Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: rusza zbiórka na "Zygmunta" - dzwon dla katedry

Wiesław Pierzchała
Skarbonka w kształcie dzwonu jest już gotowa. Wykonał ją łódzki artysta plastyk Marcin Nowak (na zdjęciu). To pierwszy dzwon w jego karierze.
Skarbonka w kształcie dzwonu jest już gotowa. Wykonał ją łódzki artysta plastyk Marcin Nowak (na zdjęciu). To pierwszy dzwon w jego karierze. archiwum
Słynny dzwon z łódzkiej katedry nie miał szczęścia do okupantów, którzy podczas I i II wojny światowej chcieli go przetopić na armaty. Za pierwszym razem wierni zbuntowali się i nie pozwolili wywieźć dzwonu. Za drugim razem byli bezsilni. Dzwon przepadł, ale wkrótce zostanie odtworzony.

Zbiórka pieniędzy na odtworzenie słynnego dzwonu z łódzkiej katedry ruszy w niedzielę w południe przy wejściu do pasażu handlowego Manufaktury. Pojawi się tam wielka skarbonka w kształcie dzwonu, do której będzie można wrzucać pieniądze.

Akcja potrwa kilka miesięcy. Jeśli uzbiera się około 400 tys. zł, będzie można wykonać replikę, która na wieży katedry zostanie odsłonięta w czerwcu 2011 roku - dokładnie sto lat po zawieszeniu pierwszego dzwonu zwanego "Sercem Łodzi" i "łódzkim Zygmuntem".

- Tamten dzwon jednoczył łodzian. I taką samą teraz mamy intencję, aby nowy dzwon był symbolem jedności wszystkich łodzian - podkreśla ksiądz Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi, który jest jednym z inicjatorów odtworzenia "Zygmunta".

Na pomysł ufundowania okazałego dzwonu dla nowej katedry łódzcy rzemieślnicy wpadli wiosną 1910 roku. Ustalono, że zostanie on odlany w zakładach metalowych Józefa Johna przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi (niedaleko katedry). W sprawie tej dogadano się z prezesem zarządu Adolfem Johnem, który niecodzienne przedsięwzięcie - do tej pory w firmie nie odlano ani jednego dzwonu - zlecił kierownikowi odlewni Władysławowi Wagnerowi. Ten nawet wyjechał do Włoch, Francji i Szwajcarii, aby zobaczyć zabytkowe, gotyckie dzwony. Właśnie w tym stylu miał być wykonany "Zygmunt", aby pasował do neogotyckiej świątyni.

Ruszyła zbiórka pieniędzy i metalowych przedmiotów, z których można by odlać dzwon. Łodzianie okazali się niezwykle ofiarni, tak że do biura Wagnera popłynął strumień monet, obrączek, naszyjników, zegarków, bransolet, łańcuszków czy klamek miedzianych, które w domach zastąpiono tanimi, żeliwnymi i właśnie one do dziś utkwiły w pamięci wielu łodzian.

Wybrano też trzy matki i trzech ojców chrzestnych dzwonu. Wśród nich znaleźli się m.in.: Teresa John - matka właścicieli firmy, Leokadia Wagnerówna - córka szefa odlewni oraz właściciel słynnej cukierni - Aleksander Roszkowski.

I tak nadszedł dzień 14 maja 1911 roku, kiedy odlano "Serce Łodzi". "Cała odlewnia była wysypana białym piaskiem - relacjonowali świadkowie - wejście do niej udekorowane, a na środku zrobiono pomost, by obecni mogli dokładniej widzieć pracę przy odlewie. Obok ustawiono stół, na którym stał krucyfiks, a na tacach leżały ofiarowane przedmioty ze złota, srebra i miedzi".
Odlany dzwon miał 1,7 m wysokości, 2 m średnicy i ważył 4,5 tony. Umieszczono na nim wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, św. Stanisława Kostki, herb Łodzi oraz godła rzemieślników: ślusarzy, tokarzy, krawców, szewców, młynarzy, piekarzy, rzeźników, ogrodników i innych. Pojawiły się inne płaskorzeźby, jak np. serce, krzyż i kotwica jako symbole wiary, nadziei i miłości. Do tego doszły liczne napisy: "Nazywam się Zygmunt", "Wykonany jestem ze spiżu przez firmę J. John", "Byt swój zawdzięczam rzemieślnikom łódzkim", "Głosem swym błagam, szczęść Boże pracy ludzkiej".

Do uroczystego zawieszenia i poświęcenia "Serca Łodzi" doszło 25 maja 1911 roku. Już od rana w stronę katedry i odlewni ciągnęły tłumy łodzian. W uroczystościach wzięło udział 60 tys. wiernych. Wśród nich były m.in. dzieci, które tego dnia przystępowały do I Komunii świętej.

"W dniu chrztu dzwonu związek ogrodników udekorował wóz i dzwon kwiatami - czytamy w jednej z relacji. - Chrzest odbył się po zawieszeniu dzwonu na rusztowaniu. Przewieziono go na platformie, na której stało 12 dziewcząt trzymając szarfy zdobiące dzwon. Za tym wozem chłopcy w wieku 11-12 lat ciągnęli wózek z sercem dzwonu. Przed wozem z dzwonem postępowały zgromadzenia cechowe z chorągwiami, bractwa kościelne i duchowieństwo, a za wozem tłumy narodu".

Zaledwie trzy lata potem wybuchła wojna, podczas której nad "Zygmuntem" zaczęły gromadzić się czarne chmury. Niemieccy okupanci wpadli na pomysł, aby dzwon wywieźć z Łodzi i przetopić na armaty. Wśród łodzian zawrzało. Wierni zaczęli gromadzić się wokół katedry, aby nie dopuścić do zdjęcia dzwonu. Efekt buntu był taki, że wierni dzwonu nie oddali, a w zamian przekazali Niemcom różne cenne metale ważące tyle samo co "Serce Łodzi".

Historia powtórzyła się podczas II wojny światowej. Tym razem niemieccy okupanci dopięli swego. Zdjęli "Zygmunta" i wywieźli. Przypuszcza się, że bezcenny dla łodzian dzwon trafił do Hamburga, gdzie zwożono dzwony z całej Europy, aby przetopić je na armaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki