Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: pracownia z aneksem mieszkalnym

Anna Pawłowska
Piotr Wyga, jeden z twórców pracujących przy św. Jerzego w Łodzi.
Piotr Wyga, jeden z twórców pracujących przy św. Jerzego w Łodzi. Grzegorz Gałasiński
Wigilii tu raczej nie świętują. Rozjeżdżają się do rodzin, przyjaciół. W pierwszy i drugi dzień świąt w odwiedziny wpadają znajomi. To miejsce nadaje się bardziej na sylwestry - pisze Anna Pawłowska.

Św. Jerzego 10/12. Od 15 lat to adres pracowni kilkunastu artystów, dla części z nich pracownie stanowią również mieszkania. W 1995 roku dostali od Urzędu Miasta Łodzi część budynku po urzędzie pracy. Wcześniej były tu carskie koszary. To jedyne takie miejsce w Łodzi, teraz miasto już takich nie tworzy. Ale to jedno trwa.

- To były dawne dzieje, kiedy jeszcze pracowałam w wydziale kultury. Miałam taką ideę, żeby w Łodzi powstały pracownie artystów, którzy mogli by tu mieszkać i tworzyć. Walczyłam o te lokale. To była bardzo duża batalia, ale się udało. I najważniejsze jest to, że oni trwają od tylu lat - mówi Barbara Wandachowicz-Kowalczyk, w latach 90. inspektor ds. plastyki w wydziale kultury urzędu miejskiego, obecnie prowadząca własną firmę szkoleniowo-konsultingową.

Historia pracowni przy ul. św. Jerzego zaczyna się w 1994 roku na squacie przy ul. Kilińskiego 210. Grupie mieszkańców pustostanu, głównie studentów i artystów, marzy się własna przestrzeń do działań twórczych. Zakładają Stowarzyszenie Twórców Kultury Niezależnej K-210, gdyż według przepisów nie każdy z nich ma szansę otrzymać pracownię. Rok później przeprowadzają się na św. Jerzego. Wydział kultury pozostałe przestrzenie proponuje innym artystom. Są to wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych, fotograficy, malarze, studenci. Zakładają Stowarzyszenie Św. Jerzego. Z nazwą trochę od adresu, trochę od patrona, który walczył ze smokiem. Podoba im się ta metafora.

- Zależało mi, żeby Łódź była artystyczna. Żeby byli plastycy, żeby oni swoją energią zasilali miasto - dodaje Wandachowicz.

Lokale były do remontu. Często podzielone na małe, urzędnicze pokoiki. Wymagały adaptacji. Włożenia mnóstwa pracy i mnóstwa własnych środków, zanim stały się pracownią lub pracownią z aneksem mieszkalnym, jak to się oficjalnie nazywa. Choć nie jest to pełnowartościowy budynek mieszkalny czynsze są takie, jak w miejskich kamienicach. Artyści i tak się cieszą, że nie są komercyjne.

Tomasz Komorowski, 98m2, około 600 zł/m-c
- Jeśli chciałbym sfotografować kogoś, to potrzebne jest odejście. Z małej odległości całej osoby nie obejmę. To nie jest fanaberia, to wymogi technologiczne. Dobrze, że tu jest wysoko, można podłączyć odpowiednie światło - mówi Tomasz Komorowski.

Komorowski, obecnie prezes Stowarzyszenia Św. Jerzego, jest w nim od samego początku, od 1995 roku. Wykłada fotografię w szkole filmowej. Sam zajmuje się fotografią nieprzedstawiającą. Na jego zdjęciach widać kobiece ciała, które nie przypominają kobiecych ciał. Ich kształty składają się w nowe nieznane bryły.

- To taka zabawa z możliwościami medium fotograficznego: czy fotografia może być narzędziem, którym mogę fotografować to, co sobie wymyślę, a nie tylko to, co zaistnieje przed obiektywem - wyjaśnia.

Dariusz Fiet, około 50 m2, około 300 zł/m-c
Centralne miejsce w pracowni stanowi Dariusza Fieta stanowi olbrzymie łóżko.
- To nie jest tylko moja pracownia. Ja tutaj mieszkam, a łóżko lubię mieć wygodne. To jest moje miejsce, jedyne co mam - opowiada. - Czasami nie płacę czynszu, nie jesteśmy najbogatszą grupą społeczną. Ale administracja jest dosyć miła dla nas. Muszę im szacuneczek oddać. Dzięki wielkie, że nawet jeśli czasami nie płacę, to jednak nie wylądowałem pod mostem.

Fiet też należy do weteranów, którzy mieszkają tu od początku. Kilkanaście razy organizował "otwarte pracownie", dni, kiedy artyści zapraszają do siebie łodzian, pokazują co tworzą i jak żyją.
- Jestem dosyć tradycyjnym malarzem - definuje siebie i swoją twórczość. - Olej na płótnie, bez żadnych udziwnień. Tematykę mogę ograniczyć do trzech zakresów: pół abstrakcyjne pejzaże, teraz pojawił się realizm, czyli kobiety i takie obrazy pomiędzy.
Krystyna i Janusz Raczkiewiczowie, około 70m2, 560 zł/m-c
O ile w większości pracowni i pracownio-mieszkań panuje nieład artystyczny, tu jest idealny porządek. Książki i płyty w równiuteńkich rządkach.

- Farby też - śmieje się Janusz Raczkiewicz.
- To moja nerwica - żartuje jego żona. - Nie mogę zabrać się do malowania, jeśli nie mam równo ułożonych wszystkich farb. Potem, w trakcie pracy, zwracam na to mniejszą uwagę.

