Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: ponad 2 tysiące etatów w magistracie

Monika Pawlak
Prezydent zapowiada redukcję etatów przy Piotrkowskiej 104.
Prezydent zapowiada redukcję etatów przy Piotrkowskiej 104. Grzegorz Gałasiński
Łódzki magistrat jest chyba największym pracodawcą w mieście - zatrudnia na etatach ponad dwa tysiące ludzi. W samym urzędzie pracuje 1.429 osób, a kolejnych 586 w delegaturach dzielnicowych - według danych na koniec marca tego roku.

Od 2006 roku zatrudnienie wzrosło o 173 etaty, wraz z liczbą etatów rosły też wydatki na urzędnicze pensje. W 2006 roku budżet miasta wydał na płace 63,3 mln zł, a w roku 2010 już 84,3 mln zł.

- Biurokracja się rozrasta. Coraz więcej urzędników produkuje coraz więcej dokumentów, rosną wydatki na ich pensje, ale miasto wcale przez to lepiej nie funkcjonuje - komentuje dr Jacek Reginia-Zacharski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. - Powiem wprost: wiele tych etatów to synekury dla politycznych przyjaciół. Ten stan trwa od lat.

Z danych, jakie uzyskaliśmy z magistratu, wynika, że w latach 2006 - 2008 zatrudnienie w samym urzędzie rosło średnio o 35 etatów rocznie, a w delegaturach spadało o 20 etatów rocznie. W 2009 roku tendencja była odwrotna - w magistracie zatrudnienie spadło o 150 etatów, a w delegaturach wzrosło o 21. Ale już rok później wszystko wróciło do normy, czyli przy Piotrkowskiej 104 znów rosło zatrudnienie, a w delegaturach spadło.

Dla przykładu w ciągu pięciu lat na Bałutach liczba etatów spadła o 12, a w Śródmieściu o 7. Jak zatem szefowie dzielnicowych jednostek urzędu radzą sobie z obowiązkami przy mniejszym zatrudnieniu? Przecież to do delegatur zgłaszają się mieszkańcy, by załatwić większość spraw: podatki, dowody osobiste, meldunki itp. Posiłkują się stażystami i tzw. pracownikami interwencyjnymi.

Jak magistrat uzasadnia wzrost liczby pracowników? Dodatkowymi obowiązkami różnych wydziałów. W wydziale ochrony środowiska w ciągu pięciu lat liczba etatów wzrosła o osiem, co miało związek z przejęciem nadzoru nad schroniskiem dla zwierząt i nad terenami zielonymi w Łodzi. Tym ostatnim wcześniej zajmowały się delegatury, więc pięciu pracowników z delegatur przeniesiono do wydziału ochrony środowiska. W biurze przedsiębiorczości i miejsc pracy nowi urzędnicy byli potrzebni m.in. do obsługi inwestorów, realizacji programu Młodzi w Łodzi i realizacji koncepcji rozwoju lotniska, czym zajmował się tzw. zespół obsługi lotniska. Zespół ten - co potwierdził niedawno radnym wiceprezydent Marek Cieślak - zostanie wkrótce zlikwidowany. Powód?

- Nie sprawdził się - ocenia wiceprezydent.

Lawinowy skok zatrudnienia przy Piotrkowskiej 104 nastąpił po referendum w 2010 roku. Tomasz Sadzyński, pełniący wtedy funkcję prezydenta, od lutego do maja zatrudnił aż 50 urzędników. Powód? Było kilka. Podstawowym - według ówczesnych służb prasowych urzędu - masowe choroby, jakie dotknęły po referendum zaufanych ludzi Jerzego Kropiwnickiego. W ich miejsce zatrudniano pracowników na zastępstwo.

Jacek Reginia-Zacharski ma jeszcze jedno wytłumaczenie - oprócz synekur - wzrostu zatrudnienia w urzędach. - Czytałem badania socjologiczne, z których wynika, że państwo jako pracodawca cieszy się największym zaufaniem - mówi.

Zapowiadana przez prezydent Hannę Zdanowską reforma w magistracie może jednak zmniejszyć liczbę urzędników. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, do poszczególnych wydziałów dotarły już pisma z prośbą o wyznaczenie pracowników do zwolnienia.

Ile osób straci pracę, dowiemy się na przełomie sierpnia i września, kiedy reforma urzędu ma wejść w życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki