Zaczęło się w 2003 roku. W prasie pojawiły się informacje o konkursie ofert na świadczenia medyczne z zakresu kardiologii interwencyjnej. Zgłosił się tylko jeden kontrahent - spółka Zespół Leczniczo-Diagnostyczny "Kopernik", w której większość udziałów miał szpital Kopernika. I właśnie ta spółka zwyciężyła w konkursie. Zawarto 10-letnią umowę, w wyniku której szpital Kopernika miał płacić "Kopernikowi" 1,2 mln zł miesięcznie. Dla szpitala Kopernika był to ciężki okres, bowiem łączył się wtedy z zadłużonym szpitalem Korczaka i w kasie brakowało pieniędzy. Dlatego dla realizacji umowy ze spółką "Kopernik" i otwarcia pracowni hemodynamicznej, trzeba była podpisać korzystny kontrakt z NFZ w Łodzi. Okazało się to jednak niemożliwe, bowiem opinia konsultanta wojewódzkiego ds. kardiologii co do powstania nowej pracowni była negatywna. Oznaczało to, że realizację umowy ze spółką "Kopernik" szpital bierze na własne barki. "Szpital pozostał bez szans na pozyskanie środków mogących zaspokoić roszczenia wynikające z umowy" - czytamy w akcie oskarżenia. W tej sytuacji - jak podkreśla prokuratura - dyrektor T. powinien wycofać się z umowy. Nie uczynił tego i szpital zacząć popadać w długi, które rosły lawinowo i wyniosły ponad 26 mln zł.
Według śledczych, Józef T. poręczył też dwie umowy dzierżawy sprzętu medycznego zawarte między spółką "Kopernik" a firmą TMS Zdrowie z Warszawy, w których zobowiązał się do spłaty zadłużenia "Kopernika" wobec TMS, przez co szpital stracił 6,4 i 6,5 mln zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?