Widok był straszny. Wszędzie pełno krwi. To była prawdziwa masakra. Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy. Po tym zdarzeniu niektórzy policjanci poszli na zwolnienia lekarskie, gdyż nigdy takiej rzezi nie widzieli. Tak świadkowie opisywali mieszkanie na pierwszym piętrze wieżowca przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi, w którym dokonano morderstwa.
- W pokoju dziecięcym w osobnych łóżeczkach leżeli w piżamach: dziewczynka mająca wbitą w głowę siekierę i chłopiec, który miał dużą ranę szyi - opowiadał wstrząśnięty 46-letni policjant Janusz N. - W sypialni na materacu spoczywała, mająca liczne obrażenia, kobieta. Obok niej leżał oskarżony. Zapewne był przytomny, ale nie reagował na pytania. Na rękach miał ślady płytkich nacięć, tak jakby chciał popełnić samobójstwo, ale nie do końca. Widziałem dziesiątki zabójstw, ale tak zmasakrowanych ciał nigdy jeszcze nie widziałem. To była prawdziwa rzeź, tak jakby ktoś świniaki zarżnął.
Także pozostali świadkowie w podobny sposób opisywali wypełnione krwią mieszkanie. - Widok był okropny - wspominał 33-letni strażak Mirosław W. - W pokoju dla dzieci najpierw ujrzałem chłopca, który miał podcięte gardło. Pod oknem było drugie łóżeczko przykryte kołdrą. Podniosłem ją i zobaczyłem dziewczynkę z siekierą w głowie. To była masakra.
- Wiele lat pracuję w pogotowiu, ale ofiar tak bestialskiego zabójstwa jeszcze nie widziałem - podkreślił 50-letni lekarz Jacek G. Wyjaśnił, że oskarżony z powierzchownymi ranami, które zostały opatrzone w karetce, został przewieziony do szpitala Jonschera.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?