Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: mieszkam w fabryce i się tego nie wstydzę

Joanna Barczykowska
Wokół XIX-wiecznej fabryki powstał niewielki  park, z placem zabaw i stawem zasilanym niegdyś rzeką Jasień. Wszystko oświetlają klimatyczne latarnie.
Wokół XIX-wiecznej fabryki powstał niewielki park, z placem zabaw i stawem zasilanym niegdyś rzeką Jasień. Wszystko oświetlają klimatyczne latarnie. Jakub Pokora
Na lofty w fabryce Scheiblera czekaliśmy prawie pięć lat. Dziś lokatorzy dawnego imperium opowiadają, jak spełnił się ich sen - pisze Joanna Barczykowska.

Mieszkają w loftach i bez skrupułów przyznają, że spełniło się ich marzenie. Każde mieszkanie jest inne i każde ma własny styl. Lokatorzy wkładają dużo trudu, by zachować charakter epoki. Wszędzie panuje minimalizm przyprawiony fabrycznym przepychem.

Kiedy w Łodzi ogłoszono, że buduje się lofty - wielu nie wierzyło, że to się uda. Że znajdą się chętni, by opuścić wygodne mieszkania i domki z ogródkiem, by przenieść się w surowe fabryczne mury. Udało się. Mieszkania "U Scheiblera" sprzedały się jak świeże bułki. Wielu pokochało je od razu. Łódzkie lofty stały się najbardziej znane w Polsce. Wysiłki architektów doceniono już na całym świecie. Łódzka inwestycja "Lofty u Scheiblera" znalazła się wśród laureatów konkursu Europe&Africa Property Awards 2010 w Londynie. Lofty doceniono za "najlepszą rewitalizację na terenie Polski".

Projekt na pięć gwiazdek

Za projekt architektoniczny odpowiedzialny był Gary Wolff, architekt, którego Nathan Stoliar, australijski biznesmen przywiózł ze sobą do Łodzi. Pomagał mu duet Paweł Marciniak i Dariusz Witasiak z pracowni "Marciniak & Witasiak". Dla łodzian nie był to debiut na zabytkowym Księżym Młynie. Kilka lat wcześniej architekci zaprojektowali adaptację budynku straży pożarnej na nowoczesne biura. Projekt wielokrotnie nagradzano w wielu prestiżowych konkursach. Po straży pożarnej panowie zabrali się za lofty. Pierwsze w Polsce. Ale czym różnią się lofty od zwykłych mieszkań?

Lofty to stylowe mieszkania zrobione w starych, opuszczonych halach fabrycznych i magazynach. W wielu mieszkaniach widać jeszcze fragmenty murów i instalacji. Taki styl mieszkania spodobał się wielu łodzianom i lofty bardzo szybko znalazły swoich mieszkańców.

W Łodzi zaczął się sezon na lofty

Choć pomysł nie jest nowy, w Łodzi przyjął się bardzo dobrze. Trend na lofty wylansowali amerykańscy artyści, którzy poszukiwali przestronnych, ale jednocześnie nietypowych i ekstrawaganckich wnętrz na swoje pracownie. Bardzo szybko surowe i fabryczne mury zainspirowały także architektów wnętrz, którzy stwierdzili, że opuszczone hale fabryczne to świetne miejsce na "uwicie przytulnego gniazdka". Tak też się stało. Za artystami i architektami poszli ludzie, którzy zobaczyli w tych murach duży potencjał i "swoje miejsce na Ziemi".

Łódzkie osiedle "U Scheiblera" odrestaurowano w zachodnim stylu, nie tracąc jednak typowo łódzkiego klimatu sprzed wielu lat. Mieszkańców wita ogromny hall - wysoki na kilka pięter. Pełno w nim fragmentów starych instalacji: płyty chodnikowe, ceglane ściany, stalowe słupy i delikatne zdobienia. Na samym środku czekają dwie windy: nowe, ale w starych szybach windowych. Dbałość o każdy szczegół widoczna jest we wszystkich budynkach.

Lofty wyglądają zupełnie inaczej niż standardowe mieszkania i widać to nawet nie wchodząc do żadnego z nich. Wielu mówi, że czuje się trochę jak w hotelu. Przestronne korytarze wyglądają jak atrium. Z ostatniego piętra można z powodzeniem obserwować, co dzieje się na parterze. W loftach nie ma balkonów, dlatego wielu mieszkańców zaczęło traktować korytarz, jako wspólny taras. To idealne miejsce na papierosa, drinka, albo pogadankę z sąsiadem. Przeszklony dach wpuszcza do środka wiele naturalnego światła....
Pierwsi lokatorzy imperium Scheiblera

Choć mieszkań w loftach sprzedano ponad 400, na próżno szukać tylu lokatorów. Do tej pory zapełniło się kilkanaście mieszkań. Kim są ich lokatorzy? To najczęściej młodzi ludzie: pary albo małżeństwa. Trudniej spotkać tu rodziny.

