Zgodnie ze starym przysłowiem, miasto psuje się, "piaruje" się, od głowy. Jeśli urzędnicy, którzy po styczniowym referendum mieli przynieść Łodzi zmianę, przynieśli - co zresztą nie było takie trudne do przewidzenia - przeczekanie i "piarowanie" się, to nie można się dziwić, że na tej fali rozwinęli skrzydła mniej i bardziej "niezależni" działacze, którzy wokół siebie "piarowski" szum podnieśli. Właśnie - wokół siebie, a nie wokół miasta. Bo "piarowskie", a szczególnie praktyczne szkody, jakie Łodzi w ostatnich miesiącach przeczekiwania i "piarowania" poczyniono, dłużej będziemy odrabiać niż przeczekiwanie i "piarowanie" trwało. Tym bardziej, że nie naprawiono szkód poczynionych Łodzi w latach poprzednich.
"Piarowanie" rozpowszechniło się w Łodzi do tego stopnia, że "piarowsko", czyli po wierzchu odnawia się kamienice, powierzchownie "ratuje" się Piotrkowską, "piarowsko" tylko się buduje stadiony itp. I kultura zaczyna się sprowadzać tylko do tego, czy da się ją "piarowsko" wykorzystać, czy nie. Ważniejsza jest gwiazda, która przyjedzie, niż to, o czym dana impreza ma opowiadać, z jaką refleksją pozostawić, czego nauczyć. Ba, "piarowskie" działania poczynił też sąsiad moich przyjaciół, których niedawno odwiedziłem. Tzn. pomalował nader błyszczącą farbą drzwi wejściowe do mieszkania. Od zewnątrz. Wewnętrzna strona drzwi pozostała równie nieświeża, jak mieszkanie. - Zabrakło farby? - zażartowałem. Popatrzył zdziwiony. No tak, przecież na zewnątrz jest ładnie. A od środka proszę się "od...piarować".
Dariusz Pawłowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?