Przechadzając się ulicami Łodzi do niedawna mogliśmy podziwiać jedynie nudne witryny sklepowe, a same nazwy sklepów zdawały się nie wyróżniać niczym szczególnym. Pełno było wśród nich spożywczaków „U Anusi”, „U Piotrusia”, czy „U Krystyny”. Niektórzy pokusili się na nieco bardziej oryginalne, aczkolwiek nie mniej irytujące nazwy, ujawniające wątpliwe talenty rymotwórcze ich właścicieli. I tak niejednokrotnie możemy minąć kwiaciarnię w stylu „Kwiatki u Agatki”, czy „Rolety u Anety”.
Od niedawna jednak można zauważyć zupełnie nową tendencję. Coraz częściej właściciele sklepów próbują podejść do tematu z dużo większą dawką humoru. Potrafią wykazać się niezwykłą inwencją twórczą i pomysłowością w tworzeniu nazwy swojej firmy, wyróżniając się pozytywnie na tle konkurencji.
Niemałą sławą cieszy się wśród internautów niedawno otwarta łódzka księgarnia. Właściciel sklepu z książkami postanowił zaskoczyć klientów jeszcze zanim przekroczą próg księgarni, nazwał ją „Book się rodzi”. W ten zabawny sposób, nawiązując do jednej z najbardziej znanych polskich kolęd wykorzystał grę słów, zamieniając „boga” z tytułu pieśni, na „book”, angielską nazwę książki. Zabawny i oryginalny szyld księgarni został bardzo szybko zauważony przez łodzian, a jego zdjęcie od razu obiegło internet.
Trudno również przejść obojętnie obok sklepu z używanymi ubraniami przy ulicy Przybyszewskiego. Na próżno tu szukać szyldów „odzież używana”, czy „tania odzież”. Z daleka dostrzeżemy jednak mały sklepik o nazwie „KupCiuszek”. Wezwanie zawarte w nazwie sklepu wyraźnie nawiązuje do baśniowego Kopciuszka. Ta biedna dziewczyna, przy niewielkiej pomocy dobrej wróżki, przeszła metamorfozę, która całkowicie odmieniła jej życie i doprowadziła do spotkania z księciem z bajki. Może i nam się to przydarzy kupując ciuszek w tym sklepie?
W Łodzi nie brakuje miejsc nawiązujących do poprzedniego ustroju. Jak grzyby po deszczu wyrastają na Piotrkowskiej puby, które swoją stylizacją nawiązują do lokali sprzed lat. Tej tendencji nie oparli się także łódzcy handlowcy. Od lat, najpierw na Narutowicza, a obecnie na Piotrkowskiej możemy kupić produkty z czasów PRL. Sklep „Pan tu nie stał” z pewnością obudzi wspomnienia w niejednej osobie. Choć wspomnienia związane z kilometrowymi kolejkami, w których przepychanki i awantury były na porządku dziennym, nie należą do najprzyjemniejszych, to na pewno wielu ludziom łezka się w oku zakręci, gdy przejdą obok.
Dużym poczuciem humoru wykazał się również właściciel sklepu monopolowego, znajdującego się przy Piłsudskiego. Ponieważ w tej okolicy jest więcej sklepów z alkoholem, niż z jakimkolwiek innym asortymentem, potrzeba niemałej kreatywności, żeby przyciągnąć klientów. Na oryginalny szyld postawił właściciel sklepu o nazwie… „Chleb, wódka, śledzie… i bedzie”. Taką dewizą życiową na pewno może pochwalić się niejeden z okolicznych mieszkańców, dlatego pomysł właściciela okazał się strzałem w dziesiątkę.
Takich miejsc jest w Łodzi coraz więcej. Być może już wkrótce Łódź stanie się miastem słynącym z nieprzeciętnego poczucia humoru. Jeśli znacie jakieś inne lokale wyróżniające się oryginalną nazwą, napiszcie nam o nich. Razem stwórzmy galerię kreatywnych łódzkich szyldów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?