Krystyna Raczkiewicz maluje duże obrazy olejne i miniaturowe akwarele.
- Najbardziej zależy mi na kolorze, świetle. Chcę wzbudzić w odbiorcach pozytywne emocje. Nie chodzi mi o przedstawianie jakiejś konkretnej rzeczywistości, choć często moje obrazy kojarzą się z pejzażami. Nazywałam je przez jakiś czas abstrakcyjnymi albo wewnętrznymi pejzażami, bo powstają na bazie emocji, skumulowanych wspomnień - pokazuje swoje prace.

Janusz Raczkiewicz, przez wiele lat prezes, obecnie wiceprezes Stowarzyszenia Św. Jerzego, maluje na papierze tuszem i farbami wodnymi.

- Jak najmniej interwencji pędzla i innych narzędzi - zdradza. - Staram się, żeby forma i kolor układały się same. Poddaję je drobnym zabiegom ruszając papierem i wychodzą czasem zaskakujące efekty.

Marzello Zamenhoff/ Piotr Wygachiewicz, 30+20m2, 450zł/m-c
- Marcello to mój pseudonim, moja druga twarz, osoba wykreowana przez moją podświadomość - opowiada założyciel stowarzyszenia K-210, jeden z dawnych mieszkanców squatu koło Wytwórni Filmów Oświatowych. - Wymyśliłem go ponad 20 lat temu. To jakaś konsekwencja, bo nie w każdej dziedzinie się utożsamiam z tym Marcellem, ale tak już mnie wszyscy znają.

Ze swoją partnerką Marią Apolejką mają wspólnego psa, ale osobne pracownie. Medium Marcela jest film, choć wypowiada się w różnych formach. Tworzy instalacje, fotografie, jest muzykiem zespołu Mikrowafle.

Jedną z jego ostatnich instalacji, prezentowaną w Galerii Promocji Młodych w BOK "Rondo", była srebrna tuba zapraszająca do podróży w czasie do epoki Gierka.

- To totem Edwarda Gierka- wyjaśnia artysta. - Ja jestem z czasów Gierka. Rocznik 70., urodziłem się, kiedy Gierek doszedł do władzy. Wychowywałem się wraz z jego przemowami, z tą całą propagandą sukcesu.

Aluminiowa instalacja kryje ekraniki. Z każdego z nich przemawia I sekretarz KC PZPR, któremu Polska Rzeczpospolita Ludowa zawdzięczała względne ożywienie gospodarki i bezdyskusyjnie zadłużenie.
Piotr Ciesielski, 76 m2, około 500 zł/m-c
Wykładowca wydziału tkaniny i ubioru, pracowni grafiki. W Akademii Sztuk Pięknych zajmuje się drukiem na tkaninie. W swojej pracowni, jak sam mówi, cyklicznie zmienia media, poruszając się w obrębie malarstwa, fotografii i grafiki. Na papierze.

- Ostatnie lata poświęciłem fotografii, bardzo kolorowej, barwnej. Jednak, kiedy przekształci się fotografię, wydrukuje, czy robi odbitkę to kolor przepada. Brakowało mi nasycenia kolorystycznego, dlatego po pewnym czasie wróciłem do malarstwa, gdzie kolor może być bardziej intensywny. Sposób malowania jest realistyczny, może trochę komiksowy - mówi.

Swoją pracownię Ciesielski powiększył o antresolkę z miejscem do spania.
- Nie ma co kaprysić. Płacimy tyle, co za mieszkania, więc mieści się to w ramach zdrowego rozsądku, a pracownia jest mi potrzebna.

Przy świętego Jerzego stacjonuje od początku, czyli 1995 roku, choć mieszka gdzie indziej.
- Wcześniej miałem mniejszą pracownię, ale kiedy zacząłem malować duże obrazy, koniecznie musiałem postarać się o wyższą. Teraz jest dobrze. Inna sprawa, że budynek jest totalnie zaniedbany. Płacimy jak każdy, a nikt tu nawet miotłą nie kiwnie - dorzuca po chwili.

Dorota Sak, 80 m2, około 600 zł/m-c wspólnie z mężem
Kwiaty w pracowni świadczą o tym, że należy ona do kobiety. To pracownia bez funkcji mieszkalnej, jednak z aneksem kuchennym.

- Kiedy się siedzi tutaj od dziewiątej rano do dziewiątej wieczorem to trzeba coś zjeść- wyjaśnia.
Ściany zdobią obrazy z cyklu "Rytmy czasu" , malowanego przez ostatnich pięć czy sześć lat. Duże powierzchnie zapełniane maleńkimi, powtarzalnymi motywami roślinnymi lub zwierzęcymi.

- Ważny tu jest kolor. Struktura obrazu - mówi o swoich pracach malarka, wykładowca pracowni kształtowania ubioru na ASP. - Nakładam kilkanaście warstw farby. W zależności od oświetlenia, od tego, jak światło zmienia się za oknem, wychodzą inne warstwy, inne kolory zaczynają świecić.
Wieczorem widać srebro. W dzień na pierwszy plan wychodzi kolor żółty. Kiedy jest pochmurno, czerwienie robią się ciemne.

- Ostatnio stwierdziłam, że jestem prawdziwą artystką, bo procent moich dochodów, jakie wydaję na sztukę: na materiały, na utrzymanie pracowni, na wystawy, świadczy o tym, że albo jestem umysłowo chora, albo jestem artystką - podsumowuje.

Czego mieszkańcy św. Jerzego życzą sobie w te święta?
- Zainteresowania ze strony obecnego wydziału kultury, bo uważam, że jesteśmy pozostawieni sami sobie - mówi Piotr Wygachiewicz. - I liberalizacji przepisów dotyczących przyznawania pracowni, to mówię w imieniu młodych twórców, którzy w ogóle nie mogą liczyć na własny kąt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Łódź: pracownia z aneksem mieszkalnym - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki