O więcej empatii zaapelowała do dyrektora Zarządu Dróg i Transportu jego przełożona, prezydent Łodzi Hanna Zda-nowska. Grzegorz Nita faktycznie brakami w tej materii kilka razy w ostatnich dniach błysnął, a miał ku temu sposobność, jako że to on firmuje finalny efekt ostatniej wielkiej inwestycji ZDiT, jaką była przebudowa trasy W-Z.
Liczba zastrzeżeń, sygnalizowanych przez łodzian - kierowców samochodów, pasażerów komunikacji zbiorowej, a nawet motorniczych - każdemu dałaby do myślenia. Lecz dyrektor Nita pozostaje niewzruszony, mając na podorędziu gotowe formułki odmowne. W najgorszym razie może powiedzieć: „To, że kierowcy nie rozumieją, to ja na to nic nie poradzę”.
Tylko, czy to jeszcze może dziwić? Urzędnicy po dzień dzisiejszy forsują tezę, że to łodzianie zdecydowali o budowie W-Z w takim, a nie innym kształcie, gdyż w konsultacjach społecznych za zwycięskim wariantem opowiedziała się imponująca liczba 640 osób...
Niestety, w rzeczywistości można odnieść wrażenie, że trasę W-Z zaplanowano po cichu, a gdy inwestycja zyskała należyty rozgłos, było już „po balu” - krok po kroku przeforsowano i zrealizowano wszystkie rozwiązania budzące szeroki sprzeciw, na czele z tunelem, który nie jest tunelem. Zastanawiać może tylko skąd ten upór, bo przecież chyba nie z siły przekonywania członków IPT (łódzkiej inicjatywy na rzecz przyjaznego transportu), której przypisuje się autorstwo pomysłu budowy dworca tramwajowego. Zresztą symptomatyczne jest odpychanie od siebie autorstwa W-Z - pamiętamy, jak prezydent Zdanowska usiłowała „splendorem” podzielić się z Dariuszem Jońskim. I symboliczny był umiar w świętowaniu z okazji oddania W-Z. Jakby wszyscy czuli (większość mówi to nawet wprost, tylko że prywatnie), że coś jest nie tak. No, ale Łódź się buduje i w tym budowaniu jej siła. A co mają z tego mieszkańcy?
Właściwie to pytanie można zadać nie pierwszy raz. Tylko na kilka sztandarowych inwestycji w Łodzi wydano w ciągu ostatniej dekady 4 miliardy złotych, licząc pieniądze miejskie, unijne i „centralne”. To mniej więcej połowa tego, co niektórzy szacują jako koszt nadania blasku całemu Śródmieściu. A czy ktoś ma wrażenie, że miasto błyszczy po wydaniu kilku miliardów? To pytanie retoryczne. Łódź buduje monumentalnie, lecz nie zawsze dla ludzi. Łódź nie buduje mieszkań socjalnych, a o pieniądze na pierwsze w mieście hospicjum trzeba było walczyć w ramach budżetu obywatelskiego (były to naprawdę grosze w skali wydatków miasta). W Łodzi nie widać wielkiego zainteresowania, by sięgnąć po leżące na stole pieniądze na dofinansowanie wymiany pieców węglowych. W Łodzi nie znajduje się formuły prawnej, by pomóc mieszkańcom sfinansować przyłącza do kanalizacji. Wbrew pozorom, nie chodzi tu o rozbudowany „socjal”, tylko zrozumienie, jakim obciążeniem dla miasta jest brak lokali zastępczych czy dym z kominów, oblepiający fasady odnowionych kamienic. Wydaje się, że te wszystkie nieatrakcyjne wyborczo sprawy w większym stopniu przyczyniłyby się do poprawy jakości życia w mieście, niż skrócenie drogi przesiadki z jednego do drugiego tramwaju.
Wydarzenia tygodnia w Łodzi i w regionie [2-8 listopada 2015 r.]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?