Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: napad z zapalniczką w kształcie pistoletu

Wiesław Pierzchała
Za napad z zapalniczką bandycie grozi nawet 12 lat w więzieniu.
Za napad z zapalniczką bandycie grozi nawet 12 lat w więzieniu. archiwum policji
Dzięki odwadze sprzedawczyni policja złapała bandytę, który w piątek próbował obrabować niewielki sklep spożywczy przy ul. Fabrycznej.

Napastnik był uzbrojony w noż i pistolet. Był kwadrans po godz. 14, gdy wszedł do sklepu w wolnostojącym budynku.

- Położył na ladzie pistolet oraz nóż kuchenny i grożąc użyciem tych przedmiotów, zażądał od 57-letniej właścicielki sklepu wydania pieniędzy - opowiada podinspektor Magdalena Zielińska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Ale kobieta nie dała się tak łatwo ograbić. Przełamała strach i krzyknęła, że wzywa policję.

- Napastnik się wystraszył, wybiegł ze sklepu i odjechał autem daewoo tico - dodaje Magdalena Zielińska.

Na miejsce przybyła ekipa dochodzeniowo-śledcza oraz kryminalni. Dzięki dokładnej relacji pokrzywdzonej policjanci w ciągu godziny wytypowali podejrzanego. Pomógł im w tym numer rejestracyjny tico, ktory kobieta przytomnie zdążyła zapisać. Wkrótce kryminalni zapukali do drzwi mieszkania bandyty. Gospodarz, 45-letni Sławomir L., był kompletnie zaskoczony, nie stawiał oporu.
Dotarliśmy do odważnej sprzedawczyni, ale kobieta wciąż przeżywała napad i nie chciała rozmawiać na ten temat.

Podczas przeszukania mieszkania i samochodu funkcjonariusze znaleźli nóż i pistolet, który okazał się... zapalniczką. Był tam także telefon skradziony podczas wcześniejszego napadu. Okazało się, że mężczyzna obrabował zakład fryzjerski.

Bandycki szlak rozpoczął 3 listopada w salonie fryzjerskim przy ul. Nowej na Widzewie. Zjawił się tam jako zwykły klient. Nie budził podejrzeń. Poprosił 25-letnią fryzjerkę o strzyżenie i wygodnie zasiadł w fotelu.

Gdy usługa została wykonana, 45-latek nieoczekiwanie wyjął nóż i swój pistolet-zapalniczkę. Zagroził, że użyje broni, jeśli natychmiast nie dostanie pieniędzy. Przerażona kobieta oddała 400 złotych i telefon komórkowy. Napastnik porwał łupy, wybiegł na ulicę i zniknął. Fryzjerce nic groźnego się nie stało.

W chwili zatrzymania Sławomir L. był pijany. Miał 1,2 prom. w wydychanym powietrzu. Policjantom tłumaczył, że napadał, by zdobyć pieniądze na alimenty, które musi płacić na jedyne dziecko oraz na bieżące potrzeby. Mówił, że jest bez pracy, że popadł w tarapaty finansowe. Okazało się, że z wykształcenia jest krawcem. Dotąd nie był notowany w policyjnych kartotekach.

Pieniędzy zrabowanych fruzjerce nie udało się odzyskać. Sławomir L. trafił do policyjnej izby zatrzymań. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany. 45-latek przyznał się do obu napadów. Wczoraj decyzją łódzkiego Sądu Rejonowego został tymczasowo aresztowany. Grozi nawet 12 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki