Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: gdzie są chłopcy z tamtych lat...

Anna Gronczewska
O twórcach łódzkiej Solidarności mało kto dziś pamięta.
O twórcach łódzkiej Solidarności mało kto dziś pamięta. archiwum Solidarności
Przed trzydziestu laty zakładali w Łodzi "Solidarność". Dziś o większości z nich nikt już nie pamięta. Tymczasem dzięki tamtym sierpniowym dniom i tamtym ludziom żyjemy w wolnym kraju.

Kto jest dziś w stanie wymienić nazwiska ludzi, którzy wchodzili w skład pierwszego prezydium Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NZSS "Solidarność" w Łodzi? Wiele z nich nic nie mówi. No bo kto wie kim byli Wiesław Jakóbczyk czy Maciej Borowicz? A ci ludzie tworzyli przed trzydziestu laty łódzką "Solidarność"...

5 września powołano w Łodzi Międzyzakładowy Komitet Założycielski "Solidarności". Na jego czele stanął Andrzej Słowik. Jego zastępcami zostali Grzegorz Palka oraz Józef Kościelski. Sekretarzem został Marek Kowalik, skarbnikiem - Wiesław Jakóbczyk. W skład prezydium weszli też Maciej Borowicz, Antoni Kabza, Zbigniew Sęk i Andrzej Trautman... Dziś znane są powszechnie dwa nazwiska: Andrzej Słowik i Grzegorz Palka.

A przecież Józef Kościelski był pierwszym z dwóch wiceprzewodniczących tworzącego się związku. We wrześniu 1980 roku pracował w Przedsiębiorstwie Transportu i Sprzętu Budowlanego Przemysłu Lekkiego.

- Józef Kościelski nie zrobił żadnej związkowej kariery- mówi Leszek Próchniak, historyk z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. - Po wyborach, które odbyły się wiosną 1981 roku nie znalazł się już w zarządzie regionu.

Być może losy Józefa Kościelskiego ułożyłyby się inaczej, gdyby nie wypadek, któremu uległ. Przechodził przed ulicę i potrącił go samochód. Doznał m.in. obrażeń kręgosłupa. Do pracy związkowej nie wrócił. Zmarł w 2005 roku.

Zbigniew Sęk trzydzieści lat temu pracował w "Pollenie Ewie". Miał 32 lata. Z wykształcenia był technikiem-chemikiem. Po wyborach wszedł do zarządu łódzkiej "Solidarności". Był też delegatem na pierwszy Krajowy Zjazd Delegatów, który odbywał się w Gdańsku. W stanie wojennym został internowany. Potem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka do dziś. Zanim wyjechał z kraju, wokół niego zaczęła się tworzyć nieprzyjemna atmosfera. Ktoś rozsiewał informacje, że współpracował z SB.

- Wszystkie te informacje okazały się nie prawdziwe - wyjaśnia Leszek Próchniak. - Ale to było częste działanie SB. Celowo rozsiewała takie informacje, by skompromitować daną osobę. Dotyczyło to zwłaszcza tych, którzy unikali współpracy z SB.

Andrzej Trautman, gdy wchodził do prezydium MKZ, pracował w MPK. Do stanu wojennego działał w związku. Potem został internowany. Z informacji zawartych w książce "Stan wojenny w regionie łódzkim w dokumentach Służby Bezpieczeństwa" wydanej przez IPN wynika, że potem został TW Brodaczem. W publikacji zapisano, że był współpracownikiem kontrolowanej przez SB grupy Ozimka. Z SB miał współpracować od 1982 roku do 1986 roku. Przy czym za granicę wyjechał w 1982 roku i pewnie wtedy zakończyła się ta współpraca. Najprawdopodobniej został złamany podczas internowania.

- W 1986 roku mógł zostać wyrejestrowany - mówi Leszek Próchniak.
W pierwszych dniach września 1980 roku Wiesław Jakóbczyk z I Oddziału PKS w Łodzi został wybrany na skarbnika powstającego związku. Nie był nim długo. Dziś nikt nie wie, jakie były jego losy, co dziś robi. Niektórzy, nawet mocno związani z "Solidarnością", dziwią się, że takie nazwisko pojawiło się w składzie pierwszego prezydium MKZ.

Maciej Borowicz pracował wtedy w III Oddziale PKS w Łodzi. Organizował tam w sierpniu strajk. Po konflikcie z jednym z członków związku nie kandydował do władz łódzkiej "Solidarności" podczas wyborów w maju i czerwcu 1981 roku. Po wprowadzeniu stanu wojennego zajmował się kolportażem niezależnych wydawnictw. W maju 1982 roku został internowany. Zwolniono go w lipcu.

- W latach dziewięćdziesiątych był przewodniczącym reaktywowanej w ramach "Solidarności" sekcji kierowców PKS lub też sekcji kierowców samochodów ciężarowych - mówi Henryk Marczak, przez ostatnie dwadzieścia lat sekretarz Zarządu Regionu NZSS "Solidarność" Ziemi Łódzkiej.

Marek Kowalik jest dziś zastępcą dyrektora Delegatury Łódź-Polesie Urzędu Miasta Łodzi. W sierpniu 1980 roku miał dwadzieścia trzy lata i pracował w Łódzkich Zakładach Przemysłu Skórzanego "Skogar". Został najmłodszym członkiem MKZ. W regionalnych strukturach "Solidarności" działał rok. Zrezygnował po wiosennych wyborach.

- Stwierdziłem, że mam pracę, a wtedy we władzach związku rozpoczęły się przepychanki, atmosfera stawała się dziwna - wyjaśnia Marek Kowalik. - Akurat urodziło mi się drugie dziecko, chciałem poświęcić się rodzinie. W domu nie było mnie przecież cały rok...

W stanie wojennym Marek Kowalik nie został internowany. Dostał za to powołanie do wojska, choć wcześniej uznano, że nie jest zdolny do służby wojskowej. Odbywał ją w jednostce w Czerwonym Boże koło Łomży.

- Zimą spaliśmy w wagonach kolejowych, na trzy była jedna koza - tak wspomina dziś tę służbę wojskową Marek Kowalik. - Codziennie mieliśmy zajęcia na poligonie... Dawali nam mocno w kość!
Po wyjściu z wojska Marek Kowalik miał "propozycję", by wyjechać do Francji, ale z niej nie skorzystał. Znów pracował w "Skogarze". Wybrano go do rady pracowniczej.

- Po stanie wojennym w zakładzie tym były jedne z lepszych płac w Łodzi - dodaje Marek Kowalik. - Próbowano jednak cały czas pozbyć się mnie ze "Skogaru". Potem zacząłem pracować w przedsiębiorstwie polonijnym, a w "Skogarze" byłem zatrudniony na pół etatu.

Po 1989 roku został burmistrzem Konstantynowa. Potem pracował jako zastępca dyrektora Delegatury Łódź-Widzew UMŁ, następnie wiele lat był dyrektorem Delegatury Łódź-Polesie. Czasem we wspomnieniach wraca do tamtych sierpniowych dni.

- Panował wtedy entuzjazm, chcieliśmy zmian, nikt nie oglądał się na apanaże - mówi Marek Kowalik. - Ci, którzy wtedy tworzyli związek, działali z pobudek narodowych. Potem im dłużej, tym gorzej. Pojawiło się cwaniactwo. Kiedy w sierpniu trzeba było się decydować, chętnych było mało. Gdy już sytuacja się ustabilizowała, pojawili się ludzie, którzy chcieli coś dla siebie ugrać...
Antoni Kabza w "Solidarności" działał do stanu wojennego. Był nawet delegatem z Łodzi na pierwszym zjeździe "Solidarności". W stanie wojennym nie został internowany.

- Pewnie przez bałagan - przypuszcza dziś. Przez prawie rok się urywał, nie pracował. Kiedyś odebrał telefon z pracy. Był zatrudniony w Centralnym Ośrodku Badawczo Rozwojowym Maszyn Włókienniczych w Łodzi. Zapytali dlaczego nie zgłasza się do pracy.

- Po tym telefonie wróciłem- wspomina Antoni Kabza. - Zachowano się wobec mnie bardzo w porządku. Opiekowałem się wtedy dzieckiem. W pracy dali mi wstecznie urlop okolicznościowy na opiekę nad dzieckiem.

W Centralnym Ośrodku Badawczo Rozwojowym Maszyn Włókienniczych pracował do 1989 roku. Potem zajął się biznesem. Dziś z żoną prowadzą dwie apteki w Pabianicach.

- Spotykamy się czasem z kolegami i wspominamy tamte czasy - mówi Antoni Kabza, dla kolegów z "Solidarności" Tolek. - Bawimy się czytając informacje, że Jurek Kropiwnicki jest jednym z twórców łódzkiej "Solidarności". Mam wielki szacunek dla Jurka, jego późniejszych zasług, ale on doszedł do nas dopiero w październiku. Tak samo, jak Maria Dmochowska.

Tylko koledzy z "Solidarności" pamiętają Włodka Boguckiego. A wchodził on w skład Zarządu Regionalnego Ziemi Łódzkiej NSZZ "Solidarności". Potem wybrano go do Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Po stanie wojennym organizował podziemne struktury związku. Od maja do lipca 1982 roku był internowany. Po wyjściu na wolność wyjechał za granicę. Mieszkał w Republice Południowej Afryki, Szwecji.

- Gdy byłem na "saksach" w Szwecji na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, to go spotkałem- mówi Antoni Kabza.

Teraz podobno Włodzimierz Bogucki przebywa w Szwajcarii...

Na czele pierwszego prezydium stanął Andrzej Słowik, kierowca łódzkiego MPK z zajezdni przy ul. Limanowskiego. Został też pierwszym, demokratycznie wybranym szefem łódzkiej "Solidarności". Był członkiem Komisji Krajowej związku i jej prezydium. W stanie wojennym został skazany na 4,5 lata pozbawienia wolności, potem wyrok ten podniesiono do 6 lat. W 1984 roku wyszedł z więzienia na mocy amnestii. Po 1989 roku znów stanął na czele Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej oraz wszedł w skład Komisji Krajowej. Był przez rok wiceministrem pracy i polityki socjalnej. Potem pracował jako kierownik Zakładu Przewozu Osób Niepełnosprawnych MPK w Łodzi. Następnie wyjechał za granicę. Przez kilka lat był kierowcą w Ambasadzie RP w Australii. Dziś dalej jest kierowcą. Tyle, że w ambasadzie w Kanadzie...

Grzegorz Palka, we wrześniu 1980 roku 30-letni pracownik naukowy Politechniki Łódzkiej, był zastępcą Słowika. Potem wszedł w skład prezydium Komisji Krajowej związku. W stanie wojennym internowany, a potem aresztowany pod zarzutem obalenia ustroju. Na wolność wyszedł w 1984 roku. Tworzył Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. W 1990 roku został najpierw wiceprezydentem, a potem prezydentem Łodzi. Na czele władz miasta stał do 1994 roku. Od 1994 do 1996 roku był przewodniczącym Rady Miasta Łodzi. W lipcu 1996 roku zginął w wypadku samochodowym pod Poddębicami.

Antoni Kabza dziś jest dumny, że dzięki sierpniowym dniom żyjemy w wolnym kraju. Tym bardziej, że wywalczono więcej niż zakładało 21 postulatów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki