Pamięta pan jak wyglądała Łódź i nasz region w czasach sprzed Unii Europejskiej?
Prof. Stefan Krajewski, łódzki ekonomista: Mam prawie 83 lata i te czasy miałem w życiu przez prawie 60 lat, więc jak mam ich nie pamiętać? Dodatkowo przez całe zawodowe życie zajmowałem się sprawami integracji europejskiej. Byłem w zespołach przygotowujących reformy, robiłem badania na temat Polski w UE... Więc tak, mam jakiś ogląd sytuacji.
Przed wstąpieniem było w Polsce zupełnie inaczej?
Przede wszystkim nie przesadzałbym z twierdzeniem, że wstąpienie do Unii Europejskiej było dla Polski wielką rewolucją. Ale jednocześnie było ono niezwykle ważne. Odstawaliśmy wówczas bardzo od starej Unii. W teorii ekonomii powszechnie przyjęte jest przekonanie, że integrować powinny się kraje, które są na podobnym etapie rozwoju i mają zbliżone systemy społeczno-polityczne. Wtedy integracja tych państw jest najłatwiejsza i przynosi wszystkim w miarę równe korzyści. Tymczasem nasz poziom rozwoju był znacznie niższy niż na Zachodzie, system prawny i społeczno-polityczny były inne, a nasza struktura gospodarcza bardzo od zachodniej odbiegała. Mieliśmy niską efektywność, energetykę opartą na węglu, zupełnie inne rolnictwo… Ale przed przed wejściem do Unii zrobiliśmy bardzo dużo, żeby chociaż trochę zbliżyć się do jej standardów. Przystosowaliśmy swój system prawny, zaczęliśmy zmieniać gospodarkę. Oczywiście stała się ona bardziej prywatna, to jasne. Ale zaczęliśmy też zmieniać jej strukturę.
Nasza gospodarka oparta była wtedy na przewadze konkurencyjnej wynikającej z niskich kosztów robocizny. Produkowaliśmy rzeczy, które wymagają dużego wkładu najprostszej, fizycznej pracy. Byliśmy więc postrzegani przez Zachód jako kraj, który po wejściu do Unii będzie zajmował się tym, czego tam już nie chciano robić, czyli produkcją pracochłonnych i prymitywnych rzeczy. Dzięki akcesji Polski kraje starej Unii taką produkcję mogły rozwijać w wewnętrznym, dużym kraju unijnym, a nie przesuwać ją na przykład do Chin.
Czyli zachodni Europejczycy podeszli do rozszerzenia UE trochę cwaniacko?
A jak mieli podejść? Proszę mi powiedzieć: czy oni są głupi? Nie. Stara Unia jest mądra i od dawna umie gospodarować racjonalnie. Przed rozszerzeniem oni mieli swoje interesy i my też swoje mieliśmy. Tylko my polskiego społeczeństwa nie uczyliśmy, i nadal nie uczymy, że w takiej wspólnocie jak Unia Europejska wszyscy mają jakieś swoje interesy. Dobrze jest, jeśli my coś dla siebie zyskamy, ale oni też chcą coś zyskać. I musimy się z tym liczyć.
A rozszerzenie nie było również decyzją polityczną?
Było. Chodziło o to, żeby nie skłonić państw Europy Wschodniej do bliższej współpracy z Rosją i jednocześnie by zapewnić im większą stabilność polityczną - w ramach systemu, który obowiązywał na Zachodzie. Czy zachodni Europejczycy liczyli się z tym, że poniosą tu pewne koszty? Tak. Ale liczyli też na dostęp do tanich surowców i taniej siły roboczej. Wcześniej takie kraje jak Francja czy Niemcy musiały ściągać miliony ludzi do pracy, której ich obywatele nie chcieli wykonywać. My byliśmy im bliscy kulturowo, religijnie. Wszystko więc wskazywało na to, że lepiej mieć tanią siłę roboczą ze wschodniej Europy, a nie z Afryki czy Bliskiego Wschodu.
A na co my liczyliśmy wstępując do Unii Europejskiej?
Byliśmy przekonani, że Unia da nam mnóstwo pieniędzy. Że będzie to – upraszczając oczywiście- taka krowa, którą będziemy doili. Ale liczyliśmy też, że kraje unijne otworzą przed nami swoje rynki pracy, że będziemy mogli wyjeżdżać na zarobek do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. To się Polakom bardzo podobało. Jednocześnie władza upraszczała przekaz. Nie mówiła, że wejście do Unii będzie wymagało od nas wysiłku i zmian, które nie muszą być korzystne dla całego społeczeństwa. Natomiast Unia już przed przystąpieniem Polski, żeby nas zachęcić, posypała pieniędzy dając środki przedakcesyjne. Obiecała też, że zrobi dla Polski wyłomy w swoich regułach. Nasi rolnicy, którzy byli wrogo nastawieni, bali się, że Unia zaleje nas swoimi dobrami. Dlatego zdecydowała się wypłacać duże środki pomocowe od hektara.
W końcu 1 maja 2004 weszliśmy do Unii Europejskiej, dostaliśmy dostęp do nowych funduszy. I jak nam poszło?
Pojawił się problem: jak wydać te pieniądze. Unia ma swoje priorytety, które określa w kolejnych siedmioletnich planach finansowych. Niestety w Polsce pieniądze nie były wydawane zgodnie z intencjami UE ani z logiką gospodarowania. Wydaliśmy i nadal wydajemy mnóstwo pieniędzy na podtrzymywanie przestarzałej struktury gospodarczej. Koronnym przykładem jest tu górnictwo węglowe. Wybetonowaliśmy też mnóstwo placów, zbudowaliśmy drogi do wsi, wodociągi, przedszkola i żłobki. Ale Unia zakładała, że te rzeczy załatwimy ze swoich środków, a unijne wydawane będą na rozwiązywanie strategicznych problemów.
Na co powinny więc iść te pieniądze?
Na nowoczesne technologie. Na zmianę struktury energetycznej kraju. Chcieliśmy coś zrobić i nadal chcemy, ale nam nie wychodzi. Dlaczego? Bo jest ogromny opór niektórych środowisk. I władza, aby się utrzymać – temu ulega.
A otwarty rynek pracy wyszedł nam na dobre?
To zależy. Na przykład Łódź przed wstąpieniem do UE miała najwyższą stopę bezrobocia wśród dużych polskich miast. Teraz bezrobocie jest niewielkie. Ale jednocześnie Łódź w latach 80. miała nawet 850 tys. mieszkańców. Ile ma teraz? 650 tys., ale mówi się, że może to być jeszcze mniej – może nawet 570 tys.? Z Łodzi po wejściu do UE wyjeżdżali ludzie ambitni, przebojowi, mający kwalifikacje. Czyli ludzie, którzy powinni byli tu zostać i tu pracować. Ale ponieważ mieli kiepskie warunki - wyjeżdżali. To ogołociło to rynek Łodzi i aglomeracji z ludzi młodych i wykształconych.
Może ci ludzie coś zyskali?
Oczywiście, że tak. Ludzie mają jedno życie. I co wybiorą: siedzieć tu i wegetować, czy jechać na Zachód i żyć? Wyjadą. Ale czy dla Łodzi to było korzystne? Emeryci za granicę nie pojadą, niewykształceni, bojący się wszystkiego – też nie.
A Łódź i region zyskały na akcesji do UE?
Wszystkie kraje, które weszły do Unii Europejskiej zyskały. Łódź też zyskała, ale zmarnowano dużą część potencjalnie dostępnych korzyści. Nie ukrywam, że jestem wobec władz Łodzi krytyczny. Bo jaka jest Łódź w tej chwili: nie należy do pierwszej ligi. Jest gorsza niż Warszawa, Wrocław, Poznań, Trójmiasto. W podstawowych wskaźnikach staje się też gorsza od Torunia, Olsztyna, Białegostoku! Te miasta też są w Unii, ale umieją mądrze wydawać pieniądze. Bo proszę powiedzieć czy pieniądze wydane na Łódzki Tramwaj Regionalny rzeczywiście tak bardzo przyspieszyły przejazdy? Dlaczego w corocznych badaniach Łódź jest miastem w którym najdłużej stoi się w korkach? Dlaczego mamy lotnisko, ale ma ono tylko trzysta kilkadziesiąt tysięcy pasażerów rocznie? Rębiechowo w Gdańsku ma prawie 6 mln, katowickie Pyrzowice prawie tyle samo, a Balice mają ponad 9 mln. To co z nami jest nie tak?
Ale coś się w Łodzi dzięki unijnym środkom musiało udać...
Tak. Zmodernizowaliśmy znacznie układ transportowy wewnątrz miasta, poprawił się stan dróg i trakcji tramwajowej. Poprawił się zewnętrzny dostęp do Łodzi dzięki skrzyżowaniu dwóch wielkich autostrad, teraz mamy jeszcze jeszcze obwodnicę zachodnią. To duża rzecz. Została zbudowana Łódzka Kolej Aglomeracyjna, zbudowaliśmy dworzec z dobrymi warunkami technicznymi. Powstają nowe obiekty uczelni, kończymy wreszcie tworzenie CKD, inne szpitale też są coraz lepiej wyposażone, zrewitalizowaliśmy wiele obiektów z przełomu XIX i XX wieku.
Jest też duże wsparcie – w dużym stopniu właśnie z pieniędzy unijnych - dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw. To jest dla Łodzi niezwykle ważne, bo mamy taką strukturę gospodarczą, że przedsiębiorstw-maluchów jest wśród łódzkich firm pełno. Jest też duże wsparcie dla tej wielkości firm innowacyjnych, tzw. start-upów. Rozbudowaliśmy Łódzką Specjalną Strefę Ekonomiczną, gdzie powstaje wiele nowych miejsc pracy, mamy też zdolność do ściągania do naszego miasta kapitału zagranicznego.
Jak po 20 latach w Unii Łódź i region wyglądają gospodarczo?
Mamy niską stopę bezrobocia. Dzięki temu Łódź jest wbrew pozorom miastem o dość wysokim poziomie dochodów na mieszkańca. Na tle innych dużych miast mamy niskie płace, ale ponieważ mamy dużo małych i średnich przedsiębiorstw, to przeciętne dochody na mieszkańca są przyzwoite. Jako aglomeracja staliśmy się wielkim centrum logistycznym w tej części Europy: z jednej strony Stryków z ogromną liczbą magazynów, ale też i z fabrykami, z drugiej strony rozwijają się tereny wokół Piotrkowa Trybunalskiego.
Czyli podsumowując: jako miasto i region wyszliśmy lepiej na tym, że jesteśmy w Unii Europejskiej?
Zdecydowanie tak. Oczywiście - mogliśmy wyjść znacznie lepiej. Ale to, co osiągnęliśmy, jest całkiem przyzwoite. Nie można jednak zapomnieć o tym, co będzie dalej.
To znaczy?
Stajemy się krajem o coraz wyższym dochodzie PKB na mieszkańca. Zbliża się czas, gdy staniemy się płatnikiem netto do UE. To będzie pożywka dla tych ludzi w Polsce, co będą mówili „a po co nam jeszcze ta Unia, skoro musimy dopłacać”. To będzie problem, bo trzeba będzie wykazać, że Polska zintegrowana z Unią jest siłą rzeczy znacznie silniejsza niż samodzielna i zdobędzie nowe możliwości rozwoju. Nawet jeśli trochę trzeba będzie do tego dopłacić.
- Prof. Stefan KrajewskiUrodzony w 1941 r. ekonomista, przez wiele lat związany zawodowo z Uniwersytetem Łódzkim. Był doradcą m. in. Banku Światowego, a także wielu centralnych instytucji w Polsce. M.in. w latach 90. był ekspertem rządowego zespołu zajmującego się polityką strukturalną w perspektywie integracji europejskiej. W latach 2001-06 był członkiem rady społeczno-gospodarczej premiera, a w latach 1997-2004 członkiem zespołu doradców ekonomicznych prezydenta Polski. Zasiadał w wielu radach nadzorczych, a w latach 2004-2006 był wojewodą łódzkim.
Strefa Biznesu: Polska istotnym graczem w sektorze offshore
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?