Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: ministerstwo bada kołdrę w bursie

Maciej Kałach
Dziś zaczyna się kontrola w  Bursie Szkół Artystycznych.
Dziś zaczyna się kontrola w Bursie Szkół Artystycznych. Jakub Pokora
''Uciekająca kołdra'' w donosie, do którego autorstwa nikt się nie chce przyznać - to przyczyna, rozpoczynającej się dziś kontroli w Bursie Szkół Artystycznych przy ul. Rybnej.

Informację o wysłaniu wizytatora do placówki, gdzie mieszkają przyszli plastycy i baletnice, zameldowani poza Łodzią, potwierdziło nam Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A do redakcji ''Dziennika Łódzkiego'' trafiła kopia listu, który sprowadził do bursy kontrolera. Będzie to wizytator z Poznania, podlegający Centrum Edukacji Artystycznej, które w imieniu ministra kultury pełni nadzór nad szkołami.

Alarmujący list był adresowany do ministra Bogdana Zdrojewskiego. W donosie czytamy, że bursą rządzi ''klika'' wychowawców, z których ''paniusie przychodzą na odpoczynek, a pan jako jedyny popatrzeć na rozbierające się dziewczęta przed snem''.

''Według pani dyrektor, nic się nie stało, gdy wychowawca po godz. 22 ściągnął z jednej z dziewcząt kołdrę i zaniósł piętro niżej'' - czytamy w donosie. Kadra bursy ma też ''krok w krok'' chodzić za uczennicami i wskazywać im do uporządkowania krzywo leżące książki i papierki pod stolikiem. A ''dzieci ze szkoły baletowej po przyjściu do bursy nie mają siły od razu wycierać kurzy i brać się za ciężki odkurzacz''.

Bożena Przygońska, dyrektorka bursy, zarzuty uważa za absurd. Według niej, list jest zemstą matki dwóch byłych pensjonarek. - Rada pedagogiczna w czerwcu 2010 r. nie przyznała miejsca dwóm siostrom, bo dziewczyny sprawiały problemy wychowawcze - mówi Bożena Przygońska. - Chodziło m.in. o nieporządek w pokoju, używanie w nim otwartego ognia i zbyt późne powroty do bursy z miasta.

To z jednej siostry w ubiegłym roku została ściągnięta kołdra. Według relacji wychowawcy, został on powiadomiony, że dziewczyna jest chora. Kiedy chciał wypytać uczennicę o jej samopoczucie, ta całkowicie nakryła się kołdrą. Wychowawca, próbując nawiązać kontakt z dziewczyną, ściągnął z niej kołdrę i zabrał do pomieszczenia piętro niżej. - Ostatecznie okazało się, że dziewczyna nie cierpiała na żadną chorobę. Podczas incydentu była ubrana - broni swojego pracownika Bożena Przygońska.

W piątek skontaktowaliśmy się z matką wydalonych z bursy sióstr, która mieszka pod Skierniewicami. Twierdzi, że to nie ona jest autorką donosu, chociaż zgadza się z jego treścią.

Pod napisanym na komputerze listem widnieje odręczna, niewyraźna parafka z nazwiskiem, które należy do uczennicy artystycznego ogólniaka w Łodzi, pochodzącej z Radomska. Ale dziewczyna także zaprzecza, aby ona, albo ktoś z jej rodziny, był autorem donosu.

- W bursie nie mieszkam od października. Wynajmuję stancję, bo dyrektorka zachowywała się dziwnie, np. wieczorem gasiła światło w pokoju, gdy chciałyśmy jeszcze pracować - mówi uczennica.

Bożena Przygońska przyznaje, że mocno trzyma się regulaminu, ale kontroli się nie boi. W maju upływa jej dyrektorska kadencja, o nową się nie ubiega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki