Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: fatalny bilans pożaru (ZDJĘCIA i FILM)

Wiesław Pierzchała
Pożar w mieszkaniu przy Zarzewskiej w Łodzi.
Pożar w mieszkaniu przy Zarzewskiej w Łodzi. Jakub Pokora
42 lokatorów trzypiętrowej kamienicy przy ul. Zarzewskiej 7 jest w szoku. Wczesnym ranem z powodu pożaru w popłochu uciekali z mieszkań, a gdy do nich wrócili zastali koszmarny widok: odpadające tynki i sufity, zalane meble, telewizory, komputery i wszędzie po kostki woda lejąca się po ścianach i sufitach.

- Prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy- komentowali. Zrospaczeni i wściekli byli do tego stopnia, że chcieli zlinczować około 50-letniego nadużywającego alkoholu sąsiada, który - jak twierdzą - zaprószył ogień. Pracujący w piekarni mężczyzna musiał salwować się ucieczką.

Zniszczenia to efekt akcji gaśniczej. W takich warunkach nie dało się mieszkać, więc lokatorzy spakowali uratowane rzeczy i przeprowadzili się do krewnych lub do hotelu, w którym miasto wynajęło pokoje. Nadzór budowlany zadecyduje, czy będą mogli wrócić do mieszkań, czy kamienica zostanie rozebrana.

W pożarze, który wybuchł o godz. 8.30 w mieszkaniu na poddaszu, ucierpiały dwie osoby: będący po dwóch udarach 64-letni Bogumił Celmer, którego strażacy znieśli z trzeciego piętra na wózku inwalidzkim i 55-letni Jan Bartosiewicz, którego strażacy wyprowadzili z zadymionego mieszkania na czwartym piętrze oficyny. Pierwszy z nich trafił do szpitala, a drugiemu ratownicy z pogotowia udzielili pomocy na miejscu.

- To było coś strasznego - opowiada Jan Bartosiewicz. - Oglądałem telewizję, gdy usłyszałem o pożarze. Nalałem dwa wiadra wody i chciałem gasić, ale nie dałem rady, gdyż na korytarzu było już pełno dymu. Cofnąłem się do mieszkania i otworzyłem okna. Niewiele to dało, gdyż w mieszkaniu było coraz więcej dymu i temperatura stale rosła. Okryłem się więc mokrymi ręcznikami, położyłem na podłodze i czekałem na pomoc. Wkrótce przybyli strażacy, którzy powiedzieli, że gdyby dotarli dwie minuty później, to bym nie żył.

"Pali się!" - okrzyk ten przeraził Krystynę Celmer mieszkającą na trzecim piętrze z chorym, leżącym w łóżku i będącym po dwóch udarach mężem Bogumiłem. Wiedziała, że nie zdoła mu pomóc, więc wezwała strażaków, którzy uratowali niepełnosprawnego. Taki sam okrzyk zmroził mieszkającą na piętrze Teresę Jakubowską, która nawet nie zdążyła się ubrać. Będąc w szlafroku chwyciła 8-letnią wnuczkę w piżamie i obie wybiegły na ulicę. W ten sam sposób ratowali się inni lokatorzy, którzy po powrocie do mieszkań doznali wstrząsu.

- Po kostki brodziłam w wodzie - opowiada załamana Krystyna Gałęziowska. - Wszystko zalane i zniszczone: tapety odchodzą, kasetony zwisają, tynki odpadają. Nie ma mowy, abym tu została. Zamieszkam u synowej, która mnie zaprosiła.

Irena Wieciech, kierownik referatu Budynków i Lokali Delegatury UM, zapewniła nas, że nikt nie zostanie bez dachu nad głową, gdyż każdy chętny otrzyma lokum w hotelu. Jej zdaniem, kamienica jest tak zniszczona, że nie nadaje się do remontu, ale o tym zadecyduje nadzór budowlany. Wyjaśniła też, że w kamienicy zniszczeniu uległo 13 mieszkań zamieszkałych przez 42 lokatorów.

Akcja gaszenia, w której wzięło udział 12 zastępów i 40 strażaków, trwała do godz. 11. Potem strażacy rozbierali dach i likwidowali zarzewia ognia. Jak nam powiedział dowodzący akcją młodszy brygadier Robert Sikorski, dużym problemem okazało się dotarcie na poddasze kamienicy, do którego droga wiodła z klatki schodowej oficyny i prowadziła przez labirynty zadymionych korytarzy. Doszczętnie spaliły się cztery pomieszczenia na poddaszu i 150 m kw. dachu. Straty szacowane są w setkach tysięcy zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki