczkę i zapewnił łodzianom cenne zwycięstwo.

ŁKS wygrał więc drugi mecz w tym sezonie z Cracovią i co ciekawe, podobnie jak w lipcu, nie zaprezentował futbolu – że pozwolimy tu sobie na podobny neologizm – na wskroś Moskalo-podobnego. Prawda, łodzianie próbowali cierpliwie budować swoje akcje, utrzymywali się też dłużej przy piłce (57 proc.), wymienili więcej od rywala podań (322:292) i oddali więcej strzałów (13:10), ale i potrafili pocierpieć bez piłki, a gdy wymagała tego sytuacja uciekali się do prostych środków.

- Żeby wyglądało to tak, jak sobie to wyobrażamy, oba zespoły musiałyby zagrać podobnie. W niedzielę nie było sensu stosować wysokiego pressingu, bo to skończyłoby się wieloma długimi podaniami z głębi pola do napastników lub skrzydłowych Cracovii i musielibyśmy bić się o piłkę we własnej szesnastce – wyjaśnił Kazimierz Moskal.
Szczęśliwie jego podopieczni tym razem posłuchali rad swojego trenera i w nagrodę zbliżyli się do „bezpiecznej” trzynastej lokaty w tabeli ekstraklasy (do Korony Kielce tracą teraz punkt).

W środę ełkaesiacy zmierzą się w 1/8 finału Pucharu Polski z GKS w Tychach (więcej o tym spotkaniu w środowym wydaniu „DŁ”) – Cieszymy się ze zwycięstwa z Cracovią, ale w szatni powiedziałem zawodnikom, aby myśleli już o pucharowym spotkaniu w Tychach – powiedział szkoleniowiec ŁKS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki