Informację o wysłaniu wizytatora do placówki, gdzie mieszkają przyszli plastycy i baletnice, zameldowani poza Łodzią, potwierdziło nam Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A do redakcji ''Dziennika Łódzkiego'' trafiła kopia listu, który sprowadził do bursy kontrolera. Będzie to wizytator z Poznania, podlegający Centrum Edukacji Artystycznej, które w imieniu ministra kultury pełni nadzór nad szkołami.
Alarmujący list był adresowany do ministra Bogdana Zdrojewskiego. W donosie czytamy, że bursą rządzi ''klika'' wychowawców, z których ''paniusie przychodzą na odpoczynek, a pan jako jedyny popatrzeć na rozbierające się dziewczęta przed snem''.
''Według pani dyrektor, nic się nie stało, gdy wychowawca po godz. 22 ściągnął z jednej z dziewcząt kołdrę i zaniósł piętro niżej'' - czytamy w donosie. Kadra bursy ma też ''krok w krok'' chodzić za uczennicami i wskazywać im do uporządkowania krzywo leżące książki i papierki pod stolikiem. A ''dzieci ze szkoły baletowej po przyjściu do bursy nie mają siły od razu wycierać kurzy i brać się za ciężki odkurzacz''.
Bożena Przygońska, dyrektorka bursy, zarzuty uważa za absurd. Według niej, list jest zemstą matki dwóch byłych pensjonarek. - Rada pedagogiczna w czerwcu 2010 r. nie przyznała miejsca dwóm siostrom, bo dziewczyny sprawiały problemy wychowawcze - mówi Bożena Przygońska. - Chodziło m.in. o nieporządek w pokoju, używanie w nim otwartego ognia i zbyt późne powroty do bursy z miasta.
To z jednej siostry w ubiegłym roku została ściągnięta kołdra. Według relacji wychowawcy, został on powiadomiony, że dziewczyna jest chora. Kiedy chciał wypytać uczennicę o jej samopoczucie, ta całkowicie nakryła się kołdrą. Wychowawca, próbując nawiązać kontakt z dziewczyną, ściągnął z niej kołdrę i zabrał do pomieszczenia piętro niżej. - Ostatecznie okazało się, że dziewczyna nie cierpiała na żadną chorobę. Podczas incydentu była ubrana - broni swojego pracownika Bożena Przygońska.
W piątek skontaktowaliśmy się z matką wydalonych z bursy sióstr, która mieszka pod Skierniewicami. Twierdzi, że to nie ona jest autorką donosu, chociaż zgadza się z jego treścią.
Pod napisanym na komputerze listem widnieje odręczna, niewyraźna parafka z nazwiskiem, które należy do uczennicy artystycznego ogólniaka w Łodzi, pochodzącej z Radomska. Ale dziewczyna także zaprzecza, aby ona, albo ktoś z jej rodziny, był autorem donosu.
- W bursie nie mieszkam od października. Wynajmuję stancję, bo dyrektorka zachowywała się dziwnie, np. wieczorem gasiła światło w pokoju, gdy chciałyśmy jeszcze pracować - mówi uczennica.
Bożena Przygońska przyznaje, że mocno trzyma się regulaminu, ale kontroli się nie boi. W maju upływa jej dyrektorska kadencja, o nową się nie ubiega.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?