- Większość ludzi, którzy kupili mieszkanie w loftach, to młode i dość zapracowane osoby. Zdarzają się też małżeństwa z długim stażem, które odchowały już dzieci mieszkając w domku pod miastem, a teraz chcą jeszcze skorzystać trochę z życia. Zrezygnowali z domu z ogródkiem na rzecz miejsca, w którym chcą się zestarzeć. Mało naszych lokatorów ma rodziny z dziećmi, ale wszystko przed nimi - opowiada Agata, która zajmowała się sprzedażą mieszkań.

Pierwszą mieszkanką loftów, była Katarzyna Pyszkowska, drobna brunetka z branży finansowej. Na ten dzień czekała cztery lata. Przez ten czas bacznie obserwowała jak zmienia się otoczenie. Jeśli szukać osoby, która ma największą dokumentację tego miejsca, to pani Katarzyna jest do tego najlepszym adresem. - Przez cały czas budowy przychodziłam tu wiele razy. Moją pasją jest fotografia, dlatego chciałam uwiecznić wszystkie etapy pracy i budowy. To miejsce codziennie zmieniało się nie do poznania, ale dzięki setkom fotografii zawsze mogę do niego wrócić - mówi Katarzyna Pyszkowska, mieszkanka 1 piętra. - Sfotografowałam każdy loft w tym budynku. Jeśli któryś ze znajomych mówił mi, że interesuje się kupnem loftu i oglądał jeden z nich, od razu wiedziałam, o który chodzi. Tylko na pozór wszystkie mieszkania są takie same. Każdy loft jest inny. W każdym sufit wygląda inaczej, albo słup jest bardziej wyszczerbiony. To jest właśnie ten urok - dodaje Pyszkowska.

Pani Katarzyna nie tylko pierwsza odebrała klucze, ale też kupiła pierwszy loft.
- Spędziłam wiele tygodni w Stanach Zjednoczonych i zakochałam się w mieszkaniach w loftach. Tam to jest bardzo popularne. Kiedy tylko dowiedziałam się, że w Łodzi budują takie mieszkania, od razu podjęłam decyzję o kupnie - mówi Pyszkowska.

Pani Katarzyna kupiła na początku dwa mieszkania. Decyzja o wyborze była bardzo przemyślana. - Zawsze śmieje się, że jestem świadomym konsumentem i tak było też w tym przypadku. Chciałam mieć mieszkanie z ładnym widokiem. Za oknem mam staw. Nie od frontu, żeby było ciepło. Kupiłam dwa mieszkania, ale od początku widziałam, że jedno chcę sprzedać - zapewnia Pyszkowska.

Pani Katarzyna zaprosiła nas do siebie na herbatę. Wchodząc do jej mieszkania trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko jest na swoim miejscu. Trudno znaleźć mieszkanie, które tak mocno oddaje klimat tego wnętrza. Największą uwagę przykuwają fragmenty maszyn, które wyglądają jak rzeźby, hak zwisający z antresoli i studzienka ściekowa wbudowana w kafelki w korytarzu. Skąd takie rzeczy znalazły się w mieszkaniu nowoczesnej kobiety? - Ze złomowiska - odpowiada z uśmiechem pani Katarzyna.

Kobieta podczas remontu odwiedziła wszystkie łódzkie składy złomu, w poszukiwaniu fragmentów starych maszyn.

- Nie było łatwo. Ale znalazłam fajnego budowlańca, który pomógł mi znaleźć prawdziwe perełki. Może fragment maszyny to nietypowa rzeźba, ale w tym wnętrzu pasuje doskonale.
Mieszkanie pani Katarzyny urządzone jest w stylu amerykańskiego loftu. Na ścianach wiszą wielkoformatowe zdjęcia Mostu Brooklynskiego, a na półkach stoi ponad trzydzieści tablic rejestracyjnych z różnych stanów w Ameryce. - To pamiątki z podróży. Przywoziłam je od lat, a teraz ozdobiłam nimi dom - mówi Pyszkowska.

Nad tablicami rejestracyjnymi wiszą zegary. Na każdym podany jest czas z innej szerokości geograficznej. Największą ozdobą mieszkania jest ceglany sufit.

- Bardzo zależało mi na zachowaniu pierwotnego sufitu z cegły. Niestety, nie wszyscy lokatorzy mieli takie szczęście, bo w części mieszkań sufit był zbyt zniszczony i wybrakowany, by można go odrestaurować - dodaje lokatorka.

Pani Katarzyna od kilku tygodni ma już nowych sąsiadów. W loftach rozwinął się nowy zwyczaj. Lokatorzy chętnie zapoznają sąsiadów zza ściany. Pracownicy firmy developerskiej, która wybudowała osiedle pamiętają wiele historii.

- Jeszcze przed wprowadzeniem się pierwszych mieszkańców, kiedy kończyliśmy budowę pod budynek podjechał jeden z przyszłych lokatorów. Z samochodu zaczął wyjmować wielkogabarytowe sprzęty, między innymi ponton z wiosłami. Myśleliśmy, że chce się już wprowadzać. Ale po co mu ponton? W końcu kolega poszedł do niego i powiedział, że mieszkać jeszcze nie wolno. Okazało się, że mężczyzna właśnie wrócił z wakacji, a z loftu zrobił sobie graciarnię. Bo co miał zrobić z nowym pontonem? - opowiada jedna z pracownic firmy developerskiej.

Choć mieszkańców w loftach nadal jest niewielu, w weekend można załapać się na sąsiedzkie imprezy. Większość lokatorów to młodzi ludzie, którzy chętnie zawierają nowe znajomości.

- Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś cię odwiedzi. Tu nie przychodzi się do sąsiadów z ciastem i babeczkami, jak w amerykańskim filmie. Wystarczy przynieść dobre wino i zabawa gwarantowana. Sama poznałam w ten sposób już kilku sąsiadów - mówi Pyszkowska.

Mieszkańcy już myślą nad założeniem wspólnego portalu społecznościowego o nazwie "Mieszkańcy Tymienieckiego 25". To tam można by zapraszać się na wspólne imprezy, dzielić doświadczeniami i podrzucać sobie pomysły.

Lokatorzy z ciekawością wyczekują kolejnych mieszkańców. A wachlarz indywidualności będzie spory. Już teraz na liście jest wielu obcokrajowców, fotografów, projektantów, architektów, modelek i pracowników korporacji. Wśród nich nie zabraknie też sław. Dwa mieszkania w loftach kupił Borys Szyc, znany polski aktor, młodego pokolenia. Ciekawe, kiedy pojawi się na korytarzu?

***

Mieszkam w fabryce i się tego nie wstydzę
Moda na lofty pojawiła się w połowie XX wieku. Wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, gdzie w wyniku powojennej recesji i tendencji wyprowadzania przemysłu poza miasto, pozostało wiele pustych obiektów pofabrycznych, bez koncepcji na ich zagospodarowanie. Opłaty za wynajem opuszczonych fabryk były stosunkowo niskie, dlatego szybko znalazły zainteresowanie wśród ubogich artystów, intelektualistów i indywidualistów poszukujących nietypowych rozwiązań mieszkaniowych. Już dziesięć lat później, sytuacja diametralnie się zmieniła, a życie w loftach stanowiło wyraz buntu przeciw luksusowym willom z ogródkiem.

Polska moda na lofty została zapoczątkowana przez australijską firmę Opal Property Developments w 2006 roku w Łodzi - mieście opuszczonych, rubinowych fabryk. Firma kupiła kluczowe tereny w mieście: fabrykę i magazyny Karola Scheiblera, budynek Nowej Tkalni oraz secesyjną elektrownię. Powodzenie łódzkich loftów "U Scheiblera" zachęciło kolejnych developerów. Obecnie lofty budowane są w wielu miastach w Polsce, między innymi w Warszawie, Wrocławiu, Żyrardowie czy Poznaniu.

Lofty poza miastem przyciągają mieszkańców
Coraz częściej na lofty adaptowane są także stare fabryki usytuowane z dala od wielkomiejskiego zgiełku, w niewielkich miejscowościach będących satelitami dużych miast. Takim miastem jest Żyrardów, położony 50 kilometrów na południowy zachód od Warszawy, graniczący z przepiękną Puszczą Bolimowską. To miejsce najczęściej wybierają rodziny z dziećmi. Zachęca ich spokój i dużo terenów zielonych, gdzie można się wybrać na spacery.

Zabytkowa przędzalnia lnu w Żyrardowie, którą Green Development przebudowuje na lofty, zasługuje na szczególną uwagę. Przemysłowa architektura, w połączeniu z solidną konstrukcją pozwala na swobodę wykorzystania przestrzeni i tworzenie niepowtarzalnych aranżacji wnętrz. Żyrardowska przędzalnia lnu powstała w 1913 roku. Był to jeden z najnowocześniejszych budynków Zakładów Lniarskich i jeden z pierwszych na świecie wykonany w konstrukcji żelbetowej. W owych czasach był to największy obiekt w mieście, symbol statusu zakładów lniarskich.
Produkcja lnu trwała w Żyrardowie do końca lat 90-tych XX wieku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki