Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS tonie, kibice protestują, a Świerczewski... jest zadowolony

Paweł Hochstim
Prezes ŁKS Andrzej Voigt i trener-menadżer Piotr Świerczewski
Prezes ŁKS Andrzej Voigt i trener-menadżer Piotr Świerczewski Krzysztof Szymczak/archiwum
- Z meczu na mecz gramy coraz lepiej, mamy siły na dziewięćdziesiąt minut - mówił po meczu z Koroną Kielce trener-menadżer ŁKS Piotr Świerczewski. Można zapytać, dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze...?

Jeśli posłuchać słów Świerczewskiego nie znając prawdziwej sytuacji, możnaby pomyśleć, że albo ŁKS jest przynajmniej w środku tabeli, albo do końca sezonu jest jeszcze z piętnaście kolejek. W klubie z al. Unii trwa zaklinanie rzeczywistości - prezes wysyła sprostowania do mediów, gdzie pisze, że regularnie reguluje wypłaty, a trener-menadżer cieszy się, że drużyna... ma siły. Rzeczywiście, wielki sukces! Piłkarze, którzy pracują tygodniowo tyle godzin, ile przeciętny człowiek w dwa dni, mają siły.

I tylko kibice nie potrafią tego "docenić". Po meczu z Koroną Kielce, w którym ŁKS oddał trzy celne strzały (dwa z nich to były właściwie podania do bramkarza gości), zgromadzili się pod szatnią drużyny, by wyrazić swoją opinię na temat gry zespołu. Na kibicowskim forum internetowym założony został wątek pt. "Świerczewski? Temu panu już dziękujemy". Ale w klubie nikt nie widzi, że sytuacja jest krytyczna - Świerczewski chwali swoich piłkarzy, sobie też nie ma nic do zarzucenia, a prezes, zamiast ratować drużynę przed spadkiem np. zatrudniając poważnego trenera, opowiada o planach wejścia na giełdę i leci na wycieczkę do Dubaju z premierem Donaldem Tuskiem. Być może przywiezie szejków, którzy uratują ŁKS. Oby tylko byli to inni szejkowie, niż ci, których kiedyś zaprosił do Łodzi ówczesny właściciel ŁKS Daniel Goszczyński. Tamci "szejkowie" przylecieli do Łodzi niskokosztowym Ryanairem i nawet nie mieli laptopów. Za to ubrani byli w dżinsy.

Najbardziej jest mi żal Andrzeja Pyrdoła, który swoją licencją firmuje cyrk Świerczewskiego. Pewnie zmusza go do tego sytuacja finansowa, bo nigdy nie dorobił się wielkich pieniędzy, z których mógłby godnie żyć. I dziwi mnie to udawanie, że to Pyrdoł jest trenerem ŁKS. Trenerem ŁKS jest Świerczewski, co należy podkreślać na każdym kroku po to, by po spadku drużyny nikt nie zwalił winy na Pyrdoła. W poniedziałek Świerczewski zmiany konsultował z asystentem Krzysztofem Adamowiczem, a do Pyrdoła nawet nie podszedł.

Taktykę ŁKS rozszyfrować łatwiej, niż najprostszą zagadkę matematyczną. Przy tym wybory Świerczewskiego muszą dziwić - z Koroną, grającą mocnym pressingiem, piłkarze ŁKS wymieniali wiele krótkich podań w środkowej strefie, co musiało skończyć stratami. Z kolei Marek Saganowski dostawał niemal wyłącznie wysokie piłki, choć jest niższy od stoperów Korony przynajmniej o głowę...

Zarzuty można oczywiście mnożyć. Skoro po siedemnastu minutach zespół przegrywa 0:2 i gra słabo, a pierwszą zmianę trener robi godzinę później, to albo uważa zmienników za słabych piłkarzy, albo nie umie prowadzić zespołu. Innego wytłumaczenia nie ma. Słuchając piłkarzy ŁKS trudno uwierzyć, że są w stanie jeszcze podjąć walkę o utrzymanie.

- Ja już nie potrafię tłumaczyć tych błędów - mówi Marek Saganowski, jeden z nielicznych piłkarzy, który w każdym meczu oddaje serce, choć niewiele z tego wynika. Pytany o to, że kibice zarzucają piłkarzom brak ambicji, Saganowski mówi tak: "Kibice nie powinni wszystkich wrzucać do jednego worka. Niektórzy przyszli tu po to, żeby utrzymać ŁKS i wkładają w to serce". Zwróćmy uwagę na słowo "niektórzy"...

Być może ŁKS zebrał zimą słabych piłkarzy i dlatego ma słabe wyniki, choć trudno jest mi się pozbyć wrażenia, że dobry trener potrafiłby z nich zrobić zespół. Dziś wszyscy krytykują np. Piotra Klepczarka i Michała Łabędzkiego za słabą grę. Fakt, grają źle, ale dlaczego ci sami piłkarze pod wodzą Michała Probierza spisywali się zupełnie przyzwoicie? Dlaczego Antoni Łukasiewicz jesienią był najlepszym, a w poniedziałek jednym z najgorszych piłkarzy ŁKS?

Teoretycznie ŁKS jeszcze ma szansę na utrzymanie, ale podstaw do wiary nie ma. Łodzianie wiosną wygrali jeden mecz, więc trudno powiedzieć, że "walczą" o utrzymanie. Każdy, kto widział mecze Lechii Gdańsk ze Śląskiem Wrocław i ŁKS z Koroną Kielce mógł zobaczyć, któremu zespołowi bardziej zależy.

Gdy Świerczewski zimą objął posadę trenera ŁKS, wyśmiewał licencje trenerskie i zajęcia w Szkole Trenerów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Brylował w telewizji Canal+ chwaląc się, że ma masę kontaktów i że w każdej chwili może zadzwonić do Laurent'a Blanc'a. Nie ma powodu, by mu nie wierzyć i być może rzeczywiście Blanc z uśmiechem odbiera każdy telefon od Świerczewskiego. Tylko co z tego?

CZYTAJ TEŻ:
* Plan ŁKS: Za pół roku na giełdę, a za 3 lata do Ligi Europejskiej
* Prezes ŁKS: będzie licencja w pierwszym terminie

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki