Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: odpowiedź społecznika w sprawie zajezdni MPK przy Dąbrowskiego

Jakub Tarka
Temat ewentualnych inwestycji w miejscu dawnej zajezdni tramwajowej przy Dąbrowskiego wzbudza ogromne emocje.
Temat ewentualnych inwestycji w miejscu dawnej zajezdni tramwajowej przy Dąbrowskiego wzbudza ogromne emocje. Krzysztof Szymczak
Z niedowierzaniem i zdumieniem przeczytałem list autorstwa Romana Bierzgalskiego, który ukazał się na łamach "Dziennika Łódzkiego". Nie mogę się zgodzić z większością postawionych tez, a część z nich uważam za czystą nieprawdę.

Zakup zabytkowego budynku to duża odpowiedzialność. Właściciel dostaje pod opiekę fragment naszej wspólnej historii. Musi o niego dbać, a wszelkie działania konsultować z konserwatorem zabytków. W zamian zyskuje jednak wspaniały obiekt, który, jeśli jest odpowiednio zaadaptowany, będzie wspaniałą wizytówką miasta, a zarazem świetną reklamą dla inwestora. W Łodzi jest wiele przykładów udanych adaptacji naszego dziedzictwa. Budynki pofabryczne można przekształcić w hotele (np. Andel’s), biura (Zenit), centra handlowe (Manufaktura), markety (Tesco przy Gdańskiej) czy apartamenty (lofty U Scheiblera). Dla prawdziwego inwestora z pomysłem, zabytek jest skarbem, a nie kulą u nogi.

Z tej odpowiedzialności chyba nie zdaje sobie sprawy pan Roman Bierzgalski. Najpierw nabył teren zabytkowej zajezdni Dąbrowskiego, a potem ze zdziwieniem odkrył, że nie może prowadzić na nim prac budowlanych bez wiedzy konserwatora zabytków. Zamiast postarać się o stosowne zezwolenia, postanowił działać na własną rękę, co zaowocowało kilkukrotną interwencją policji i kontrolą Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, jak również licznymi publikacjami w mediach. Reakcją na konsekwencje swych działań jest list otwarty, w którym pan Bierzgalski zawarł wiele kontrowersyjnych tez.

ZOBACZ PRACE NA TERENIE ZAJEZDNI

Przede wszystkim nieprawdą jest, że Łódź to miasto o nieciekawej historii i architekturze. Trudno znaleźć w Europie drugi przykład tak dynamicznego rozwoju, jaki nastąpił właśnie u nas. Historia Łodzi to historia rewolucji przemysłowej i rodzącego się kapitalizmu. Spuścizną tego okresu są liczne fabryki, wille, pałace i kamienice, dzieła czołowych architektów, znakomite przykłady architektury klasycyzmu, historyzmu, secesji czy modernizmu. Ciekawy jest także eklektyzm, łączący w sobie elementy innych porządków architektonicznych. Przykładem tego deprecjonowanego przez pana Bierzgalskiego stylu jest pałac Izraela Poznańskiego. To twarde fakty, które można znaleźć w każdej encyklopedii.

ZOBACZ OSTATNIE DNI ZAJEZDNI

Oburzający jest również fakt podważania autorytetu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Za każdym razem wpis do rejestru zabytków poprzedzają oględziny budynku, sporządzenie dokładnej dokumentacji oraz przeprowadzenie badań historycznych. Tak było także w przypadku zajezdni. Słuszność wpisu obiektu do rejestru zabytków potwierdza odrzucenie odwołania od decyzji konserwatora, jakie inwestor złożył w Ministerstwie Kultury.

Prawdą jest, że przedsiębiorcy wiedzą, jak zainwestować, żeby zarobić, a łodzianie potrzebują miejsc, gdzie można spędzić czas. Bardzo często nie idzie to jednak w parze. Wiele jest przykładów, gdy działania "inwestorów" powodowały oburzenie społeczne. Głosy sprzeciwu słychać za każdym razem, gdy wyburza się kamienicę pod tzw. dziadoparking, gdy stawiany jest kolejny nieciekawy blaszany pawilon, gdy bezsensownie wyburza się przeszłość tego miasta, jak w przypadku willi Bluma, browaru Anstadta czy zabudowań fabryki Geyera. Łodzianom wreszcie zaczęło zależeć na swoim mieście. Pokazaliśmy to starając się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, odwołując złe władze, czy domagając się odbudowy kamienicy przy Piotrkowskiej 58. Stworzony właśnie przez społeczników program "100 Kamienic dla Łodzi" zakłada remont budynków, a nie ich wyburzanie. Mamy dość przedsiębiorców, którzy roztaczają wizję szklanych domów, a poprzestają jedynie na rozbiórkach, jak w przypadku Norbelany (ten sam inwestor jest właścicielem Fakory, którą również zrównano by z ziemią). Nie chcemy Łodzi bezstylowej, blaszanej, nieciekawej, pełnej pustych placów. Marzy nam się Łódź z klasą, tętniąca życiem, jaką opisałem w pierwszym paragrafie. Dlatego będziemy chwalić wszelkie działania na rzecz rewitalizacji miasta, a bezlitośnie krytykować niszczenie jego historii w imię dobra pojedynczych ludzi.

Przy okazji warto przyjrzeć się samemu listowi. Pan Bierzgalski opisuje rzekomą opieszałość urzędników, ich złe decyzje, niechęć władz oraz działania społeczników i podaje je jako powody, które uniemożliwiają mu sprawne przeprowadzenie inwestycji. Jednak do tej pory (a jest właścicielem zajezdni od ponad roku), nie przedstawił żadnego sensownego pomysłu na zagospodarowanie obiektu. Z całej wypowiedzi zieje rażący brak szacunku dla łodzian. Urzędnicy tylko piętrzą problemy i zajmują się nie tym, czym trzeba, z pogardą patrząc na petentów. Wojewódzki Konserwator Zabytków nie ma pojęcia, co robi, a wszelkie decyzje urzędów są bezmyślne, niemal bezprawne. Wszyscy, którzy nie zgadzają się z panem Bierzgalskim, są niezdolnymi do prowadzenia głębszych procesów myślowych zazdrośnikami, a ci, którym zależy na nic nie wartej Łodzi, są nawiedzeni i podejrzani. Wiele kąśliwych uwag padło pod adresem społeczników i dziennikarzy, którzy mieli urządzić na niego nagonkę. Autor listu nie wspomniał jednak, że ta rzekoma nagonka to konsekwencja prowadzenia nielegalnych prac na terenie obiektu, których bezpośrednim efektem była kilkukrotna interwencja policji i kontrola Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Czy tak powinni odnosić się do nas inwestorzy?

Ciekawy jest również styl wypowiedzi. Ogólny chaos dopełniają błędy interpunkcyjne, przesadnie częste używanie cudzysłowów, czy przypadek nieznajomości znaczenia jednego z użytych słów. Wszystko to skąpane w oparach wymuszonego sarkazmu. Czy tak wysławia się poważny biznesmen?

Nie możemy dać się omamić, że nasze miasto jest nic nie warte. To perła dziewiętnastowiecznej architektury w najlepszym wydaniu. I choć ta perła nie jest bez wad i bywa trudna w obcowaniu, to wciąż ma ogromny potencjał, który można wykorzystać. Każdy bezmyślnie zburzony zabytek to rysa na powierzchni tej perły. Szukajmy więc inwestorów, którzy będą umieli docenić piękno i historię naszego miasta, oraz uszanować nas samych. Takich, którzy pozostawią po sobie piękne budynki, z których będziemy mogli być dumni, zamiast gruzowisk i żalu po tym, co kiedyś na nich stało.

Jakub Tarka
Społeczny Opiekun Zabytków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki