18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: przemysł kreatywny napędzi gospodarkę?

Katarzyna Chmielewska, Piotr Brzózka
Nikt nie wie, co kryje się pod pojęciem "przemysł kreatywny".
Nikt nie wie, co kryje się pod pojęciem "przemysł kreatywny". Dziennik Łódzki/archiwum
Napięcie rosło, animowany film przewijał się po ekranie, aż w końcu padło hasło-niehasło: "Łódź: centrum przemysłów kreatywnych". Koniec pokazu.

Na sali zamiast braw - konsternacja. Jak to? A co to znaczy? Łódź - centrum czego?

Tak wyglądało ogłoszenie wyników pracy firmy Demo, która opracowała strategię budowy marki Łodzi. Pojęcie przemysłów kreatywnych nie jest obce ekonomistom, ale - jak się okazało w czasie styczniowej prezentacji - w ogólnym odbiorze jest kompletnie nieznane, co gorsza - nieprzyswajalne. A przecież mamy na tym budować markę...

Badanie na temat percepcji strategii marki wymyślonej przez Demo przeprowadziła wśród łodzian lokalna firma Question Mark. Próba była niewielka, przepytano zaledwie około 100 osób, ale wyniki były dość wyraziste. Otóż okazuje się, że 48 procent słyszało, że w ogóle jakaś strategia powstała. Ale już nikt z pytanych nie potrafił jej skojarzyć z pojęciem "przemysłów kreatywnych". Co więcej, po wyjaśnieniu, że to właśnie owe przemysły są osią strategii, jedynie 14 procent badanych potrafiło powiedzieć, co to oznacza.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT CZYTAJ W DZIALE FORUM ŁÓDŹ

Wydźwięk badania byłby wyraźnie negatywny, gdyby nie fakt, że po przedstawieniu definicji, rozjaśnieniu pojęcia, aż 91 proc. pytanych odpowiedziało, że przemysły kreatywne to jest to.

Ankieterzy odczytali definicję, w myśl której przemysły kreatywne to zamknięty zbiór kilku branż, takich jak reklama, film, media, moda. Zaznaczmy w tym miejscu wyraźnie, że to tylko jedna z definicji przemysłów kreatywnych, nie zawsze się pokrywających.

Z pojęciem kreatywnych przemysłów wiążą się inne: klasa kreatywna, kreatywna ekonomia, miasta kreatywne. Zacząć należy od klasy kreatywnej. Istnienie nowego rodzaju specjalistów, którzy pracują przede wszystkim koncepcyjnie, a nie odtwórczo zauważył po raz pierwszy prof. Richard Florida z uniwersytetu w Toronto. Napisał książkę pod tytułem "The Rise od Creative Class", która obecnie jest bestsellerem wśród socjologów i ekonomistów. W skrócie, klasa kreatywna to specjaliści z szerokiego wachlarza dyscyplin - inżynierii, edukacji, programowania komputerowego, prac badawczo-rozwojowych, jak również osoby związane ze sztuką, projektowaniem i mediami. To także naukowcy, specjaliści i menedżerowie o gruntownym przygotowaniu merytorycznym, którzy muszą w codziennej pracy rozwiązywać problemy i opracowywać nowatorskie rozwiązania.

Zdaniem Floridy klasa kreatywna to klasa pracowników, których zadaniem jest tworzenie nowych, znaczących form. Florida uważa, że to właśnie praca koncepcyjna, pomysłowość, talent i intelekt są najcenniejszym kapitałem. Badacz przewiduje, że w ciągu najbliższej dekady klasa kreatywna stanie się głównym motorem rozwoju gospodarczego. Florida przebadał postindustrialne miasta USA i Europy Zachodniej i odkrył, że te które poszły w stronę rozwoju sekrora kreatywnego przeżywają rozkwit gospodarczy i ekonomiczny. To dlatego, że klasa kreatywna jako społeczność rządzi się własnymi prawami. Istnienie firm związanych z przemysłem kreatywnym, przyciąga kolejnych inwestorów.

Klasa kreatywna dobiera miejsce zamieszkania z uwagą, kierując się nie tylko wysokością wynagrodzenia, które otrzyma, ale patrząc także na tzw. jakość miejsca. Oznacza to, że obecność kreatywnych pracowników generuje powstawanie kolejnych miejsc pracy w sektorze usług, kultury i rozrywki. Florida i specjaliści od ekonomii kreatywnej zwracają uwagę, że sektor rozwija się na zasadzie kuli śniegowej, a ekonomia kreatywna zaczyna wpływać także na konwencjonalną gospodarkę. Okazuje się, że amerykańskie, ale też europejskie miasta, które postawiły na rozwój przemysłów kreatywnych, jako na filar swojej gospodarki, rozkwitają, a ich wyniki ekonomiczne są imponujące.
Kształtująca się klasa składająca się z pracowników naukowych, intelektualistów i różnego rodzaju artystów, stanowi dominującą siłę ekonomiczną i reprezentuje widoczne odejście od tradycyjnej ekonomii opartej na rolnictwie czy przemyśle.

Na teoriach Floridy poznali się już włodarze miast Zachodniej Europy. Przodują w tym szczególnie Holendrzy i Brytyjczycy, którzy stosując rozwiązania systemowe stymulują rozwój tej klasy, a co za tym idzie poszczególnym miast, które stają się ośrodkami przemysłów kreatywnych. Badania wykazały bowiem, że miasta postindustrialne, które przyciągają i przytrzymują klasę kreatywną kwitną, natomiast te, którym się to nie udaje, tkwią w stagnacji.

Brytyjczycy stworzyli własną definicję przemysłu kreatywnego - są to "działania, które biorą się z indywidualnej kreatywności i talentu, i które mają zarazem potencjał kreowania bogactwa oraz zatrudnienia poprzez wytwarzanie i wykorzystywanie praw własności intelektualnej". W Anglii stworzono specjalny zespół do spraw tego sektora. Opracowano listę dyscyplin zaliczających się do niego oraz stworzono system grantów i dofinansowań wspierający jego rozwój. Wielka Brytania ma ambicję stać się największym na świecie centrum kreatywności. Także w Holandii opracowano dokumenty strategiczne wspierające sektor kreatywny.

W Łodzi dyskusja na temat przemysłów kreatywnych rozgorzała na dobre przy okazji aplikacji o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Kiedy ogłoszono strategię dla marki Łódź, która zakładała, że nasze miasto ma być znane właśnie jako centrum przemysłów kreatywnych, coraz głośniej zaczęto zadawać pytanie, czy mamy na czym tę markę budować, czy też będziemy poruszać się w marketingowej próżni.

Firmie Demo zarzucano, że nie dość zrozumiale wyjaśniła ideę przemysłów kreatywnych. Raz była mowa o kulturze, potem znów zaprzeczanie, że nie o kulturę chodzi, lecz o sposób myślenia. Dlatego Jacka Sadowskiego, prezesa Demo jeszcze raz poprosiliśmy o dokładne wyjaśnienie myśli, która mu przyświeca.

Odpowiada on, że z jednej strony przemysły kreatywne to branże związane z szeroko rozumianą kulturą: muzyka, film, media, reklama. Z drugiej to nie branże są wyznacznikiem, a sposób myślenia: szukanie nowych rozwiązań, wartości dodanej do produktu, łamanie konwencji. To firmy, które zdobywają rynek pomysłem, a nie niską ceną, to firmy które dzięki innowacyjności mają wyższą rentowność, płacą więcej podatków, dają ciekawszą pracę polegającą na myśleniu, a nie wytwarzaniu. Prezes Demo przekonuje, że w nowoczesnej gospodarce nastąpiło przesunięcie pojęciowe i dziś "kreatywność" obejmuje nowe obszary, których dawniej za kreatywne byśmy nie uważali. Według niego przykładem firmy praktykującej takie działanie jest nawet wielki koncern Gillette, który wprowadzając jakiś produkt na rynek, ma już opracowany w swoich laboratoriach produkt, który do sprzedaży wejdzie za kilka lat, dzięki czemu Amerykanie są o krok przed konkurencją.

W Łodzi mamy Gillette, przy czym jest to jedynie fabryka - miejsce wybitnie niekreatywne. Ale gdyby tak do Łodzi sprowadzić centrum badawczo-rozwojowe...

Zdaniem Sadowskiego przemysły kreatywne w pierwszym ujęciu, tym "kulturalnym", już mamy. Te drugie mamy ściągać - między innymi dzięki tym pierwszym... Jak?

Po pierwsze sfera kultury to szerokie zaplecze kadrowe, masa ludzi twórczych, pomysłowych, z których talentów można korzystać po ulokowaniu tu inwestycji. Po drugie, rozbudowana sfera kulturalna sama w sobie odgrywa ważną rolę, jeśli chodzi o proces ściągania inwestorów. Jednym z ważniejszych czynników decydujących o lokowaniu kapitału jest otoczenie biznesu, jakość miejsca. Mówiąc wprost: prezes zagranicznego koncernu wizytując Łódź zastanawia się również, czy po pracy będzie miał gdzie się rozerwać, poobcować ze sztuką czy dobrze się najeść. Jedzenie zostawmy na boku, skupmy się na kulturze.

W strategii poświęcono jej wiele miejsca. Ma być ona czynnikiem, który może stymulować rozwój sektora kreatywnego. Czy Łódź jest potęgą kulturalną, choćby na skalę krajową? Czy obecny "stan posiadania" daje podstawy, by uczciwie budować markę?

Łódź to słynna szkoła filmowa,Akademia Sztuk Pięknych z kierunkiem projektowanie odzieży oraz projektowanie form przemysłowych. To Fashion Week, Festiwal Designu, Fotofestiwal, Festiwal Komiksu, Łódzkie Spotkania Baletowe, Outline Colour Festival, czyli impreza promująca grafitti, festiwal teatralny New Classics of Europe i wiele innych imprez tematycznych. To w końcu Łódź Art Center z długą listą cennych inicjatyw artystycznych, Fabryka Sztuki i cenny projekt Art Inkubator. To w końcu silne organizacje pozarządowe także związane z kulturą.

To także bogate życie kulturalne miasta kształtowane przez instytucje kultury. To wszystko tworzy tzw. "jakość miejsca", która przyciąga nie tylko inwestorów , ale i kolejnych "kreatywnych". Przyciągać może postindustrialny klimat i duża ilość niewykorzystanej infrastruktury. Według Richarda Floridy by przyciągać klasę kreatywną, miasto musi zapewniać "trzy T": Talent (wysoce utalentowaną/wykształconą/wyszkoloną ludność), Tolerancję (zróżnicowaną społeczność uznającą zasadę "żyj i daj żyć") i Technologię (infrastrukturę techniczną konieczną do nakręcania przedsiębiorczej).

Łódź ma więc potencjał, który pozwoli stworzyć klasie kreatywnej przyjazne otoczenie, potrzeba jednak, by równolegle ze strategią marki stworzyć i wdrażać strategię rozwoju podążającą w tym właśnie kierunku. Chodzi przede wszystkim o uważne dobieranie inwestorów i stwarzanie im odpowiednich warunków.

Bo dziś z dużym przemysłem opartym na kreatywnym myśleniu jest w Łodzi zdecydowanie gorzej, niż z kulturą. Do lamusa odeślijmy raz na zawsze życzeniowe myślenie, że montownia Della to nowoczesność. To prosta wytwórczość, taka jak w zdecydowanej większości łódzkich firm. Niechętnie, ale jeszcze raz musimy wspomnieć, że podpisana 8 lat temu umowa offsetowa nie przyniosła Łodzi cywilizacyjnego skoku, nie zmieniła w charakteru biznesu w mieście. Firmy naprawdę zaawansowane technologicznie, tworzące w Łodzi nową jakość na dużą skalę należą do wyjątków.

Za taką firmę można uznać np. Transition Technologies. To spółka, która otworzyła w Łodzi centrum badawcze, gdzie będzie opracowywane oprogramowanie do Airbusa 2A380, czyli największego samolotu pasażerskiego świata. O tej firmie wspominamy, bo na wielu płaszczyznach wpisuje się w model przemysłu kreatywnego. Nawet "na oko". Zamiast standardowych biur, urządzono tu np. pokój z hamakiem i fototapetą przedstawiającą morze. O Transition wspominamy też, bo Konrad Świrski , prezes tej firmy wyraził ważną myśl: jego firma nie robi prostych i tanich rzeczy. Dużo i tanio w dzisiejszym świecie robią Chińczycy. Warto o tym pamiętać.

Z mniejszych firm kreatywnych w Łodzi można wymienić Mobile MS, która opracowała miejski przewodnik dostępny za pomocą komórki, czy LIW Care wymyślającej nowatorskie urządzenia rehabilitacyjne.

Wydaje się, że w Łodzi sporo będzie się działo jeśli chodzi o biotechnologię. Dotąd mieliśmy zaledwie kilka firm działających w tej branży, teraz centra związane z tą dziedziną mają powstać na Politechnice Łódzkiej, Uniwersytecie Łódzkim i w "technoparku". Na razie to jednak wciąż pieśń przyszłości.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki